Artykuły

Playboy sprzed trzech wieków

Dobra passa nie opuszcza poniedziałkowego Teatru Telewizji. No i cieszymy się z tego podwójnie, bowiem w innych rewirach telewizyjnego programu nie za dużo ostatnio uświadczysz atrakcji.

Ostatni spektakl - "Don Juan" {#au#84}Moliera{/#} - w bardzo wyrazistej i realistycznej inscenizacji Zygmunta Hübnera, wsparty inteligentnym błyskotliwym aktorstwem Jana Englerta (Don Juan), a nade wszystko wspaniałą kreacją Wojciecha Pszoniaka w roli Sganarela - stał się pięknym i frapującym wieczorem teatralnym.

Zygmunt Hübner odczytał tę siedemnastowieczną sztukę jakby na nowo, sprowadził ją z piedestału teatrum na ziemię, jej bohaterom jakby przydał cech ludzi nam współczesnych (w czym pomógł potoczysty tekst w nowym przekładzie Bohdana Korzeniowskiego), nie tracąc przy tym nic po drodze z uroków molierowskiej dramaturgii i moralizatorstwa.

Don Juan - uwodziciel i cynik, sceptyk i racjonalista - bohater dziesiątków utworów największych poetów i dramaturgów ostatnich trzech stuleci, objawił się w telewizyjnym widowisku w postaci siedemnastowiecznego playboya (by posłużyć się trafnym określeniem reżysera), niezbyt odległego w sposobie bycia i myślenia od podobnych mu istot nam współczesnych. Oczywiście, stało się tak w dużym stopniu za sprawą Jana Englerta, który miejscami przypominał wprost swego bohatera z filmu "Poślizg". No i dobrze. Zresztą i Wojciech Pszoniak zagrał służącego Sganarela soczyście i zupełnie inaczej niż to niesie teatralna tradycja tej roli: wesołka - mentora.

A więc "Don Juan" odbrązowiony, odmitologizowany? Na pewno - choć nie uwspółcześniany na siłę. Po prostu poprzez trafne i efektowne zarazem odczytanie - bliższy dzisiejszemu widzowi. Niegdyś Molier przy okazji tej sztuki gromił wielmożów za pogardliwy stosunek wobec innych stanów, za pewność siebie i samowolę. Zdanie, że "pochodzenie bez cnoty jest niczym" brzmiało jak wyzwanie w królewskim teatrze. Dziś dzieło Moliera nie wzburza, raczej zaciekawia jak portret niecodziennej osobowości. Tak je właśnie przedstawili twórcy telewizyjnego spektaklu.

"Don Juan" stał się dalszym ciągiem aktorskiego festiwalu Elżbiety Starosteckiej. Po "Przepióreczce", "Balladzie tramwajowej" i "Czarnych chmurach" bardzo pięknie przedstawiła się w roli Donii Elwiry. Chciałbym jak najdłużej oglądać tę urodziwą i wielce utalentowaną aktorkę w TV. Pamiętam jednak parę takich "seriali", której nagle się urywały. Tfu, odpukajmy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji