Artykuły

Współczesność i antyk w Starym Teatrze

Przedstawienie jest piękne, o rozległych liniach dramatycznych. Pomysł inscenizacyjny prosty: Zygmunt Hübner w Teatrze Starym im. H. Modrzejewskiej artystom dramatycznym zaproponował proste poruszanie się w klasycznymi kostiumie, okazywanie namiętności tam, gdzie tekst do tego zmusza. Oto "Oresteia" Aischylosa w przekładzie Macieja Słomczyńskiego

Scenografia Lidii Minticz i Jerzego Skarżyńskiego ukazuje potężne drzwi pałacu Atrydów, przemyślnie otwierające się na trzy strony: na boki i ku górze. Ogromne kamienie uwiązane na grubych linach, kamienny grób, kamienne konstrukcje. Wreszcie muzyka, przejmująca muzyka Stanisława Radwana. Tak oto bez huków, rozgłosu i sztucznego potrząsania premierą zobaczyliśmy trzy części - całą trylogię Aischylosa: "Agamenona", "Ofiarnice" oraz "Eumenidy".

Jak się rozgrywa ta rzecz poświęcona zbrodni (pierwsza cześć), karze (druga część) i przebaczenm (część trzecia)? Przede wszystkim na planie stali świadomości społecznej, to znaczy w konkretnym czasie samego autora, wielkiego artysty starożytności. Jest to epoka zamierzchłych już dla samego artysty podań bajecznych. Trylogia ta powstała w 458 roku przed Chrystusem. Całe sprawa zbrodni Klitemnestry która zabija Agamemnona powracającego spod Troi, pomsty Orestesa na matce Klitemnestrze i przebaczenia jakiego udziela mścicielowi krzywd bóg Apollo jest próbą opisania losu, ludzkiego przeznaczenia. Wielkość greckiego twórcy polega właśnie na prostym pytaniu: czy człowiek może godzić się ze swym losem, czy może uciec przed przeznaczeniem - historią? Odpowiedzi nie ma. Jest tylko przerażenie własnym losem. W tym względzie reżyser okazał się jeszcze raz człowiekiem o głębokiej kulturze teatralnej i literackiej.

Chór starców z Argos, chór bramek trojańskich i chór Erynii w rzeczy sarniej śpiewają. Śpiewają przejmujące melodie, nieco przypominające Pendereckiego "Tren Ofiarom Hiroszymy" i "Stabat Mater". Śpiewają rzecz o władcach, bogach, mordzie, ojczyźnie i przywiązaniu do swych dziejów. Są to sceny głęboko przejmujące , robią wrażenie dopracowania wprost idealnego. Ten chóralny komentarz odnalazł przede wszystkim w postaci Klitemnestry (wielka rola Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej) artystkę godną przeznaczeń: jej rozpacz, zbrodnia i głos zza światów stanowiły zwartą całość. Inne role niestety (choć nie wszystkie) były zbyt szkicowe. Sądzę, że kolejne spektakle przyniosą im wyrównanie proporcji.

Hübner udowodnił podczas swej kolejnej bytności w Krakowie, że teatr rozumie jako pryzmat dla obserwacji spraw wielkich: filozofii bytu, losu ludzkiego, wiary i niewiary, miłości i zdrady. Z chórów głównie uczynił przedmiot zainteresowania publiczności. W chórach rozegrał cała sprawę, w Teresie Budzisz-Krzyżanowskiej skupiając owe przeznaczenia nieodwracalne. Chociaż gest przebaczenia zapowiadał, był przeczuciem w tekście Aischylosa innej filozofii, i wolnej od zemsty bogów. Muzyka Radwana stwarzała nastrój grozy, rozterki i przebaczenia. Trudno: poza tą ilustracyjność wyjść nie można. Zresztą chóry z przodownikiem i przodownicami zechciały tę intencję reżysera dobrze zrozumieć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji