Artykuły

Lalka 2008, czyli Łęcka jak Paris Hilton

- Jestem wierny myśli Prusa, a nie literze tekstu, bo nie wydaje mi się, że literatura powinna być czymś dominującym w teatrze. Chcę powalczyć o autonomię teatru jako sztuki, która jest przecież dziedziną wieloznaczną, która powinna prowokować wiele interpretacji - mówi reżyser WIKTOR RUBIN przed premierą "Lalki" Prusa w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

Premiera "Lalki" [zdjęcie z próby] na motywach powieści Prusa w Teatrze Polskim. - Kiedy religia przestała w Europie Zachodniej porządkować świat, boskim kultem obdarzyliśmy gwiazdy popkultury. Kiedyś każdy chciał znać Lubomirskich, dziś chwalimy się, że jedliśmy kolację z Rubikiem - mówi reżyser spektaklu Wiktor Rubin

Teatralna "Lalka" wg powieści Prusa to - w zamyśle reżysera - przed wszystkim opowieść o współczesnej arystokracji: gwiazdach mediówKatarzyna Kamińska: Podkreślasz, że pierwszym impulsem, który wpływa na wybór tekstu, są emocje. Jakie emocje towarzyszą "Lalce"?

Wiktor Rubin: W liceum przeczytałem "Lalkę" bardzo emocjonalnie. Wtedy mnie zachwyciła. Kiedy przeczytałem ją jako dorosły człowiek, byłem bardziej krytyczny, ale nadal utożsamiałem się z Wokulskim. Są tam przegadane partie, długie opisy. Prus pisał świetne monologi wewnętrzne, oddawał klimat różnych miejsc, co ważne dla teatru. Gorzej radził sobie w dialogach. Ale mimo tego ujrzałem "Lalkę" z całym jej kontekstem kulturowo-społecznym. Zobaczyłem marionetkowość bohaterów, którzy świetnie opisują dzisiejsze społeczeństwo. Sami często przypominamy manekiny, żyjemy bezmyślnie. Pozostaje pytanie: Kto nami kieruje? Kiedyś to był Bóg czy fatum, teraz to niewidzialna ręka kapitalizmu.

Przy całej sztuczności bohaterów, odnajdujesz w "Lalce" prawdziwego człowieka?

- Tak, i ten wątek jest dla mnie bardzo ważny. To kontynuacja mojej teatralnej opowieści o człowieku. W "Terrordromie Breslau" mówiłem o świecie zdehumanizowanym, pozbawionym ludzkich odruchów. W "Cząstkach elementarnych" także opowiadam o śmierci człowieczeństwa, ale bohaterowie są tam bardziej żywi, mniej plakatowi. "Lalka" jest natomiast w pełni ludzką opowieścią o Wokulskim i drodze, jaką pokonuje, szukając tożsamości. To bohater rozdarty: pomiędzy konserwatystą Rzeckim a wyzwoloną Izabellą, między bogactwem a biedą, duchowością a cielesnością, którą uosabia Łęcka.

Inni bohaterowie nie mają ludzkich cech?

- Prus świetnie portretował pewne typy ludzkie, stąd też ich nazwiska: Starski mógłby równie dobrze nazywać się Gwiazdorski, Wąsowska to wyzwolona kobieta uganiająca się za wąsami, Rzecki jest obrońcą starego porządku. Ja staram się zajrzeć w głąb w tych postaci, odkryć ich drugie dno. Łęcka - mimo że w powieści jest obiektem westchnień, adoracji, targu - miała fascynujący mnie pociąg do nierealności, kochała Apolla. Konstruując jej postać, szedłem tym tropem.

Jak dużo jest "Lalki" Prusa w Twoim spektaklu?

- Jestem wierny myśli Prusa, a nie literze tekstu, bo nie wydaje mi się, że literatura powinna być czymś dominującym w teatrze. Chcę powalczyć o autonomię teatru jako sztuki, która jest przecież dziedziną wieloznaczną, która powinna prowokować wiele interpretacji. To właśnie odróżnia ją od życia codziennego. Postrzegamy je w kategoriach zero-jedynkowych i upraszczamy, co w efekcie powoduje chaos. Dobrym przykładem tej wielowarstwowości jest Rzecki - w dzisiejszym rozumieniu antysemita. Ja uciekam od pokazania go w ten sposób. To człowiek o dobrej woli, a jego poglądy są dziedzictwem społecznym.

"Lalka" jest mityczną powieścią w historii polskiej literatury. Wszyscy wiemy o czym "Lalka" jest: o sporze: romantyk czy pozytywista, o pracy u podstaw, itd. Banalizujemy ją, a dla mnie to przede wszystkim rzecz o tym, czym jest współczesna arystokracja.

Do jakich dochodzisz wniosków?

- Zapytałem kiedyś sam siebie: Dlaczego, gdyby do tego pokoju wszedł Michael Jackson, spociłyby się nam dłonie? Kiedyś arystokraci portretowali się na obrazach, dziś setki stron w mediach poświęcone są nowej arystokracji, która tworzy wzorce i pokazuje, jak trzeba żyć. Mógłbym zrobić "Lalkę" w kostiumach z epoki, ale co bym tym powiedział? Że arystokracja była warstwą zepsutą? To już wiemy.

Czyli Łęcka była kimś w rodzaju Paris Hilton?

- Dokładnie tak. Opisy miłości Wokulskiego do Izabeli przypominają wyznania fana z forum internetowego... "Lalka" jest dla mniej rodzajem gorzkiej refleksji. - Kiedy religia przestała w Europie Zachodniej porządkować świat, boskim kultem obdarzyliśmy gwiazdy popkultury. Kiedyś każdy chciał znać Lubomirskich, dziś chwalimy się, że jedliśmy kolację z Rubikiem.

Ale czy porównanie współczesnej Polski do rzeczywistości opisywanej przez Prusa nie jest uproszczeniem?

- Ja opowiadam o momencie zamętu ideowego, chwili, kiedy pewne pojęcia kształtują się na nowo. Przechodzenie z komunizmu w kapitalizm to już temat przerobiony w teatrze i w publicystyce. Tyle że nie mówimy o braku tożsamości, który nas dosięga w efekcie tych zmian. Na naszych oczach zmienia się pojęcie narodu, za chwilę będziemy siebie nazywać Europejczykami. Wszyscy nosimy te same ciuchy, przeglądamy te same strony internetowe i gazety. Pytanie: Co to w takim razie znaczy, że jesteśmy Polakami? Kapitalizm wymusza na nas stałą migrację, elastyczność, tymczasowość. Zwykłe pójście na spacer się nie opłaca. Żeby żyć, trzeba konsumować, czyli samemu stać się produktem zgodnym z medialną propagandą.

***

Wiktor Rubin (właść. Paweł Wojtczuk) - rocznik '78, wyreżyserował m.in.: "Terrordrom Breslau" i "Cząstki elementarne" w Teatrze Polskim we Wrocławiu, "Lillę Wenedę" w gdańskim Teatrze Wybrzeże, a także "Tramwaj zwany pożądaniem", "Drugie zabicie psa" i "Przebudzenie wiosny" w Teatrze Polskim w Bydgoszczy

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji