Artykuły

Kwinto już nam nie zagra

- Wspominam go nie tylko jako fantastycznego pedagoga, ale również innowatora. On jako pierwszy na wydziale aktorskim w łódzkiej szkole filmowej kazał grać studentom od pierwszego roku. Nie tylko robić etiudy - JANA MACHULSKIEGO wspomina Cezary Pazura.

Wczoraj zmarł na zawał Jan Machulski. Miał 80 lat. Rozmawialiśmy z nim w poniedziałek. Wybitny aktor tryskał energią. Rekomendował ulubione programy czytelnikom naszego TV Magazynu.

Mówił o młodym pokoleniu aktorskim - wychowanku Łukaszu Konopce grającym w serialu "Czas honoru" i Antonim Pawlickim nominowanym do Nagrody im. Cybulskiego. Wspomniał też starszych artystów, m.in. związanych z Kabaretem Dudek: - Gołas, Michnikowski, Kobuszewski, Kwiatkowska. Wychowałem się na tych wspaniałych aktorach. Z przyjemnością wracam też do Kabaretu Starszych Panów. I choć mówi się, że "myśmy już byli", zdarza się, że nawet kierowcy w taksówce komplementują nas, staruchów: "Wiedzieliśmy, o czym i po co to gracie. A teraz jest taki rozpaczliwy styl - ratuj się, kto może!".

Sam Machulski grając, wyznawał zasadę: "lepiej mniej niż dużo". Trzymał się jej przez całą karierę. Świetnie się sprawdzała, zwłaszcza gdy trzeba było nasycić rolę dyskretnym komizmem. Dlatego w pamięci widzów pozostanie przede wszystkim kasiarzem Henrykiem Kwintą z komedii sensacyjnych w stylu retro: "Vabank" (1981) i "Vabank II, czyli riposta" (1984), które wyreżyserował jego syn Juliusz.

Gra na trąbce

Ta kreacja przyniosła mu ogromną popularność. Na ulicach ludzie - nie tylko w Polsce - wołali za nim: "Kwinto". Tak witali go również rodacy z ośrodków polonijnych w Ameryce, a nawet w Republice Południowej Afryki. Grający na trąbce kasiarz Kwinto stał się dla wielu pokoleń Polaków postacią kultową. A spopularyzowane przez niego powiedzenie: "ucho od śledzia" - jedną z najsłynniejszych kwestii w historii polskiego kina.

W tych filmach Machulski mógł wykorzystać doświadczenie zdobyte w młodości, gdy grał w zespole jazzowym. - Na przełomie lat 40. i 50. występowałem przez siedem lat w jazzowym zespole - mówił kilka lat temu "Rz". - Byłem perkusistą i akordeonistą. Widziałem, jak się gra na saksie i trąbce. Ściągaliśmy nowe melodie z Zachodu i robiliśmy furorę, wykonując beebop na zabawach, weselach, w remizach strażackich. Po sobocie i niedzieli potrafiłem przynieść do domu 400 złotych. To był sposób na życie, bo w domu piszczała bida. Ojciec był murarzem, matka tkaczką.

Dwie miłości

Machulski urodził się w 1928 roku w Łodzi. Jednak dopiero po zakończeniu wojny mógł rozpocząć naukę w szkole średniej i zdać maturę. W 1954 roku ukończył Państwową Wyższą Szkołę Aktorską w Łodzi.

Przygodę z filmem zaczął w 1953 roku od epizodu w "Trzech opowieściach" (1953). Niezapomnianą kreację stworzył w jednym z najbardziej niezwykłych filmów szkoły polskiej - "Ostatnim dniu lata" (1958) Tadeusza Konwickiego i Jana Laskowskiego, historii spotkania kobiety i mężczyzny na plaży. - To było szaleństwo i przygoda - mówił jeszcze kilka miesięcy temu "Rz". - Robiliśmy go właściwie za darmo, więc można było sobie pozwolić maksymalnie na jeden dubel. Musieliśmy przekupić żołnierzy, by odstąpili od codziennego obowiązku zaorywania plaży, bo to burzyło nam scenerię naszej opowieści.

Później grał m.in. u Jerzego Kawalerowicza, Wojciecha Jerzego Hasa, Janusza Majewskiego. Znakomicie pracowało mu się z Juliuszem. Po "Vabankach" wystąpił w innych obrazach syna: "Kingsajz", "Deja vu" "Szwadron", "Kiler", "Kilerów 2-óch".

Kochał kino, ale miłością darzył także teatr. Po studiach nie miał szans na granie dużych ról w najważniejszych ośrodkach teatralnych w Polsce: Warszawie czy Krakowie. Ruszył na prowincję. Był gwiazdą scen w Olsztynie, Lublinie i Łodzi. Jego popisową rolą był Przełęcki w "Uciekła mi przepióreczka".

Później przyjechał do Warszawy. - Dowiedziałem się, że takich jak ja jest ponad 300 - wspominał w jednym z wywiadów. Nie chciał ciągle walczyć o angaż, szukał niezależności. Poszedł więc na studia reżyserskie, a później otworzył własną scenę - Teatr Ochoty. Był dwukrotnie dziekanem Wydziału Aktorskiego w Łodzi. Wychował takie aktorskie sławy, jak: Wojciech Malajkat, Cezary Pazura, Piotr Adamczyk i Zbigniew Zamachowski.

Do końca zabiegał o realizację serialu "Ostatni szeryf według własnego pomysłu. W styczniu wejdzie na ekrany kin "Ostatnia akcja" - komedia sensacyjna z jego udziałem.

Wyjaśnienie

W dzisiejszym "TV Magazynie" "Rz" zamieszczamy rekomendacje Jana Machulskiego dotyczące programu telewizyjnego. Wiadomość o śmierci aktora dotarła do redakcji po wydrukowaniu nakładu dodatku.

Wspomnienia o Janie Machulskim

Zmarłego Jana Machulskiego wspominają znani aktorzy

Był dla mnie jak ojciec

Cezary Pazura, aktor

Jan Machulski był dla mnie, a także dla innych aktorów z mojego rocznika, m.in. Wojciecha Malajkata i Piotra Polka - jak ojciec. Tak go traktowałem. Wspominam go nie tylko jako fantastycznego pedagoga, ale również innowatora. On jako pierwszy na wydziale aktorskim w łódzkiej szkole filmowej kazał grać studentom od pierwszego roku. Nie tylko robić etiudy. Umiał przekazywać młodym mnóstwo pozytywnych cech, które posiadał. Do dziś nie potrafię przejść obojętnie obok początkującego aktora proszącego o pomoc. Tej wrażliwości nauczył mnie właśnie pan Jan. Dziękuję losowi, że spotkałem go na swojej drodze.

Po szkole przygarnął mnie do Teatru Ochoty. Próbował również załatwić mi mieszkanie w Warszawie, co w tamtych czasach było niezwykle trudne. Pamiętam, jak chodziliśmy razem po strychach, które mógłbym zaadaptować na mieszkanie.

W Teatrze Ochoty byłem sześć lat. Gdy chciałem odejść do Powszechnego, było to jedno z najbardziej wzruszających rozstań, jakie przeżyłem. Powiedziałem do Jana Machulskiego: "Dziekanie odchodzę do innego teatru". Siedzieliśmy w jego gabinecie i obaj płakaliśmy.

Wykształcił pokolenie artystów

Piotr Adamczyk, aktor

Razem z żoną Haliną Machulską założył ognisko teatralne przy Teatrze Ochoty, które wykształciło setki młodych ludzi rozkochanych w teatrze. To właśnie państwo Machulscy nauczyli mnie etyki zawodowej, miłości do sceny. Spotykam wielu wychowanków ogniska. Często nie są aktorami, ale pozostali artystami - odczuwają teatr, sztukę inaczej niż przeciętni ludzie. Zasługą pana Machulskiego i jego żony jest to, że wykształcili bardziej wrażliwe pokolenie. Gdy poszedłem do szkoły teatralnej, miałem wrażenie, że idę na egzaminy bardziej świadomy tego, czym jest teatr niż reszta przyszłych studentów. Dzięki panu Janowi mogłem poznać go od podszewki.

Ciepły, serdeczny człowiek

Witold Pyrkosz, aktor

To był ciepły, serdeczny człowiek. Znakomicie się nam razem grało w "Vabankach". Dzięki niemu poznałem jego syna Juliusza. Jan Machulski wciągnął mnie także do Teatru Ochoty, w którym gram do dziś. Pamiętam, jak tworzył sztuki, a potem Julek je poprawiał. Specjalnie dla nas dwóch Janek napisał "Humbug, czyli starsi aktorzy dwaj". Reżyserował Julek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji