Artykuły

Warszawa. Prapremiera "Oczu Brigitte Bardot" Na Woli

Sztukę "Oczy Brigitte Bardot" Remigiusz Grzela [na zdjęciu] napisał specjalnie dla Barbary Krafftówny na jej 80. urodziny. Zanim odbędzie się premiera w Teatrze Na Woli, już 26 listopada spotkanie z aktorką w Gazeta Café.

Anastazja, którą zagra Barbara Krafftówna - jak czytamy w didaskaliach - "może mieć 108 lat, ale w głębi duszy jest dzieckiem". Marzy o dalekiej podróży, ale do tego potrzebny jest jej odpowiedni taksówkarz - w tej roli zobaczymy Mariana Kociniaka. Spektakl reżyseruje Maciej Kowalewski, a premiera "Oczu Brigitte Bardot" odbędzie się 5 grudnia, dokładnie w dniu urodzin aktorki.

Rozmowa z Remigiuszem Grzelą, autorem sztuki

Dorota Wyżyńska: Jakie oczy ma Barbara Krafftówna?

Remigiusz Grzela: Czasem oczy gwiazdy filmowej, która nie zejdzie z ekranu, oczy dostępne tylko na celuloidzie, a najczęściej oczy rozweselonego dziecka, które coś spsociło albo które za chwilę coś spsoci. Ale uwielbiam też te, które spoglądają znad filiżanki gorącej czekolady z miętą, u Wedla na Szpitalnej. Teraz z kolei, przed premierą spektaklu oczywiście ma oczy Brigitte Bardot.

Nie tak dawno napisałeś sztukę "Błękitny diabeł" o ostatnich latach Marleny Dietrich. Z tą sztuką Barbara Krafftówna wystąpiła na swój jubileusz 60-lecia pracy artystycznej. A tu już nowy tekst, tym razem na Jej 80. urodziny. To pani Barbara zamówiła?

- Rzeczywiście, zdaje się, że staję się autorem Barbary Krafftówny. "Błękitnego diabła" pani Barbara zamówiła u mnie, kiedy się nie znaliśmy. Cieszę się, że jeszcze jeździ z tym monodramem, pierwszym w jej karierze aktorskiej. Kiedy pani Barbara wyjawiła mi, że niebawem kolejny jubileusz, wiedziałem już, że się znów spotkamy. W jednym z wywiadów z panią Barbarą przeczytałem, że Grzela grozi, że znów coś napisze. Rozbawiło mnie to. Tym razem jednak pisałem swój tekst, lepiej znając panią Barbarę. Byłem więc do tego pisania lepiej przygotowany. Oczywiście, że pani Barbara wiedziała, że piszę, bo wcześniej precyzyjnie opowiedziałem swój pomysł. Pani Barbara miała jedną sugestię: "to musi być coś optymistycznego o młodości, która się nie starzeje".

Czy to, że pisałeś tę sztukę dla konkretnej aktorki, było ułatwieniem, czy wręcz przeciwnie - jeszcze większym wyzwaniem?

- Wciąż nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Chyba jednak nie ułatwieniem, skoro jest to sztuka, którą pisałem najdłużej. Pisząc ten tekst, starałem się pamiętać o barwach, jakie pani Barbara ma w sobie. Chciałem też, aby sztuka dawała możliwość pokazania wszechstronnych możliwości. By było dotkliwie, dramatycznie, i by było naprawdę wesoło. Myślę, że moja bohaterka Anastazja R. ma wiele z pani Barbary: na pewno upór, nawet pewną niezłomność, smak i elegancję, gust, dyskrecję, klasę, poczucie humoru, umiejętność zaskakiwania innych, ale przede wszystkim potrzebę rozwoju, poznawania świata. W sztuce napisałem scenkę o pestkach, którymi nie wolno pluć, bo mogą z nich być guziczki, kiedy się je obszyje albo obrobi szydełkiem. Tak mi właśnie pani Barbara kiedyś mówiła o pestkach.

Na swoim blogu wyznałeś, że Anastazji przypisałeś jedno zdanie, które słyszałeś wielokrotnie od swojej babci: "Nawet nie wiesz, jakbym chciała teraz pójść do mamy". Anastazja przypomina twoją babcię?

- Pamiętam, jaki byłem przejęty, kiedy od swojej babci, osoby prawie osiemdziesięcioletniej, słyszałem to zdanie powracające jak mantra. Mimo własnej starości, mimo różnych problemów, mimo wielu, wielu lat od śmierci jej matki, a mojej prababki, wciąż za nią tęskniła. Tę tęsknotę wpisałem w tekst sztuki. Ale nie tylko to. Jest w spektaklu scena, w której Anastazja zaprasza szofera, pana Zbynia, do francuskiej restauracji. Mówi, że ta kolacja to będzie ich "Uczta Babette" - bo oni mówią do siebie tytułami filmów. Moja babcia ciągle zapraszała na takie uczty. I tak jak Anastazja podawała miseczki bulionu, na którym pływały łabędzie z ptysiowego ciasta.

"Anastazja - widoczny garb, łysiejąca. Może mieć 108 lat, ale w głębi duszy jest dzieckiem..." - tak opisujesz swoją postać w didaskaliach. Jakie inne jej cechy ujawniły się podczas prób?

- Anastazję ożywiła pani Barbara, więc Anastazja pozbyła się garbu. Mimo swojego nieokreślonego wieku nie przestaje być młoda. Jest w spektaklu kilka scen, w których Anastazja jest rzeczywiście łysiejącą staruszką na końcu drogi. Ewa Kowalewska, która charakteryzowała panią Barbarę, miała z tym naprawdę kłopot. Kiedyś podsłuchałem pod drzwiami charakteryzatorni Ewę mówiącą: "Pani Barbaro, proszę się nie uśmiechać, błagam, jak się pani uśmiecha, to wciąż pani jest młoda. Nigdy nie zobaczymy efektu". Pani Barbara spochmurniała i zapytała Ewę smutno: "Ale czy chociaż szlachetność pozostanie w tej twarzy?". Anastazja w tym spektaklu się nie zatrzyma. Po raz pierwszy od wielu dziesiątek lat staje się królową życia.

Barbara Krafftówna w Gazeta Cafe

Barbara Krafftówna będzie naszym gościem podczas spotkania "Film, muzyka, teatr w Gazeta Cafe" w naszej redakcyjnej klubokawiarni . Aktorce towarzyszyć będą: Marian Kociniak, który razem z nią gra w spektaklu, oraz Maciej Kowalewski, reżyser przedstawienia "Oczy Brigitte Bardot" i dyrektor Teatru Na Woli. Prowadzący nasze spotkania Remigiusz Grzela wystąpi tym razem w podwójnej roli: jako moderator, ale też autor dramatu. Zapraszamy. Gazeta Café, Czerska 8/10, 26 listopada, godz. 19.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji