Artykuły

Iwona domaga się reżysera

Sobotnie [20 listopada] prawykonanie opery "Iwona, księżniczka Burgunda" Zygmunta Krauzego było kolejnym wydarzeniem Miesiąca Polskiego Teatru, jednego z cyklów naszej prezentacji we Francji zatytułowanej Polska Nova.

Wczoraj w Theatre des Champs Elysées Nigel Kennedy grał Vivaldiego z Sinfonią Varsovią. Bilety na "Rodzeństwo" Krystiana Lupy rozeszły się w dwa dni.

Atutem trwającego we Francji przeglądu polskiej kultury jest z pewnością to, że gospodarze mieli wpływ na ofertę programową. Jest ona zauważalna. Jednego dnia można obejrzeć Canaletta w Luwrze, wystawy Schulza i Michałowskiego, eksponowane w Tuileries prace Igora Mitoraja, a wieczorem wybrać się na jeden z kilku spektakli.

W przypadku Miesiąca Polskiego Teatru szefom instytucji zapraszających pozostawiono wolną rękę. To zwiększa szanse powodzenia naszych imprez na trudnym paryskim rynku.

Sukcesy Lupy, który jest stałym gościem w stolicy Francji, długie tournée "Dybuka" Krzysztofa Warlikowskiego oraz pokazy "Bzika tropikalnego" Grzegorza Jarzyny dowodzą, że nasi twórcy znaleźli stałe miejsce na francuskiej scenie. Trzeba było jednak wykonać kolejny krok i pokazać nowe, wspólnie przygotowane przedsięwzięcia.

Prapremiera "Iwony, księżniczki Burgunda" w Theatre Silvia Monfort to dopiero zapowiedź tego, co nas czeka, zaprezentowano ją bowiem w wersji koncertowej. Ale już teraz można powiedzieć, że dramat Gombrowicza jest wymarzonym materiałem na nowoczesne widowisko operowe, wyróżnia go przecież ironiczny stosunek do skonwencjonalizowanej formy, a dialogi to gotowe libretto. Podpisał się pod nim oprócz kompozytora Grzegorz Jarzyna i szkoda, że na tym się skończyło, bo wadą koncertu był brak reżyserii oraz przypadkowość aktorskich działań śpiewaków.

Po raz pierwszy widziałem Iwonę tak aktywną, miłą i sympatyczną, co jest zasadniczo sprzeczne z zamysłem autora. Główna bohaterka, która ochoczo idzie na spacer z Księciem Filipem, nie mieściła się w partyturze dramatu, wprowadzała do opery aurę operetki. Kiedy staje się kobietą atrakcyjną, a do tego zmierza rola Dominiki Kluźniak - próby pozbycia się jej z dworu oraz romans Filipa stają się pozbawione sensu.

Można było odnieść wrażenie, że aktorskie działania są podejmowane przez artystów na własną rękę, wynikają z chęci wzbogacenia muzyki grą. Reżyser musi je uporządkować. Powinien też zindywidualizować partie wokalne. Śpiewakom brakowało bowiem własnego wyrazu, nie weszli w dialog z Polską Orkiestrą Radiową pod dyrekcją Andrzeja Straszyńskiego. Ograniczali się w praktyce do recytatywów. Można było wręcz pomyśleć, że forma instrumentalna, idealnie wyrażająca dramaturgię "Iwony", mogłaby zabrzmieć jak utwór skończony. Tymczasem wokalny kontrapunkt, co pokazał pojedynek Króla Ignacego (Dariusz Machej) z Królową Małgorzatą (Magdalena Barylak) - dodałby tej operze barwy i dynamiki. To kolejne zadanie, przed którym stanie reżyser. Już wkrótce, ponieważ warszawsko-krakowska premiera planowana jest na przyszły sezon.

Organizatorem festiwalu jest Instytut Adama Mickiewicza

Na zdjęciu: Zygmunt Krauze

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji