Garderobiany
GRANA jest w Warszawie, w Teatrze Powszechnym sztuka, o której głośno. Pisze się o niej w superlatywach, dostać się na spektakl - to loteria. Zygmunt Hübner wyreżyserował polską prapremierę "Garderobianego" Ronalda Harwood'a. W roli tytułowej Wojciech Pszoniak, jego partnerem w zabawie w teatr - życie jest Zbigniew Zapasiewicz.
Ileż to razy w wielu przeciętnych i śmiertelnych nieśmiało zakiełkowała myśl - raz być kimś innym, pojawić się w miejscu jakby nie dla nas wyznaczonym i roli nie dla nas napisanej. Przyczyny owych potrzeb odmiany własnego "ja" bywają różne. Te najbanalniejsze wynikają z emocji które trudno z siebie wyrzucić. Zwykła zazdrość chęć "zagrania komuś na nosie" zawiść, niosą w sobie także wstydliwie ukrywane marzenia o zmianie ról. To nic nadzwyczajnego. Przewinęło się już przez karty literatury, przeniosło w doświadczeniu. Wielki Szekspir w "Jak wam się podoba" pisał: "Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają". Świat zaludniają komedianci grający różne role - ekspedientów, urzędników, handlarzy, drobnych oszusów, czy też wielkich polityków, intelektualistów i aktorów. Zwyczajne wydaje się pasjonowanie się sztuką tworzenia z siebie kogoś innego, przybieranie innego charakteru niż swój własny, udawanie, że jest się innym - najczęściej lepszym, mówienie czegoś innego niż się myśli. Ta gra często toczy się swobodnie, bowiem szlifowanie trwa latami. Staje się przyzwyczajeniem. Jeśli wejdzie w nawyk twarz aktora - amatora jest nieprzenikniona, a dla tych, którzy go obserwują rozszyfrowanie prawie niemożliwe, choć obiegowo każdy pragnie zachować "własną twarz". To być może też jedna z ról.
Ronald Harwood przedstawił w swej sztuce owe teatralne życie. Choć rzecz dotyczy niby tylko teatru i wokół niego sie dzieje. Ale odczytać można bez trudu cóż znaczy "zajrzeć za kulisy", "wypaść z roli" albo z farsy zrobić tragedię.
Autor przybył do Anglii z Południowej Afryki mając lat kilkanaście. Próbował studiować w londyńskiej Royal Academy of Dramatic Art, ale dość szybko wszedł po prostu w życie teatru. Zaangażował się do zespołu i przez 7 lat był aktorem, później garderobianym. Zaczął pisać w roku 1960. Jest autorem powieści, sztuk teatral nych, scenariuszy filmowych i 13-częściowej historii teatru przygotowanej przed 4 laty dla BBC.
Prapremiera sztuki "Garderobiany" odbyła się 1980 roku w Manchesterze, potem zrealizowano film licznie obsypany nagrodami na festiwalach. Polska prapremiera jest z pewnością wydarzeniem teatralnym zimowych miesięcy.
Przenieśmy się więc do teatru na angielskiej prowincji. Jest rok 1942. Trwa wojna, której echo słychać tylko. Naloty przerywają przedstawienia. Całe okrucieństwo zamknęło się w ludziach, nie mówią o nim, ale wiedzą, że jest i może ich dotknąć w każdej chwili. Dyrektor teatru - Sir (Zbigniew Zapasiewicz) ma wieczorem zagrać "Króla Leara", ale okazuje się, że trwająca w nim wojna nerwów, ciągła zamiana ról, wcielanie się w tolerowanych i obcych bohaterów powoduje załamanie. Trzeba będzie odwołać przedstawienie, bowiem Sir chory i słaby znalazł się w szpitalu. Garderobiany (Wojciech Pszoniak) nie chce do tego dopueścić, bo zna swego dyrektora, wie, że nie ma dla niego, ważniejszej rzeczy niż co wieczór być kimś innym. Prowadzi więc swoją grę z administratorką Madge (Ewa Dałkowska) i z Lady - żoną (Elżbieta Kępińska) i wreszcie z samym pryncypałem, który uciekł ze szpitala i pojawił się w teatrze. Gra idzie o najważniejsze - Sir musi przemóc siebie, własną słabość, ucharakteryzować się, przebrać i stanąć przed publicznością, która w tych okropnych dniach oczekuje choć na chwilę wejścia w inny, lepszy, teatralny świat. Między Garderobianym a dyrektorem toczy się walka prawdziwa i gra pozorów. Miesza się teatr z życiem. Wszyscy w tym grają swoje role, ale i nagle przechodzą do zupełnie innych działań, by stworzyć ową szansę przeistoczenia się w kogoś. Ról się nie wybiera. Pisze je sytuacja, w której wszyscy się znaleźli. Trzeba się przystosować. Nie jest to łatwe. Marzenia, tęsknoty, nadzieje, miłość, zawiść i nienawiść - te wszystkie stany przeplatają się w błyskawicznym tempie. Czasu jest mało - publiczność czeka. Ta publiczność - to zewnętrzność, to los.
Wojciech Pszoniak przez kilka lat nieobecny w naszym teatrze, przyjechał, by zagrać tę rolę gościnnie. I dał popis znakomitego aktorstwa. Jego Garderobiany jest mistrzem kabotyństwa, miękkości, szybkich reakcji na niespodziewane wydarzenia, ciągłej zamiany: od usłużności i uległości po bunt i gniewny ton. Wydaje się tak wyćwiczony w swej życiowej roli garderobianego, że żadna zachcianka ani zniewaga dyrektora - aktora nie jest w stanie wytrącić go z jego obowiązków. Umie chronić, umie walczyć, umie się upić i gwałtownie wytrzeźwieć. Wszystko zaplanować, doprowadzić do wyjścia swego chlebodawcy przed kurtynę i zagrania tego wieczoru "Króla Leara" Nie przewidział tylko jednego - śmierć dyrektora była cicha i nieteatralna.
To nagłe zawieszenie własnej roli przeraża Garderobianego. Co teraz z nim będzie, jaką zagra z teatralnych bądź życiowych ról. A Sir - Zbigniew Zapasiewicz jest w niezwykłej aktorskiej formie. To rola dla tego wielkiego, grającego oszczędnie i nerwowo aktora. Reaguje na wszystko co go otacza, bo jego wrażliwość kształtowało życie. Przeszedł niejedno, ale został wierny swojej największej pasji i miłości - teatrowi. Umiał zmieniać twarz, umiał przebierać się z kostiumu w kostium, umiał też zwalczać obojętnych, ale słabości własnej - fizycznej nie mógł przezwyciężyć.
Tej dwójce znakomitych aktorów, tworzących swój sceniczny los, sekundują pozostali wykonawcy. Role drugoplanowe Zygmunt Hübner obsadził precyzyjnie. Elżbieta Kępińska, Ewa Dałkowska, Bronisław Pawlik, Marta Klubowicz, Mariusz Benoit. Tło w teatrze życia Pszoniaka i Zapasiewicza, ale bez niego nie zaistniałoby to przedstawienie.