Artykuły

Okno. Dzień trzeci

O Międzynarodowych Spotkaniach Teatralnych "Okno" w Szczecinie" pisze Jakub Papuczys z Nowej Siły Krytycznej.

Niekonwencjonalne, twórcze połączenie takich filmów jak "Przypadek" Krzysztofa Kieślowskiego, "Dzień świstaka" oraz "Zakochany Paryż" okraszone dużą dawką czeskiego, momentami czarnego humoru w stylu filmów Petera Zelenki. Tak najkrócej i bardzo powierzchownie można by określić spektakl praskiego teatru Krepsko pod tytułem "Errorism" W atmosferę nonsensownej rzeczywistości widzowie są wprowadzani już przy wejściu na salę. Dostają, bowiem do przeczytania ulotkę, która okazuje się fikcyjnie stworzoną stroną ze słownika wyrazów obcych, na której widnieje między innymi hasło stanowiące tytuł spektaklu: "errorism: nowatorski ruch teatralny szukający nowej przestrzeni teatralnego porozumienia, w której mile widziane są nawet błędy; po raz pierwszy wprowadzony przez grupę teatralną KREPSKO z Pragi" [na zdjęciu].

Na samej scenie ascetycznie. Po prawej stronie pianino, na środku stolik i dwa krzesła. Przestrzeń za chwilę wypełnią aktorzy oraz wydobywające się z pianina dźwięki. Pierwsza scena jest zupełnie jak z niemego filmu z lat dwudziestych zeszłego wieku. Odczucie to potęguje muzyka, żywcem wyjęta z tego okresu, która zresztą będzie grana niemalże przez cały spektakl określając jego dynamikę. Na scenie mężczyzna i kobieta siedzą przy stoliku. Rozpoczyna się między nimi osobliwa gra miłosna polegająca na wzajemnej kokieterii. Jednakże w pewnym momencie kobieta upijając się wstaje od stołu, a mężczyzna umiera krztusząc się korkiem od wina udającym papierosa. Opis niestety nie oddaje całej niedorzeczności sytuacji, która w spektaklu przedstawiona jest z charakterystycznym dystansem i ironią. Następuje wygaszenie, a następna scena jest odgrywana identycznie jak poprzednia. Dzieje się tak do momentu, gdy w sposób zupełnie nieoczekiwany w materię spektaklu wkroczy absurd w postaci mima z przewieszonymi przez ramię łyżwami i ogromną czerwoną torbą. Absurd jednakże jest pojęciem zupełnie niezależnym i objawiać się będzie w najróżniejszych działaniach oraz przedmiotach. Raz będzie to łoza od łyżwy, w innym miejscu da o sobie znać w przedmiocie korka od wina wypadającego z termosu czy kobiety w stroju baletnicy leżącej na pianinie z założoną jedną łyżwą. Za każdym razem w zaplanowanej scence, mającej doprowadzić do upragnionego pocałunku ukochanej kobiety - absurd będzie ujawniać się w odmienny sposób. Całkowicie niszczy on zamiary postaci. Czasem będzie spowodowany przez błąd, tytułowe pomyłki głównego bohatera, innym razem ujawni się bez żadnej przyczyny.

Idealnej sytuacji w życiu nigdy nie uda nam się zaplanować, zawsze pozostanie pewna doza przypadkowości. Należy zostawić margines na pojawiające się nieoczekiwane sytuacje, które zmuszają do zmiany planów czy postanowień. W spektaklu zostało to oczywiście bardzo mocno przerysowane, co jednakże świetnie uwypukla kolizję pomiędzy chęcią całkowitej racjonalizacji rzeczywistości, a niezwykłością nieprzewidzianych wydarzeń tworzących tak naprawdę urok życia. W końcu na ów życiowy absurd się godzimy, przyswajamy go sobie i poniekąd udaje się go okiełznać, wpleść w nasze plany i działania. Bohater od stopniowego oporu i zdziwienia, przez obojętność, przechodzi wręcz w fascynację dla tego rodzaju zjawisk. Chcąc wkomponować absurd wykreowanej na scenie rzeczywistości w swój gotowy schemat zachowań, pomaluje nawet usta czerwoną szminką. Nic to jednak nie pomoże, gdyż paradoksalnie jego kobietę zdobędzie obecny na scenie pianista, który nie wiadomo skąd, całkowicie "absurdalnie", nagle pojawił się przy stoliku.

Spektakl wywołuje nie tylko szczery śmiech, ale w błyskotliwy i bardzo swobodny sposób dookreśla pewne nieco głębsze znaczenia ogólne. Dodatkowo widząc w grze aktorów prawdziwą pasję i radość tworzenia tego rodzaju przedstawień, zostaje ono jeszcze w pamięci na długo po wyjściu z teatru.

W ramach Okna została także przygotowana wystawa, przez twórców J. Bermarka, L. Kerleo oraz Nano określana terminem "środowisko dźwiękowe" , a nazwana "Damplifly". Istotnie stanowi ona próbę wykreowania przestrzeni poprzez tworzące się w niej dźwięki. Wystawa składa się ze stołu, do którego są przymocowane bardzo różne "domowe graty". Mamy więc między innymi stary grzebień, gumowego kucyka, budzik, maszynkę do mielenia mięsa, czy zespół wszelkiej maści sprężyn. Stolik jest tak skonstruowany, że wchodząc z nim w interakcję odwiedzający wystawę wydobywają z tych codziennych przedmiotów różnego rodzaju nietypowe odgłosy. To uczestnicy tworzą jego kakofoniczną muzykę, za każdym razem inną i unikatową. Po galerii chodzi także jeden z artystów z przymocowanymi do ubrania głośnikami. Jakość wydobywającego się z nich dźwięku zależy od położenia tej osoby oraz regulacji nieustannie zmienianych ustawień. Na podłodze z kolei leży kilka starych walizek, z których na zmianę także wypływają różnego rodzaju brzmienia.

Wystawa stara się pokazać, że przestrzeń bardzo mocno określana jest przez dźwięki a to, w jaki sposób je słyszymy zależy od bardzo wielu czynników. Uzmysławia nam również jak ciekawe znaczenia, nie tylko brzmieniowe mogą zyskać zwykłe domowe przedmioty, których normalnie nie zauważamy, pozwalając im roztopić się w codzienności obcowania z nimi. Przez swoją interakcyjność ekspozycja pokazuje także, że przestrzeń dźwiękowa tworzona jest przez każdego człowieka indywidualnie, a intymne przestrzenie poszczególnych osób ciągle ze sobą interferują.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji