Artykuły

Dyktatura natury

Aborcja w teatrze lalek? Tak, ale bez kontrowersji - o "Historii całkiem zwyczajnej" w reż. Petra Nosalka w Olsztyńskim Teatrze Lalek pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.

Spektakl tylko dla dorosłych - takim hasłem sygnowana jest sztuka Mariji Łado "Historia całkiem zwyczajna". Aborcja to temat, który rzeczywiście może wzbudzać kontrowersje. Jednak kiedy człowiek staje się dorosły? I jakim językiem mówi się do dojrzałych widzów? Przedstawienie zdaje się igrać ze starszym widzem. Robi wiele hałasu o nic, by w końcu zaserwować historię dla gimnazjalistów.

Zwierzęta nie tylko mówią ludzkim głosem w Wigilię. Gadają też w teatrze - muczy krowa, podgaduje coś pies, o lataniu marzy świnia. Za chwilę wbiega narcystyczny kogut - najmądrzejszy z całej wsi. Ogląda telewizję i nie może się napowtarzać tego, co widział na srebrnym ekranie. Przez chwilę jest Piotrem Kupichą z Feela, a zaraz potem prezenterem wiadomości. Wszyscy nadziwić się nie mogą, ale prawdziwe dziwy zaraz nadejdą. Bo oto pojawiają się główni bohaterowie - ludzie. Młody on, młoda ona i ciąża. Sielanka? Życie na wsi jednak nie takie proste, bo rodzice są przeciw narodzinom dziecka. I tu zaczynają się schody. Ojciec podejmuje decyzję, że trzeba "jechać do miasta na skrobankę". To kulminacyjny punkt "Historii całkiem zwyczajnej". Mające głos zwierzęta wyrażają swoje niezrozumienie dla okrucieństwa, jakie dla człowieka jest oczywiste. Ich naiwność rośnie w siłę i postanawiają ocalić ciążę. I jako że mamy do czynienia z bajką, więc wszystko kończy się dobrze - prawie.

Petr Nosalek w spektaklu podkreśla, że zwierzęta wywierają wielki wpływ na ludzi. Ich infantylizm przelewa się na podświadome działanie i sytuacja w końcu rozwija się tak, jak natura chciała. Nie ma ludzkiej ingerencji z piekła rodem. I jako że Nosalek to specjalista od teatru dla dzieci, więc nawet aborcja ma tu wymiar nieskomplikowanego dramatu. To zwierzęta przyciągają uwagę - ich zachowanie, postrzeganie świata. Wzrok przyciąga też starannie przygotowana scenografia - odwzorowanie szopy. Jest tu i kącik narzędziowy, jest i poddasze z sianem. Jest też miejsce, gdzie robi się bimber. Ot, wiejski azyl, w którym wszystko się dzieje - od poczęcia dziecka, po rodzinne rozmowy aż po wiążące decyzje. Wszystko proste i funkcjonalne - niewymagające zbędnego myślenia i analizowania.

Dosyć intrygująco - na tle ludzkiej mody - wyglądają kostiumy zwierząt. Pies i klacz ubrane są w skóry i łańcuchy, krowa nosi płaszcz a'la Michał Wiśniewski, świnia ma na sobie różową haleczkę, a kogut nosi się jak gwiazda Hollywoodu. Te stroje kontrastują z ubiorami "ludzkich bohaterów", którzy wyglądają jak z wiochy zabitej dechami. Matka ma PRL-owski fartuch i rosyjski mocny makijaż, ojciec nosi niebieskie spodnie i kalosze. A młodzi? Jak to młodzi - nie różnią się niczym od współczesnej młodzieży. I właśnie poprzez stroje Nosalek podkreśla podejście do życia i świata swoich postaci. Rodzice są zacofani, dzieci "na czasie", a zwierzęta wymykają się konwencjom. Stąd taki wpływ na ludzi - wiedzą lepiej, bo żyją podług dyktatury natury. Swojej.

Sztuka jest zabawna, nieskomplikowana i z morałem. Pozwala wielokrotnie się uśmiechnąć, ale na pewno nie zwraca uwagi na aborcję jako problem. Podkreśla konflikt międzypokoleniowy, z którym zazwyczaj identyfikują się młodzi widzowie - bo rodzice są "zawsze na nie". Tym bardziej dziwi sztuka wystawiana na "scenie dla dorosłych". Ale jak usłyszałam w kuluarach - większość dorosłych zatrzymała się na etapie gimnazjum. Może więc tu szukać klucza?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji