Artykuły

Juliusz Cezar - reaktywacja

"Juliusz Cezar" w reż. Marka Weissa w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Jacek Hawryluk w Ruchu Muzycznym.

Wiernym czytelnikom, zwłaszcza kolumn poświęconych europejskiemu życiu muzycznemu, nie trzeba specjalnie tłumaczyć, że opery Handla weszły na stałe do repertuaru najważniejszych teatrów operowych, a pewne tytuły, między innymi Juliusz Cezar, Alcyna i Semele, skoro tylko się pojawią biją rekordy popularności (o czym skrupulatnie zawiadamiają na tych łamach recenzenci). Handla kocha zarówno publiczność, jak wykonawcy. Nie tak dawno - być może Państwo pamiętają - pierwszą rolę Handlowską dołożył do swego i tak obszernego repertuaru Placido Domingo (w Madrycie i w Waszyngtonie śpiewał Bajazeta w Tamerlanie). Wszyscy doceniają wartość dzieł Handla, poza włodarzami naszych teatrów, gdzie jego oper nie uświadczymy. Jedyną polską instytucją która dba o ten repertuar, jest Warszawska Opera Kameralna - to jej zawdzięczamy najważniejsze wystawienia Handla w ostatnich dekadach: w 1977 roku pokazano Ariannę, potem zaś Imenea i Rinalda. Teraz, u progu Roku Handlowskiego (w 2009 roku przypada 250. rocznica śmierci kompozytora) Stefan Sutkowski sięgnął po Juliusza Cezara, który w Warszawie został wystawiony po raz ostatni... 46 lat temu: w Teatrze Wielkim pod batutą Mieczysława Mierzejewskiego i w reżyserii Ludwika Rene. Ten sam Juliusz Cezar ("Giulio Cesare in Egitto"), który ustawia ogonki przed kasami oper na świecie i tylko w pierwszej połowie 2009 roku zostanie wykonany w Bilbao, Bloomington, Duisburgu i Glyndebourne - nie miał u nas współczesnego wykonania w zgodzie z praktyką historyczną.

Tym bardziej cieszy inicjatywa, cokolwiek powiedzieć wciąż pionierska, ważna, choć niestety nie do końca udana. Marek Weiss (już nie Grzesiński), reżyser spektaklu, wymyślił go sobie następująco: "Akcja rozgrywa się w magicznej czarnej skrzynce, która oznacza Teatr, a więc Świat w dowolnym miejscu i czasie". Mamy zatem Teatr/Świat, właściwie niezmienny (stały, ponadczasowy), któremu grupa mimów stara się przywrócić dawny blask (przed każdym aktem mimowie wprowadzają na scenę muzyków). Trzy akty dzielą się na cztery obrazy - "w ten sposób cała opowieść będzie zawarta w równie magicznej liczbie dwunastu odsłon", konkluduje wstęp streszczenia.

W przedstawieniu Weissa nie ma jednak szumnie zapowiadanej magii. Jest za to wiele skromności, prostych zabiegów scenicznych, które w kameralnej przestrzeni podkreślają bieg akcji dramatycznej i jej nagłych zwrotów. W czerni i w bieli, niemal bez żadnych innych kolorów, bez różnicowania i nasycenia światłem. Spektakl ożywia choreografia Izadory Weiss - zwłaszcza tańce i pląsy Kleopatry

i Cezara (odpowiednio Olgi Pasiecznik i Anny Radziejewskiej), w której naiwności przeważa urok i dobra zabawa. Najpoważniejszy zarzut polega jednak na tym, że Weiss nie stworzył w dziele Handla zapadających w pamięć "scen charakterystycznych", nie poprowadził śpiewaków, nie zmusił ich do działań aktorskich. Oni po prostu są wypełniając to (niezbyt) magiczne pudełko swoim głosami. A to zdecydowanie za mało.

Muzycznie warszawski Juliusz Cezar stał pod znakiem Olgi Pasiecznik, która po raz pierwszy wykonała partię Kleopatry, choć przecież Handla śpiewa od lat (ostatnio Morganę w Alcynie i Semele). Tej roli, napisanej dla znakomitej Franceski Cuzzoni, brakowało w jej repertuarze. Kleopatra Pasiecznik okazała się popisem pięknego śpiewu barokowego, znakomitej dykcji i finezji ozdobników. Wokalistka należy dziś do ścisłego grona artystów współpracujących ze specjalistami od muzyki baroku, a stałe kontakty z Minkowskim, Jacobsem, Dantone i Spinosim przynoszą doskonałe rezultaty. Barokowe interpretacje Pasiecznik mają swój styl, klimat, są przemyślane, stąd każde pojawienie się śpiewaczki na scenie podnosiło temperaturę na sali. Podobała mi się też Dorota Lachowicz (jako Kornelia); dobry był Jarosław Bręk (Achillas). Dynamiczna i męska Anna Radziejewska w roli Cezara zawiodła niestety wokalnie. Podobnie jak Jacek Laszczkowski w partii Seks-

tusa i nieco histeryczny sopran męski Jan Monowid (Ptolemeusz).

Zespół Instrumentów Dawnych WOK Musicae Antiąuae Collegium Varsoviense poprowadził Władysław Kłosiewicz, który do Handla ma rękę znakomitą. Zjednoczenie całego zespołu - orkiestry w kanale, trzech grup continuo, w tym dwóch pomieszczonych na scenie - wymaga sprawnej koordynacji. Nie wszystko się udało, ale radości i tak było wiele. Po raz kolejny brawurowe arie i wirtuozowskie popisy instrumentalne uświadomiły mi wyjątkowość tej partytury, której wykonania słucha się przez trzy godziny z szeroko otwartymi uszami. Juliusz Cezar powróci do WOK-u w Roku Handlowskim. Ze spektakli powstało nagranie (pierwszy polski Cezar) - wszystko zatem wskazuje, że lekcja została odrobiona. Oby inne teatry operowe poszły śladem Sutkowskiego, bo spoglądając na katalog dzieł Handla jestem jakoś dziwnie spokojny, że tytułów godnych wystawienia nie powinno zabraknąć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji