Artykuły

Szekspir w remizie strażackiej

Z Szekspirem można wszystko. Kto nie wierzy niech spieszy czym prędzej do Teatru Starego na "Poskromienie złośnicy", w reżyserii Zygmunta Hubnera. Obejrzeć tam może widowisko pt. "Męczeństwo i ślub Kasi Sekutnicy wystawione przez zespół Remizy Strażackiej w Kaczych Dołach, pod kierownictwem sierżanta Kaczorka". Proszą mnie nie posądzać o tanie dowcipy, "podsumowujące" przedstawienie - niech Muzy bronią! Ten drugi tytuł sztuki Szekspira, znanej "Poskromienie złośnicy", (pisałem z plakatu-transparentu rozwieszonego na scenie.

"Hamleta" grywano we frakach i w naturalistycznej scenerii, udziwnionego i romantycznego. Przygody podobne spotykały niemal wszystkie sztuki Szekspira na scenach świata, by w myśl zasady, że dobry dramaturg wytrzyma wszystko (do pewnego stopnia jest to prawdą, choć nie należy z próbowaniem przesadzać!). Ktoś (bodaj nie osamotniony) twierdził, że Szekspir był genialnym grafomanem, że większość jego tekstów jest zręczną kompilacją wątków konwencjonalnych, z którymi "należy coś zrobić", by nie raziły banalnością. Zresztą, jeśli wierzyć wywodom Stanisława Lema z jego "Filozofii przypadku", wartość dzieła jest kwestią otoczki, jaka wokół niego z latami narasta; w ten sposób nawet omyłki i słabości są włączane w poczet rzeczy dobrych. Argumenty te podsuwam Z. Hubnerowi, gdyby mu czyniono zarzuty, że "szarga klasyka"...

Zabawa zapowiada się szampańsko: przedstawienie otwiera krótki koncercik strażackiej orkiestry, jako uwertura do remizowych występów. Później dzieją się rzeczy, od których może rozboleć głowa wielbiciela klasyki albowiem tekst Szekspira, w dalekim od namaszczonego charakteru tłumaczeniu J. S. Sity, ulega zdumiewającym metamorfozom. Podawany jest z dykcją, charakterystyczną zapewne dla amatorskiego zespołu z Pikutkowa, którego członkowie na dokładkę zapoznali się przed występem z "likierem strażackim" (wódka czysta zwykła z czerwoną etykietą). Walą się prymitywne dekoracje, bohaterowie plączą się w kostiumy, powydobywane ze skrzyń dziadków - aż dziw, że w Kaczych Dołach rachowało się z dawnych, kapitalistycznych czasów tyle cylindrów, i frak nawet! Strażak-sufler raz po raz zasypia, pozbawieni jego pomocy aktorzy-strażacy się mylą, a czasem, poniesieni temperamentem ludu polskiego podczas remizowych jubli, wręcz "naparzają się" (naparzanie - element zabawy nieodzowny, polegający na rękoczynach, w niektórych okolicach kraju wysoko ceniony podczas uroczystości rodzinnych i publicznych). Raz nawet zdarza się pożar, wszyscy ruszają więc na ratunek, ale kończy się to przy biesiadnym stole. Oczywiście, gdyby nie fakt, że wszystkie owe atrakcje zostały zaplanowane, opis ów oddawałby rzeczywistość monstrualną. A że dobrzy aktorzy udawali, iż są w remizie, czyli grali złych aktorów, bawiliśmy się - no bo co mieliśmy robić?

Żarty na bok; pomysł Hubnera jest na pewno osobliwy, i choć w samym założeniu tkwią pewne niebezpieczeństwa, ma szansę gromadzić publiczność i bawić ją. Pokazanie repertuaru chwytów teatru amatorskiego, niekiedy aż wyjaskrawionych i skarykaturowanych, może przynieść dużo radości widzowi - i niesie jej niemało. Konwencjonalność pewnych sytuacji w starciu ze stylizowaną nieporadnością wykonawców, z włączaniem przez nich do sztuki sytuacji i słów "z życia", to również chwyt interesujący i komediowy. Akcja toczy się jakby na dwóch, ściśle splatających się z sobą płaszczyznach: życiowej i "literackiej". Jest żywa, pełna gagów i tego, co młodzieżowy żargon nazywa "grepsami", a co stanowi żelazny repertuar scenek studenckich od lat. Ale - czas na "ale".

Rozmawiałem kiedyś z jednym z krakowskich reżyserów, który żalił się, że "chwyty", jakie w teatrze studenckim są naturalne i bawią m. in. na pewnej nieporadności amatorskiej i wynikającej stąd zabawie, w wykonaniu aktorów zawodowych z reguły się nie sprawdzają. Okazuje się, że teatr, umiejący wszystko niemal imitować, nie bardzo daje sobie radę z podrabianiem czegoś, co zakłada spontaniczna nieznajomość aktorskiego rzemiosła. Toteż miejscami wykonawcom "Poskromienia złośnicy" (vel Kasi Sekutnicy) nie udało się przekonać nas, że są amatorami (lub amatorów udawać potrafią), co niewątpliwie odbiło się na częstotliwości śmiechu na sali.

Repertuar amatorów bywa ograniczony, toteż i parodiowanie ich ma dość organiczone możliwości, wykazując tendencję do powtarzalności, zasię każda powtarzalność nudą pachnie. Poziom humoru, jaki "tryska" ze sceny, jest bardzo nierówny: chwyty jak z budy cyrkowej mieszają się z bardziej wyrafinowanymi. Wreszcie reżyser, nie chcąc zapewne przeciągać struny, nie utrzymuje konsekwentnej dwutorowości akcji; niektóre sceny, jak np. nawracanie sekutnicy, mają "autonomiczną" wartość teatralną, mogłyby być włączone w tok normalnego" spektaklu sztuki Szekspira,

A jednak potwierdza się reguła, że dobry zespół potrafi - częściowo przynajmniej - zrekompensować luki w koncepcji. Babtysta (Marian Jastrzębski), Hortensjusz (Kazimierz Kaczor), Gremio (Andrzej Kozak), Grumio (Stanisław Gronkowski), Tranio (Tadeusz Kwinta) i Bakałarz (Wojciech Ruszkowski) uwijają się jak w ukropie, choć odnosi się wrażenie, jakby niektórzy z nich nie do końca byli przekonani o sensie tego, co robią. Towarzyszą im trzy damy: Marta Stebnicka (Wdowa), Anna Polony (Kasia) oraz Ewa Ciepiela (Bianka). Stebnicka śpiewa piosenki i sroży się jako "demoniczna wdowa", zaś Polony jest niemal wampirem na scenie, poskromionym bez reszty, ku przestrodze wszystkich pań, przez stanowczego męża. Zabawna scenografia L. Minticz i J. Skarżyńskiego oraz ilustracja muzyczna L. Lica dopełniają całości - w końcu pierwszej od dłuższego czasu z takim rozmachem zrobionej sztuki rozrywkowej na krakowskich scenach.

Wiliam Szekspir: Poskromienie złośnicy. Przeł.: Jerzy S. Sito. Reż.: Zygmunt Hubner. Scen.: Lidia Minticz i Jerzy Skarżyński. Oprac. muz.: Lesław Lic. Współpr. reż.: K. Kaczor i A. Kozak. Teatr Stary.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji