Artykuły

"Zmierzch długiego dnia"

Rzadka Eugene {#au#825}0'Neill{/#}, największy dramatopisarz amerykański, trafia na polskie sceny, jeszcze rzadziej - na stołeczne. Dopiero w 1961 r. wrócił po wojnie dramatem "Pożądanie w cieniu wiązów" (którym w 1926 r. zaprezentował się po raz pierwszy polskiej publiczności), wystawionym w Teatrze Polskim, a wkrótce potem Teatr Narodowy wystawił jego "Księżyc nieszczęśliwych". I dopiero teraz - "Zmierzch długiego dnia", pokazany na małej scenie Teatru Współczesnego. Było jeszcze "Czarne ghetto" (głośna przed czterdziestu laty lwowska inscenizacja Leona Schillera) i "Żałoba przystoi Elektrze". I może jeszcze jakieś jednoaktówki. A. ten wielki pisarz amerykański, który pierwszy utorował drogę do Europy dramaturgii amerykańskiej, ma w swym dorobku 44 sztuki teatralne. I właściwie ciągle jeszcze trzeba go u nas odkrywać.

Takim kolejnym odkryciem jest spektakl "Zmierzchu długiego dnia", przygotowany przez Zygmunta Hübnera. Sztuka bardzo reprezentatywna dla całej twórczości 0'Neilla, o wielu elementach autobiografii lub biografii rodzinnej (elementy alkoholizmu, młodszy syn Edmund podobnie jak autor ucieka z domu i odbywa odległe podróże, pracując m.in. jako marynarz) - w prezentacji Hübnera ujawnia wszystkie zarodki i cechy współczesnej dramaturgii amerykańskiej. Można tu doszukiwać się paraleli z "odkrywaniem" Strindberga, który - podobnie jak 0'Neill - jest we współczesnych interpretacjach teatralnych ojcem "teatru okrucieństwa" (żeby przywołać tu znakomity spektakl telewizyjny "Panny Julii" Hanuszkiewicza).

W "Zmierzchu długiego dnia" jesteśmy zamknięci w izolowanym pomieszczeniu z czteroosobową rodziną Jamesa Tyrone, byłego - podobno kiedyś znakomitego, (ale czy i on nie jest po trosze mitomanem, jak jego żona, narkomanka Mary?) aktora teatralnego, który zrobił na teatrze duże pieniądze, lokowane teraz bezużytecznie w nieruchomościach. Cztery postacie - cztery dramaty czy może nawet tragedie. Cztery postaci, skute dożywotnio wzajemną miłością i nienawiścią, które są znakami tego samego uczucia czy tej samej namiętności. Winy wzajemne zawinione i niezawinione. Sadystyczne wzajemne zadręczanie się i samoudręki masochistyczne. Świadomość przegranego życia - a jednak jeszcze jakaś nadzieja. U narkomanki Mary - niekiedy strzelisty akt wiary: kiedy ją wszyscy opuszczą, kiedy samej zabraknie sił do walki, Najświętsza Panna pomoże i nie opuści.

Pięknie wydobywała to Zofia Mrozowska w roli Mary Tyrone. I bardzo czytelnie i dojmująco przekazała niezawiniony dramat Mary, ryzykując nawet w grze śliskie pogranicze psychopatologii.

Władysław Hańcza, który przeszedł do Teatru Współczesnego, powtórzył swój wielki sukces sprzed lat z "Pożądania w cieniu wiązów", gdzie kreował równie bujną jak James, pełną tajonych pasji, mrocznych zakamarków i obsesji postać 74-letniego farmera Efraima. Obsesyjną żądzę ziemi Efraima zastępuje teraz obsesyjne skąpstwo - a w obu sztukach obsesje te kładą się ciężarem na losy synów.

Ci synowie różnią się od tamtych: wyrośli na nicponiów, chociaż wiele z nich jeszcze możliwości. Józef Nalberczak pokazuje Jamesa Tyrone juniora w takim bogactwie, że często postać ta przesłania pozostałe a wątek jego staje się jakby wiodący. Przeraża i wzrusza, bawi i ujmuje. A we wszystkim jest bardzo ludzki, zwyczajny.

W tym wspaniałym kwartecie solistów nie pozostaje w tyle Damian Damięcki, który swą osobowością artystyczną nasyca i wzbogaca postać młodszego syna Edmunda, sublimując ją i dźwigając powyżej pierwowzoru tekstowego. W epizodycznej roli pokojówki Katarzyny występuje Barbara Sołtysik, zaznaczając twórczo swą obecność jak i niezbędność kreowanej postaci w przedstawieniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji