Artykuły

"Rzecz Listopadowa" Ernesta Brylla

Nie jest to sztuka łatwa, ta cała "Rzecz Listopadowa", ani zbyt przystępna. I na zapytanie, o co tam właściwie i konkretnie chodzi, nie dałoby się zwyczajnie i prosto odpowiedzieć, jako że wywód na ten temat musiałby być bardzo zawiły. Za dużo bowiem w owej "Rzeczy" jest luźnych epizodów, refleksyjnych wierszy lirycznych, wariacji tematycznych i motywowych, różnych nawrotów i reasumpcji - żeby to wszystko mogło się odznaczać jakąś dramaturgiczną ścisłą logiką i zwartością. Raczej dominuje tam poetyckie rozchełstanie i prawdziwie romantyczna bujność, ukazująca galopadę obrazów i obrazków, aluzji i niedopowiedzeń, a także różnorakich sprzeczności. W sumie dzieło niewątpliwie niebanalne, a nawet jak niektórzy uważają wybitne, ale przede wszystkim bardzo wielomówne. I ta właśnie zbyt duża wielomówność, kto wie, czy nie jest jego główną wadą.

Bo niby sprawy mają się tak: A więc, że z jednej strony za dużo jest u nas celebry i odświętnego paradowania z martyrologią, z drugiej jednak także cynizmu i cwaniactwa, które sobie z tej martyrologii nic nie robią. Martyrologia poza tym nie nadaje się na eksport. Ale to głównie z tego względu, że zagranica i tak nas nie potrafi zrozumieć. Ale my za to te martyrologie doskonale rozumiemy i powinniśmy być z niej dumni. Dalej za dużo u nas jest, czy było romantycznego bohaterstwa; ale trzeba też przyznać, że bohaterstwo w ogóle jako takie jest piękne. Poza tym uprawiamy stale Zaduszki Narodowe ale z drugiej strony, jakżesz ich nie uprawiać, kiedy przecież chodzimy ciągle po mogiłach...! No i stale tak sie dzieje: Jedna scena, czy jedna dana sytuacja jest za jakimś "za", ale następna znowu jest "przeciw". Można by więc i tak i siak, ale można by też i inaczej. Przeważa jednak ton kasandryczny i gromiący.

Dlaczego? Przecież tak znowu dzisiaj ta nasza "szopka" narodowa wcale nie wygląda. To jest raczej dość dowolna i złudna fikcja, która mogłaby sie odnosić śmiało na przykład do jakiegoś 1905 roku. A zresztą sprawa martyrologii: Rodziła sie ona dlatego, ponieważ myśmy się bili i nie chcieli zginąć. Tak było od rozbiorów aż po ostatnią wojnę. Więc co? Mieliśmy się nie bić i pozwolić zgnębić? I z czego tu właściwie szydzić, albo co gromić? Że było dużo ofiar - i że te ofiary raz się zanadto czci, a raz znowu za mało? A niby dlaczego akuratnie to ma być "narodowym problemem" w ćwierćwieku po odzyskaniu niepodległości..,? Albo, że są rozmaici cwaniacy i cynicy... No to co? Tacy zawsze byli i będą. W takim razie - jaka konkluzja? A no, że mamy, jak nas ,,Rzecz Listopadowa"

poucza, zrobić generalny rachunek sumienia i poprawić się... Przepraszam jednak bardzo, ale z czego...?

No i tak właśnie ze sztuki niewiele się wie, w zamian za to dużo można się domyślać. Nawet w czytaniu trudno jest o wyłapanie nie jednego generalnego sensu, gdyż takiego tam nie ma; jest tam natomiast wiele różnych sensów i wiele różnych znaczeń.

Jeszcze jednak trudniej jest się w tym wszystkim połapać w katowickiej "Rzeczy Listopadowej" inscenizowanej, reżyserowanej i opracowanej scenograficznie przez Józefa Szajnę.

Szajna mianowicie potasował sztukę jak talię kart, a potem to potasowanie włożył jakby do jakiegoś pasjansa. Wyjdzie - nie wyjdzie? Zdaje się, że nie wyszło. A więc to, co było na początku, umieszczono na końcu, inne różne sceny zostały również poprzestawiane, jeszcze inne nieistniejące w ogóle w sztuce, dodane, jak np. scena początkowej egzekucji, niektóre postacie - połączone w jedną, jak dajmy na to Obcy i Artysta z Buldogiem, lub Dama i Matka Pana Młodego, czy

Młody Prozaik i Pan Młody, jeszcze inne wprowadzono już z fantazji inscenizatora, jak np. ową tajemniczą postać z baranią głową, która na początku spektaklu wszystko okadza, a co prawdopodobnie ma oznaczać, że nas sie zaczadzą i że jesteśmy wobec powyższego wszyscy zaczadzeni (czym? martyrologią? antymartyrologią?). I tak dalej. W sumie wyszło z tego ,,wielkie materii pomieszanie" oraz zostawienie widzowi szerokiego pola do domysłów, czy nawet zgadywanek. Za to strona scenograficzna, kostiumowa była, jak zwykle u Szajny znakomita, pełna aluzyjnych metafor, czy groteskowych ujęć (choć autor w słowie wstępnym do programu przed groteską uroczyście się zastrzega). Równie udaną była reżyseria, szczęśliwie łącząca z sobą elementy aktorstwa, muzyki i plastyki i dająca - jeśli chodzi o widowisko teatralne - rzecz ukazaną z rozmachem i w niecodziennym formacie, A więc strona widowiskowa jest dużej klasy (zwłaszcza w scenie "wesela"), natomiast znaczeniowa, bez której teatr, nawet najbardziej awangardowy, koniec z końcem nie może się obejść, jakoś nie wypaliła.

Pod względem aktorskim spektakl był poza tym w zasadzie bez zarzutu, choć może nie wszyscy protagoniści pojęli i wykonali ,,cudnie" reżyserskie intencje. Główne więc postacie, zresztą dwojąc się i trojąc w myśl koncepcji inscenizacyjnej, z powodzeniem odtwarzali: Liliana Czarska (Dziennikarka - oczywiście idiotka, w myśl dziwnych tradycji niejednej naszej współczesnej sztuki i niejednego filmu). Elżbieta Górzycka (Panna Młoda i Piosenkarka), Barbara Kobrzyńska (Dziewczyna i Kobieta), Jadwiga Wrońska (Dama i Matka Pana Młodego), Zbigniew Bednarczyk (Chłopak, Mężczyzna I i Pan III), Borys Borkowski (Pan I), Florian Drobnik (Ojciec). Władysław Kornak (Kanalarz i Mężczyzna III), Adam Kwiatkowski (Obcy i Artysta z Buldogiem - buldoga notabene nie było), Mieczysław Jasiecki (Stary Poeta i Reżyser), Marian Skorupa (Pierwszy), Antoni Jurasz (Drugi), Tadeusz Sobolewicz (Pan II, Mężczyzna II i Przechodzień), Bogdan Zieliński (Młody Prozaik i Pan Młody).

Poza tym liczne grono anonimowych odtwórców i odtwórczyń, doskonale jednak współgrających z postaciami pierwszoplanowymi.

Ton akustyczny przedstawieniu nadawała muzyka Bogusława Schafera, której motywem wiodącym była... "Tiomnaja nocz".

"Purkua"...? - jak mawiają w Koluszkach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji