Artykuły

Śmierć na niby

- Pomysł na nakręcenie filmu był od wielu, wielu lat. Na początku XXI wieku, kiedy nie istniał jeszcze Polski Instytut Sztuki Filmowej, produkcja filmowa w Polsce bardzo osłabła. Dopiero od dwóch lat coś się ruszyło. Zrobienie osiem lat temu filmu przez taką osobę jak ja, bez większych osiągnięć filmowych, było praktycznie niemożliwe - mówi Krzysztof Bizio, dramaturg, prozaik i reżyser filmowy.

- Na czym polegają różnice w tworzeniu scenariusza filmowego i dramatu teatralnego? Czy można w ogóle mówić o różnicach?

- Teksty dla teatru to są przede wszystkim dialogi. Jeżeli chodzi o film, to jest znacznie większy udział scen opisowych. Film zaczyna się w sytuacji, w której przemawia do nas obraz z całym swoim bogactwem. W teatrze obracamy się w konkretnej konwencji. Oto siedzimy, tu się rozgrywa życie i wszyscy przyjmujemy to jako oczywistą umowność. Jeśli aktor umiera na scenie, to wiemy, że to tylko gra. Inaczej sprawa wygląda w filmie. W tym przypadku musimy użyć takich środków, żeby widz zapomniał, że obok umierającego aktora stoi kamera.

- Będąc - tak jak pan - dramatopisarzem łatwo przejść na reżyserię? Pracował pan z wieloma reżyserami i widział ich przy pracy. Korzysta pan z ich doświadczenia?

- W moim przypadku praca na planie to jest ciągłe mówienie do ludzi. Nie wykorzystywałem rzeczy, które bym od kogoś zapożyczył. Po pierwsze, dopiero zaczynam. Po za tym - teraz jest to łatwiejsze. Nie korzystałem z rad kolegów reżyserów. Dla mnie na planie jest bardzo ważny operator. Jest to osoba, która bardzo mi pomogła, która dała mi pewnego rodzaju bezpieczeństwo w operowaniu obrazem. Dzięki niemu mogłem się skupić na pracy z aktorami. Dzisiaj jest dostępne praktycznie wszystko. Można swobodnie podpatrywać, jak są robione filmy przez różnych ludzi na całym świecie. Oglądać później gotowe produkcje i wyciągać z tego wnioski.

- Pana ulubiony rodzaj kina?

- Duże znaczenie mają dla mnie takie niszowe historie jak np. kino tureckie. Lubię kino europejskie, bardzo współczesne, które nastawione jest na spokojny sposób narracji. Na planie trzeba jednak o tych fascynacjach zapomnieć.

- Skąd się wziął pomysł na nakręcenie filmu?

- Pomysł na nakręcenie filmu był od wielu, wielu lat. Na początku XXI wieku, kiedy nie istniał jeszcze Polski Instytut Sztuki Filmowej, produkcja filmowa w Polsce bardzo osłabła. Dopiero od dwóch lat coś się ruszyło. Te filmy, które teraz oglądamy, są dofinansowane przez PISF i to zupełnie zmieniło szansę ich realizacji. Zrobienie osiem lat temu filmu przez taką osobę jak ja, bez większych osiągnięć filmowych, było praktycznie niemożliwe.

- "Wszystkie małe kłamstwa Anny" to adaptacja pana opowiadania pt. "012" pochodzącego ze zbioru "Zresztą latem wszystkie kwiaty są takie piękne".

- Jak wydałem zbiór opowiadań, z którego pochodzi to opowiadanie, odezwało się do mnie dwóch reżyserów. Panowie wyrazili chęć zajęcia się tą historią. To mi dało do myślenia, że być może jest to opowiadanie, nad którym warto się zastanowić. W czasie realizacji produkcji dokonałem zmian na potrzeby filmu. Obok głównego wątku pojawiają się wątki retrospekcji głównej bohaterki. W oryginale bohaterka wyskakuje przez okno. Okazało się, że wyskok przez okno związany jest z kaskaderem, jednym, drugim... całą masą przedsięwzięć, które przy naszych ograniczeniach są nie do zrealizowania. Ten wyskok miał być dramatyczny i komiczny jednocześnie. Musieliśmy zastąpić to czymś innym, czymś, co będzie do tego klimatu pasowało.

- Do głównej roli zaangażował pan Dorotę Chrulską, szczecińską aktorkę teatralną.

- Dorotę widziałem w kilku przedstawieniach. Wydawało mi się, że pod względem wizualnym będzie osobą odpowiednią, ponieważ ma w sobie pewien rodzaj delikatności ruchów. Jest też osobą bardzo wrażliwą. Ta jej wizualność rzutowała na wiele elementów. Dorota ma rude włosy i nagle się okazało, że jest to świetny leitmotiv, który można wykorzystać dalej. Jestem bardzo zadowolony z pracy z Dorotą, bo rzeczywiście bardzo dużo serca włożyła w tę realizację. Po za tym wszystkim jest bardzo sprawną aktorką.

- Jak wygląda pana warsztat twórczy? Gdzie się znajduje źródło pomysłów?

- Każdy pomysł to osobna historia. Nie ma jednego sposobu. Pomysły czerpię z obserwacji rzeczywistości. To oczywiście za mało. Musimy znaleźć historię, która jest interesująca. Z jednej strony jest jednostkowa, ale jednocześnie ma szansę na uniwersalizm.

- Dziękuję za rozmowę.

***

"Wszystkie małe kłamstwa Anny" to historia trzydziestosześcioletniej Anny. Kobieta przeżywa kryzys w swoim poukładanym, ale - jak sądzi - obłudnym życiu. Po nieudanej próbie samobójczej trafia do izby wytrzeźwień, gdzie spotyka swoją dawną koleżankę z dzieciństwa. To spotkanie odmienia życie obydwu kobiet. Film powstał w ramach programu "30 minut". Swoją premierę będzie miał w TVP Kultura.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji