Reżyser niedoskonały
MAREK LITEWKA lubi czarny kolor, srebrne ozdoby i perwersyjne kobiety. Z pasją oddaje się aktorstwu, a także, od niedawna, reżyserii.
Najpierw za koleżankę reżyserował "Marlenę", potem (- O Boże, to było straszne, wydenerwowalem się - wykrzykuje na samo wspomnienie) wyreżyserował spektakl "Czapa", w którym zagrał z Arturem Dziurmanem.
Na kolejną przygodę z reżyserią namówił "go właśnie Dziurman. Od kilku miesięcy przygotowuje spektakl "Życie pana Moliera".
- Duża rzecz - mówi Litewka. - Sześciu statystów, 14 aktorów, kilka miejsc akcji. Premiera 13 grudnia. Aż się boję rezultatu. W "Czapie" grało trzech aktorów.
Do tej pory robił spokojniejsze rzeczy. - Ja, chłopak ze Zwierzyńca, rodzina dotąd mieszka przy ul. Szymanowskiego, po przyzwoitym III LO zacząłem studia na wydziale architektury PK - opowiada. -Potem pracowałem w spółdzielni "Wiertnik", studiowałem przez trzy semestry na Akademii Ekonomicznej. Zrezygnowałem przed maksymalnym zidioceniem umysłu. Nie dla mnie liczenie.
Złożył dokumenty na ASP i do krakowskiej szkoły teatralnej. Egzamin w teatralnej był godzinę wcześniej, więc tam zdał. Żartuje, że dzięki piosence "Mamo" (tej samej, którą wykonywała m. in. Violetta Vil-las), którą zaśpiewał nastrojowym barytonem. - Na wszystkich możliwych egzaminach -wspomina. -A, że grono egzaminujące składało się z kobiet..
Przez 27 lat pracował w Starym Teatrze. Niedawno przeniósł się do Bagateli. Widzowie mogą go pamiętać z ról w "Skrzypku na dachu" i "Kolacji dla głupka". Mówi, ze lubi grać w komediach. - Nie rozumiem dlaczego niektórzy twierdzą, że rozśmieszanie jest trudne - dziwi się. - Lubię rozśmieszać inteligentnie. Stąd może ten Molier, którego sztuki zresztą uwielbiam. A czego nie lubię? Wina i kurzych piersi. Przeciwko samym piersiom nic nie mam.
