Artykuły

Człowiek w ogniu rewolucji

Spośród kilkunastu sztuk, którymi zasłużony dramatopisarz Mikołaj {#au#862}Pogodin{/#} w ciągu ostatnich 25 lat zasilił teatr radziecki, najwięcej uznania - i trwałe miejsce w repertuarze teatru nie tylko radzieckiego - zdobył sobie "Człowiek z karabinem", sztuką, odwołującą się do historycznego okresu walki i zwycięstwa Wielkiej Rewolucji Październikowej, sztuka epicka, dająca szeroki przekrój społeczny i polityczny, sztuka agitacyjna, przekonywająca, bezpośrednia i serdeczna, zbudowana na zasadzie uteatralnionego scenariusza filmowego z szeregu szybkozmiennych, barwnych obrazów. Oglądamy na scenie sztab robotniczej rewolucji przy gorączkowej pracy pierwszych godzin i dni po zwycięstwie, i oglądamy sztab kontrrewolucyjnej burżuazji, gotowej każdą cenę zapłacić za powrót dawnego wyzysku. Widzimy bojowych żołnierzy rewolucji i obatamuconych żołnierzy Kiereńskiego, którzy zresztą niedługo po stronie burżuazji pozostaną. Wędrujemy z okopów pierwszej wojny imperialistycznej na ulice rewolucyjnego Piotrogrodu i na front pierwszych walk wojny domowej. Trafiamy i do Smolnego.

Korytarzem Smolnego kroczy Lenin. Potem zobaczymy go przy pracy i przemawiającego do żołnierzy. Przemówienie Lenina zamyka sztukę. Lenin pokazany jest przez Pogodina w całej swej sile i wielkości, a przecież bardzo prosto i ludzko. Lenin - dla każdego przystępny, dla najprostszego człowieka zrozumiały jak jego własne myśli. Postać Lenina jest filarem sztuki, na jej właściwym odtworzeniu opiera się prawda teatralnego przedstawienia "Człowieka z karabinem".

A więc Lenin na tle Smolnego - to jeden dominujący akcent sztuki. Jest i drugi: dojrzewanie ideowe Iwana Szadrina, człowieka z karabinem, jednego z tylomilionowej rzeszy ubogich rosyjskich chłopów, wcielonych przez cara w sołdaty i posłanych na wojnę w imię kapitalistycznych interesów. Czy instynkt klasowy i młyn historii nauczą Szadrina prawdy rewolucji i właściwej walki o lepsze życie? Jaka jest droga Szadrina? Czy chodzi o to, by tylko rzucił karabin, używany w niesłusznej i niezrozumiałej wojnie?

Szadrin, który początkowo nie wie o co walczy, jest typowym rosyjskim chłopem pragnącym pokoju i ziemi. Spotkanie Szadrina z Leninem stanowiące symbol spotkania się z rewolucją i jej hasłami, bezpośrednia rozmowa tych dwu ludzi, tak różnych, a przecie nawzajem wybornie się rozumiejących - wytycza również nieomylną drogę Szadrinowi.

Z całkowitą jasnością poznaje Szadrin, że, aby żyć lepiej, nie wystarczy rzucić front i wrócić do swoich, na wieś, do zagrody, do żony, krowy i konia - poznaje, że musi wpierw prawo do wolnego, lepszego życia wśród swoich obronić przed wrogami, kimkolwiek by oni byli: niemieckimi najeźdźcami, chciwymi ziemi rosyjskiej, czy burżujami, gotowymi przehandlować ojczyznę za cenę ocalenia swoich przywilejów. Szadrin dojrzewa do rewolucji i do stania się obywatelem tworzącego się państwa radzieckiego, dojrzewa jak miliony jego towarzyszy broni. Toteż - jak to pięknie objaśnia Pogodin w przemówieniu Lenina, zamykającym sztukę - w czasie, gdy rosyjskim ludziom z karabinami przestała ufać burżuazja, gdy poczuła przed nim zwierzęcy strach i gdy zawrzała ku nim dziką nienawiścią, prosty człowiek, przeciwnie, mógł nabrać nareszcie zaufania do ludzi z bronią, mógł w nich uznać swoje własne zbrojne ramię.

Już wprowadzenie na scenę postaci Lenina i temat ewolucji Szadrina wystarczają, by uprzytomnić, jak poważne i trudne - choć zarazem zaszczytne - jest zadanie teatru, wystawiającego "Człowieka z karabinem". A przecież Pogodin wprowadził ponadto do swej sztuki kilkadziesiąt osób, mających mniej lub więcej indywidualnie coś do powiedzenia, nie licząc tłumu statystów. Ileż tu zadań, którym podołać musi teatr, ileż pułapek, które musi umieć wyminąć! Przeniesienie "Człowieka z karabinem" na scenę wymaga świetnej zespotowości i żarliwej wiary w prawdę ukazywanych obrazów, a ponadto obciąża teatr olbrzymią odpowiedzialnością za wykonanie roli Lenina. Trzeba stwierdzić: Teatr Narodowy nie dał widowiska zespołowego, ale ma znakomite osiągnięcie właśnie o ile chodzi o pokazanie Lenina na scenie.

Roli tej podjęło się w Teatrze Narodowym aż dwu aktorów: Jacek i Ignacy {#os#1638}Machowski. Woszczerowicz potrafił pokazać pełnego człowieka, i wielkość Lenina i jego prostotę. Od scen najbardziej upolitycznionych (słowa oceny sytuacji politycznej Rosji w rozmowie ze Swierdłowem i Dzierżyńskim, starcie z delegacją eserowsko-mienszewicką, przemówienie, wypełniające całość sceny finalnej) do tak prostej rozmowy z Szadrinem i do subtelnej sceny w gabinecie w Smolnym, kiedy to Lenin rozmawia telefonicznie z redaktorem "Prawdy" i ze Stalinem, a mówi przyciszonym głosem, by nie zbudzić towarzyszy, śpiących obok - w każdej sytuacji potrafił Woszczerowicz podołać swemu zaszczytnemu zadaniu.

U Machowskiego więcej troski o szczegóły zewnętrzne, więcej nagromadzenia charakterystycznych ruchów i gestów Lenina, które w zagęszczeniu przestają chwilami sprawiać wrażenie naturalności i stają się grą. W tej grze kładzie Machowski silniejszy akcent na dobroć Lenina i jego stosunek do ludzkich spraw codziennych. Toteż najlepiej wypadają u Machowskiego te sceny, w których Lenin jest swojski, domowy (zwłaszcza ciepła, wzruszająca rozmowa telefoniczna).

Inni ludzie, inne sprawy w "Człowieku z karabinem" w Teatrze Narodowym?

Różne były zapewne przyczyny, dla których Teatr Narodowy nie zdobył się na dynamiczne widowisko, agitujące skutecznie w scenach rewolucyjnych. W scenach tych napięcie wiotczeje, agitacja zmienia się w ilustracyjność, ścicha do funkcji mówionych żywych obrazów. Nie zawsze w tym wina reżyserii - w miarę postępu akcji sztuki słabną jej walory dramaturgiczne, by wreszcie zastygnąć w kształt bardziej malarski niż teatralny - ale można chyba było bardziej ożywić pełną temperamentu, scenę przekonywania przez Szadrina żołnierzy Kiereńskiego. Toteż choć Korzeniewski włożył wiele gorącego wysiłku w opracowanie tekstu i uformowanie sytuacyj scenicznych, i chociaż znać jego wprawną rękę w niejednym pięknie opracowanym szczególe. "Człowiek z karabinem" nie należy do jego czołowych prac reżyserskich. Również nie osiągają sukcesu na miarę talentu swego twórcy dekoracje Daszewskiego, wyborne na przykład w odsłonie trzeciej (ulica przed pałacem milionera Sibircewa), ale wątpliwe już w ukazaniu wnętrza domu Sibircewów.

Mocną stroną przedstawienia jest Jan Kurnakowicz w roli Szadrina. Ale nie bez zastrzeżeń. Stosownie do swego temperamentu Kurnakowicz wysunął na pierwszy plan swoisty spryt, zdrowy pomyślunek Szadrina, wyrażające się w ciętych replikach i imponującej zaradności nieporadnego na oko żołnierza. Ale przez to zaciera się sprawa, której przy inscenizacji "Człowieka z karabinem" ani na chwilę nie wolno stracić z oczu - sprawa rośnięcia człowieka w rewolucji. Gdy oglądamy - świetną zresztą w swoim rodzaju - grę Kurnakowicza, często śmiejemy się od ucha do ucha; zbyt rzadko głęboko się wzruszamy. A przecież i w tej roli - jak w ogóle w całej sztuce - chodzi o portret syntetyczny, o realizm uogólnienia.

Tak więc "Człowiek z karabinem" w Teatrze Narodowym jest poniekąd popisem dwu solistów. A przecież i w pozostałych, poza Leninem i Szadrinem, planach akcji "Człowieka z karabinem" zarysowane są sytuacje wyraziste, dla aktora pociągające. Dotyczy to przede wszystkim wielkich przywódców partii, również wprowadzonych przez Pogodina na scenę. Role Swierdłowa i Dzierżyńskiego są nieme i z konieczności ograniczone do próby odtworzenia pewnych zewnętrznych cech postaci, natomiast na bliższym planie - choć aktywny tylko w jednej odsłonie. - znajduje się Stalin. Niestety, Zygmunt Hübner w żadnym procencie nie udźwignął roli: stalinowskie opanowanie było w jego grze ślamazarnością, siła, która powinna emanować ze Stalina, ustąpiła miejsca beznamiętności.

Z masy rewolucyjnego narodu wysuwa Pogodin obok Szadrina-chłopa jeszcze Czybisowapartyjnego robotnika i Dymowa-rewolucyjnego marynarza z historycznej "Aurory". W tej trójce usiłował Pogodin ukazać trzy typy rewolucyjnej, żołnierskiej psychiki. Niestety, ani Władysław Kaczmarski (Dymów) ani Józef Nowak (Czybisow) nie dali mocniej zarysowanych postaci. W analogicznej sytuacji - pomimo dość skąpego materiału scenicznego - potrafiły Wanda Łuczycka i Joanna Walter przekonywająco poprowadzić i ożywić role żony i siostry człowieka z karabinem.

Ukazując wielkoburżuazyjną rodzinę Sibircewów chciał Pogodin zaznaczyć w skrócie jej ewolucję od starej babki Lizy, która na zbuntowanych robotników znała jeden tylko niezawodny środek - kozaków - poprzez milionera Zachara Sibircewa, typowego rekina kapitalistycznego, aż po tępego, zdegenerowanego Witalika Sibircewa, słabego wnuka tyrańskiej babki. Tego wnuka plastycznie narysował Miłosz Maszyński, jego odrażającą, drapieżną babkę sugestywnie gra Ewa Kunina, natomiast Stanisławie Perzanowskiej nie wierzy się, że jest żoną "właściciela kawała Rosji", a Kazimierzowi Opalińskiemu też nie udaje się w nas wmówić, że reprezentuje wielką finansjerę carską.

Z obszernej listy pozostałych nazwisk na afiszu (niektóre powtórzone dwukrotnie) należy jeszcze koniecznie zacytować Igora Śmiałowskiego jako carskiego generała, Zygmunta Maciejewskiego w roli bolszewika Nikanora i Mariana Friedmanna, jako delegata mienszewickiego. Tadeusz Fijewski zbyt nerwowo przeszedł od stuprocentowego tchórzostwa do stuprocentowej odwagi, Tadeuszowi Woźniakowi daleko było do rewolucyjnego komisarza. Danuta Wodyńska dowcipnie karykaturuje angielską guwernantkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji