Artykuły

Żeromski bez wyrazu

Powieść Żeromskiego to jednak coś więcej niż tylko zwykły melodramat. Zabrakło tutaj zdecydowanej inicjatywy reżyserskiej, jakiejś w miarę oryginalnej wizji - o "Dziejach grzechu" w reż. Anny Kękuś-Poks w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu pisze Tobiasz Papuczys z Nowej Siły Krytycznej.

"Dzieje grzechu" to jedna z lepszych powieści Stefana Żeromskiego. Sensacyjna historia nieszczęśliwej i burzliwej miłości, która doprowadza niewinną kobietę do upadku została zaadaptowana na scenę teatru muzycznego. Anna Kękuś-Poks, reżyser spektaklu postanowiła zrobić z niej typowy melodramat. Niestety z miernym skutkiem interpretacyjnym i inscenizacyjnym.

Główna bohaterka Ewa Pobratyńska (w tej roli Justyna Szafran) zakochuje się w żonatym mężczyźnie, który wynajmuje pokój od jej rodziców. Łukasz Niepołomski (Wojciech Medyński), bo o nim mowa, szybko sprawia, że kobieta, która do tej pory była przykładem femme fragile, wstępuje na drogę grzechu, a jej życie przeradza się w pasmo nieszczęść. Więcej fabuły nie zdradzam, ponieważ niekoniecznie wszyscy widzowie czytali powieść, a w takim przypadku śledzenie historii napisanej przez Żeromskiego pozostanie jedyną przyjemnością w czasie tego teatralnego seansu. Grzechem więc byłoby widza tej ostatniej przyjemności pozbawiać.

Reżyserka opowiada historię w sposób przesadnie dosłowny. Jest wierna wobec tekstu zarówno na poziomie treści jak i formy. Jej rola ogranicza się do prostego przedstawiania warstwy fabularnej. Naturalistyczną powieść przekłada na język teatru w sposób naturalistyczny. Słowo przekład pasuje tu zatem idealnie, gdyż mamy do czynienia z literalną inscenizacją klasyki, bez specjalnych reżyserskich zabiegów, które mogłyby tę fabułę teatralnie urozmaicić. Biorąc pod uwagę to, że widz w teatrze muzycznym może oczekiwać rozrywki, trzeba wyraźnie powiedzieć, że tym razem spotka go rozczarowanie. To, co najbardziej irytuje w tym spektaklu, to zupełny brak wyczucia rytmu. Anna Kękuś-Poks postanowiła prawie zupełnie nie skracać fabuły, nie rezygnować z żadnych wątków obecnych w powieści. Jak sama mówiła przed premierą, jej przedstawienie jest dramatem muzycznym, a nie musicalem. Tym samym zdecydowanie przeważają sceny dramatyczne, wyraźnie zbyt długie i przegadane, w swej ogromnej ilości po prostu nudne. Od czasu do czasu realizatorka przeplata je piosenkami, które wprowadzają chwilę wytchnienia. Mimo że nie są one zbyt wyszukane na poziomie tekstów i często nijak mają się do akcji scenicznej, której ani nie komentują, ani nie popychają, to jednak chyba lepszym rozwiązaniem byłoby zrobienie typowego musicalu, który dostarczyłby widzom rozrywki w warstwie muzycznej. Rytm przedstawienia jest nużący i bardzo przewidywalny. Każda scena rozpoczyna się i kończy tym samym powtarzającym się rozwiązaniem. Nim aktorzy zostaną oświetleni, słyszymy dialog, który się rozpoczął i z początku nie do końca wiemy, kto ze sobą rozmawia. Natomiast zakończenie poszczególnych sekwencji odbywa się poprzez lekkie ściemnienie, na scenie pozostaje jedna z rozmawiających postaci, druga, dla nas niewidoczna, mówi spoza przestrzeni scenicznej. Przez cztery godziny mamy ciągle ten sam schemat.

Drugi poważny zarzut dotyczy scenografii. Właściwie trudno mówić tu o współczesnym rozumieniu tego terminu jako sztuki komponowania (trójwymiarowej!) przestrzeni, gdyż zdecydowanie we wrocławskich "Dziejach grzechu" mamy do czynienia z dekoracją - czyli tworzeniem tła scenicznego, którego funkcje ograniczają się jedynie do przekazywania informacji o miejscu akcji. Dekoracja ta, tworzona przy pomocy multimedialnych projekcji, jest werystyczna i perspektywiczna. Na jej tle (zwykle jest to zdjęcie lub projekcja wideo np. morza, parku) poruszają się aktorzy. To rozwiązanie wyraźnie ogranicza przestrzeń ich działań, do tego bardzo często wyświetlany obraz odbija się na ich twarzach. Pojawia się również wrażenie, że cały ten spektakl stara się imitować film. Wypada to dosyć komicznie. Dołączając do tego szczegółowe kostiumy i meble "z epoki", całość tego, co stworzyła Anna Kękuś-Poks estetyką podobna jest do "Lalki" Wojciecha Jerzego Hasa, tylko, że już samo porównanie ze sobą tych dwojga artystów byłoby wyjątkowo krzywdzące dla znakomitego reżysera kinowego.

Monotonię inscenizacyjną pogłębia przewidywalność użytych znaków teatralnych - głównie stosowanie tej samej muzyki i dekoracji w pewnych określonych typach scen. Na przykład gdy bohaterowie kilkakrotnie jadą pociągiem, w tle widzimy ten sam obraz uciekającej za oknem przestrzeni nocnego miasta i słyszymy ten sam tkliwy motyw muzyczny. Również każda scena erotyczna wygląda podobnie - czy są to upojne chwile z ukochanym, czy gwałt. Oczywiście zgodnie z konwencją jest to przedstawione zupełnie naturalistycznie - nagość wszak to znakomity chwyt marketingowy przyciągający publiczność.

Wyszukane, cieszące oko kostiumy, dobre przygotowanie wokalne aktorów, spokojne opowiadanie historii jak autor przykazał - dla widza to jednak trochę mało. Jestem świadomy, ze Anna Kękuś-Poks przyjęła pewną konwencję, której trzyma się konsekwentnie. Ta konwencja może się podobać lub nie, ale nie w tym tak naprawdę rzecz. Bowiem jeśli założeniem inscenizacji jest story-telling, to w takim przypadku przydałaby się wyraźna interpretacja ze strony reżysera, której bardzo brakuje w tym przedstawieniu. W końcu powieść Żeromskiego to jednak coś więcej niż tylko zwykły melodramat. Kobieta, którą miłość doprowadza do upadku moralnego to, biorąc pod uwagę realia początków ubiegłego wieku, kobieta wyzwolona. Przez popełnianie kolejnych zbrodni i nieskrępowane obyczajem życie ucieka od stereotypu niewinnej (chciałoby się powiedzieć bezgrzesznej) egzystencji panny z dobrego domu. Krótko mówiąc, zabrakło tutaj zdecydowanej inicjatywy reżyserskiej, jakiejś w miarę oryginalnej wizji i to jest główna przyczyna tego, że "Dzieje grzechu" to spektakl nieudany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji