Skarb nie odkryty
Kiedy proponowano mi, bym reżyserował "Sprawę Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej w Teatrze Powszechnym, bardzo się przed tym broniłem, gdyż sądziłem, że nie jest to sztuka, dla której byłbym dobrym reżyserem. Wydawało mi się, iż brak w niej tej pewnej wizualności, której ja poszukuję. Natomiast od pierwszej chwili zdawałem sobie sprawę, że jest to fantastyczny materiał od strony intelektualnej, i że tak inteligentnie, głęboko i prawdziwie przeprowadzonej analizy sytuacji politycznej nigdy w polskim dramacie nie mieliśmy. Dwa razy realizowałem to przedstawienie, raz w Warszawie, raz w Sofii. I muszę powiedzieć, że jestem może nawet pierwszym reżyserem, który "Sprawę Dantona" przeniósł za granicę. Spektakl w Sofii dał mi nie tylko wiele satysfakcji, ale skłonił również do ciekawych refleksji. Tu zobaczyłem, z jaką łatwością - pomimo tłumaczenia - z jaką wyrazistością i z jaką siłą realizują się dramatyczne postacie - przecież nie dzięki mojej reżyserii, tylko dzięki temu, że tak są widocznie napisane. To jest doświadczenie dla mnie niezwykłe i bardzo głębokie. I ile razy mógłbym coś zrobić dla Przybyszewskiej jako polski reżyser, uczyniłbym to bez wahania. Dlatego myślę o nakręceniu filmu, może nawet wspólnie z producentami francuskimi. Stanisława Przybyszewska jest u nas znana, chodzi o to, by jej twórczość pojawiła się gdzieś na świecie, żebyśmy dali do zrozumienia, że poza Witkacym, Gombrowiczem, Mrożkiem i Różewiczem mamy jeszcze coś, co jest naszym wielkim skarbem, co jest czymś jeszcze nie odkrytym, co jest czymś zupełnie fantastycznym.