Artykuły

Rok w teatrze: Danton bierze wszystko

W minionym roku teatromani mogli czuć się niedopieszczeni. Niewiele - z wielu - rodzimych premier zachwyciło, a honor ostatnich 12 miesięcy w teatrze ratuje "Sprawa Dantona" Teatru Polskiego - pisze Katarzyna Kamińska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Wrocławskie sceny rozdarte pomiędzy klasyką a tekstami współczesnymi niczym pozytywnym nie zaskoczyły. Wyjątkiem jest "Sprawa Dantona" [na zdjęciu], którą Jan Klata zrealizował w Teatrze Polskim. Spektakl dopracowany w każdym calu, ważny, potwierdzający artystyczną suwerenność Klaty i wszechstronność aktorów Polskiego. Docenili go też widzowie i jurorzy festiwali w całej Polsce, w tym XXXIII Opolskich Konfrontacji Teatralnych i XLVIII Kaliskich Spotkań Teatralnych. Pozostałe premiery Polskiego to spektakle utrzymane w jednolitej konwencji chaotycznego i trudnego w odbiorze teatru nowoczesnego. Dobrze wypadają tu opowiedziane z pomysłem "Cząstki elementarne" w reżyserii Wiktora Rubina. Przerost formy nad treścią dotknął jednak "Hamleta" Moniki Pęcikiewicz i "Lalki", także Rubina.

Różnorodność towarzyszyła projektom Teatru Współczesnego. Najbardziej interesującym pomysłem był "Bat Yam - Tykocin" - koprodukcja sceny przy Rzeźniczej i Teatru Habima w Tel Awiwie. Michał Zadara i Paweł Demirski stworzyli spektakl z aktorami z Izraela, a Yael Ronen i jej dramaturg Amit Epstein przyjechali do Wrocławia, by pracować z zespołem Współczesnego. Powstały spektakle świeżo i odważnie dotykające stosunków polsko-żydowskich, choć twórcom nie udało się uniknąć warsztatowych niedociągnięć i oczywistości. Na liście zeszłorocznych świetnych realizacji na pewno powinien się znaleźć wizyjny "Kupiec wenecki" Gabriela Gietzky'ego, choć inne realizacje roku 2008 we Współczesnym trafią na listę realizacji poprawnych, ale nie zachwycających.

Także Capitol nie ma za sobą dobrego roku. Po udanej sylwestrowej premierze quasi-musicalu (rewii?) "Swing!" przyszedł czas na słabo wykonany i archaiczny "A Chorus Line" Michaela Bennetta i taneczne "Imponderabilia" Jacka Gębury i Leszka Bzdyla. Cieszy, że przy Capitolu powstała pierwsza instytucjonalna wrocławska scena teatru tańca, jednak pierwsza premiera pokazała nam, ile jeszcze pracy przed tancerzami, by móc dorównać zespołom z Bytomia, Poznania czy Lublina.

Medialny szum, jakim okraszone są działania Wrocławskiego Teatru Lalek, nie przekłada się, niestety, na wartość artystyczną projektów. W zasadzie wartość tę trudno nawet nazwać artystyczną, bo i projekty ze sztuką mają niewiele wspólnego. Oparte głównie na czytaniu i idei teatru papierowego, są bardziej familijno-rozrywkowymi eventami niż pełnoprawnymi spektaklami. Nie dają świetnym aktorom lalkarzom możliwości pokazania warsztatu w animacji lalek i nawet obecność tak znanych nazwisk, jak Szczepkowska, Radziwiłowicz i Grabowski nie nada rumieńców pomysłowi z odczytywaniem ze sceny klasycznych tekstów. Bajkobus - drugi ważny projekt Teatru Lalek - to o wiele ciekawsze, bo w pełni inscenizowane, produkcje pokazywane z objazdowej sceny w różnych częściach miasta. Jednak przeniesione na zimę do gmachu teatru tracą swoją moc i zwyczajnie nudzą. Sztuka Czytania - Teatr Papierowy i Bajkobus byłyby świetnym uzupełnieniem repertuarowych spektakli, których brak pozostawia, najdelikatniej mówiąc, niedosyt.

Obiecująca nowoczesność

Trudno odnaleźć na Dolnym Śląsku spektakl, który byłby dziełem tak spójnym i kompletnym jak "Dziady" w reżyserii Lecha Raczaka czy "Transfer!" Jana Klaty we wcześniejszym sezonie. Mimo to miniony rok to dla scen w regionie rok dobry, bo obiecujący. Powstało tu parę interesujących, choć nie zawsze dopracowanych, realizacji młodych twórców, jak "Opętani" Krzysztofa Garbaczewskiego, "Nelly" Natalii Korczakowskiej (oba w wałbrzyskim Teatrze Dramatycznym), mistrzowsko opowiedziany "Howie i Rookie Lee" w reżyserii i wykonaniu trójki legnickich aktorów: Rafała Cielucha, Joanny Gonshorek i Pawła Palcata czy "Intryga i miłość" Katarzyny Raduszyńskiej.

Dolny Śląsk okazał się w tym sezonie miejscem teatru nowoczesnego, opartego na scenicznym cytacie i dekonstrukcji. Choć efekty działań twórców są różne, faktem jest, że ferment artystyczny na scenach instytucjonalnych odbywa się poza Wrocławiem. Tu powstały świetnie komentujące polski kapitalizm "Diamenty to węgiel, który wziął się do roboty" Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego, głośny "Gog i magog. Kronika chasydzka" Michała Zadary czy "Marat-Sade" Lecha Raczaka, który kolejny raz udowodnił, że jego autorska wizja teatru nie podlega klasyfikacji, łącząc nowoczesną formę z dynamicznie opowiedzianą historią pensjonariuszy zakładu w Charenton.

Ciąg dalszy nastąpi

Seriale, telenowele i tryptyki to ważny element teatralnej mapy Dolnego Śląska. Twórców łączy nie tylko potrzeba porcjowania swoich spektakli, ale też fakt, że każdy z tych projektów jest związany z miejscem, w którym powstaje. Na wrocławskim gruncie wyrósł serial, którego pomysłodawcą jest Maciej Masztalski, szef Grupy Ad Spectatores. "The meeting place" to opowieść o dawnym i współczesnym Wrocławiu, jego mieszkańcach i klimacie miasta. Każdy z odcinków toczy się w miejscu akcji - w przypadku pierwszej części "Września 27 42 08" było to prywatne mieszkanie w jednej z krzyckich kamienic. Masztalski i młodzi aktorzy opowiadają w nim o szalonych losach lokatorów mieszkania, którzy zajmowali je kolejno w 1927, 1942 i 2008 roku.

Podobnie sprawa ma się w wałbrzyskim Teatrze Dramatycznym, gdzie powstaje telenowela "Z rodziny Iglaków". Pięcioosobowa rodzina przeprowadza się do i pokazuje, że miasto nie musi być nudne i że wystarczy minimalna dawka inicjatywy, by coś w nim zmienić. Reżysersko-dramaturgiczny duet Sebastiana Majewskiego i Andresa Pilgrima nie podaje tego w formie prostej, dydaktycznej opowieści, a raczej jako sceniczny eksperyment powstający w czasie jednego tygodnia.

W ten nurt wpisuje się też Przemysław Wojcieszek, który otworzył swój tryptyk wolimierski spektaklem "Była już taka miłość, ale nie ma pewności, że to była nasza" zrealizowanym w kościele Mariackim w Legnicy. To pierwsza z trzech zaplanowanych przez Teatr im. Modrzejewskiej produkcji, w której Wojcieszek inspiruje się opowieściami zapamiętanymi z czasów dzieciństwa spędzonego w Wolimierzu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji