Artykuły

Janda, cóżeś ty narobiła?

"Bóg" w reż. Krystyny Jandy w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Barbara Hirsz w Trybunie.

Prawdziwym bogiem tego przedstawienia jest Krystyna Janda. To bóg śmiejący się, pełen ironii, z radością reżyserujący iście boską komedię, do której wciąga - sam przy tym się bawiąc - Woody Allena, aktorów i widzów.

"Bóg" reprezentuje typ prostoty ewokującej bogactwo skojarzeń osiągalny dla mistrzów. W sztuce, która jest parodią literacką i teatralną, zabawą schematami i konwencjami, pisarz ironista kreuje swoje własne theatrum mundi. Oto dramatis personae w trakcie przedstawienia Woody Allena poszukują autora pragnąc spełnić swoje przeznaczenie. Można tu wskazać pirandellizm nie tylko w konstrukcji tekstu, ale także w sensie filozoficznym, kiedy to poddaje się w wątpliwość tak zwaną realność. I pokazuje ludzkie marionetki uwikłane w coś tak pozornego i umownego jak nasz świat. Do tego dochodzi jeszcze rodzaj nowoczesnego humoru z błazenadą nierozdzielną od szyderstwa. Mottem utworu mógłby być przecież aforyzm Woody'ego: "Panie mój, Panie! I cóżeś Ty w końcu narobił?"

Inscenizując tę rzecz trzeba pokazać dramaturgię kawału. W tym celu Janda oferuje przeróżne teatralne sztuczki. Tworzy ucieszne widowisko, w którym wszystko jest możliwe. Do jednego kotła wrzuca antyk, współczesne żarty, głos Woody Allena i polską prowincję, nawet aluzje do samej siebie. Obnaża tricki sceniczne oraz pośladki panów z Montowni, bawi się samym aktorstwem, aktorem grającym wiele postaci, obsadza Marię Seweryn w roli mężczyzny, a Michała Breitenwalda ubiera w renesansowy kobiecy kostium. Wykłóca się nawet z samym Woody Allenem i nie pozwala, by zrobił nam brzydki kawał Jej bóg nie umiera. To tylko teatralna igraszka, by napędzić widowni straszka. I w poincie spektaklu właśnie jak deus ex machina zjeżdża do nas i życzy szczęścia bóg pozoru - aktor, magik, cudak.

Całość ma wdzięk komedii cudów i niespodzianek. Wraz z kolejnymi postaciami wpadamy coraz to do innej stylistyki. Ale najśmieszniej jest wtedy, gdy wpadamy do sztuki "Niewolnik" Schizokratesa - Cezarego Żaka. Pełno tu ruchu,

gagów, akrobacji, napięć komicznych i nagłych zwrotów akcji Dmuchająca scenografia Arkadiusza Kośmidra sprzyja wykreowaniu numerów pantomimicznych, w których Maria Seweryn jako niewolnik oraz Patrycja Szczepanowska jako podlaska metresa dowcipnie grają plastyką pozy. Dzięki pomysłowej choreografii niewolnik mógł pokonać wiele kilometrów, spotkać na swej drodze wszędobylskich amerykańskich podróżników i dotrzeć do dumnie nadmuchanego Króla - Piotra Machalicy. Company Montownia rozśmiesza publiczność do łez parodią antycznego chóru. Panowie uwijają się na scenie niczym Monty Python, choć to chór liryczny nie grają na lirach, lecz dmuchają na gitarach, a ich anielskie głosy fałszują aż po niebiosy. To wszystko w jakimś surrealnym rytmie zakomponowanym przez Pawła Mykietyna toczy się na dmuchawie rozwiewającej kostiumy, zmieniającej kształty postaci, podwiewającej spódnice.

Janda! I cóżeś Ty narobiła? - śmiała się Wyrozumska obserwując cały ten zgiełk podszyty ideą metafizycznego cyrku. - To artystka tak doskonała, że w swojej Polonii boga wydmuchała!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji