Villqist: Boję się śmierci
- Literacki kres moich bohaterów zawsze świadczy o tym, że życie, nawet najtrudniejsze, jest najważniejszą i jedyną wartością. Chciałbym, żeby to tak było odbierane przez czytelników i publiczność moich spektakli - mówi Ingmar Villqist, dramaturg, reżyser, dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni.
Rozmowa z Ingmarem Villqistem, chorzowskim dramaturgiem i reżyserem [na zdjęciu]:
Marcin Mońka: Dlaczego śmierć tak często gości w Pańskich utworach?
Ingmar Villqist: Śmierć jest kresem każdego bytu. Moi bohaterowie umierają, giną zabijani przez innych, przez siebie samych, bo taką wymyśliłem im historię w moich dramatach. Jednak ich literacki kres zawsze świadczy o tym, że życie - nawet najtrudniejsze - jest najważniejszą i jedyną wartością. Chciałbym, żeby to tak było odbierane przez czytelników i publiczność moich spektakli.
Jednoaktówka "51 minut" to wręcz szczegółowy zapis umierania.
- Ten dramat powstał w bardzo trudnym i niedobrym okresie mojego życia. Nie lubię tego tekstu, staram się o nim nie myśleć. Nie chcę, żeby był już wystawiany w teatrze. Nie powinno się pisać takich tekstów.
Wielu ludzi już za życia przygotowuje sobie nagrobki z datą urodzenia i wolnym miejscem na datę śmierci. Co Pan o tym sądzi?
- To trochę straszne, a trochę zabawne. Taka zapobiegliwość... Można się przestraszyć samego siebie. Ale takie zracjonalizowanie lęku przed kresem i pogodzenie się z nim jest chyba lepsze niż desperackie oddalanie od siebie tej świadomości i poszukiwanie eliksiru nieśmiertelności.
Myśli Pan o własnej śmierci?
- Myślę jak każdy. Boję się jej jak każdy.
* Pochodzący z Chorzowa dramaturg i reżyser teatralny. Zadebiutował w wieku 38 lat "Nocą Helvera". Reżyserował m.in. w gdańskim teatrze Wybrzeże oraz chorzowskiej "Rozrywce". Od września tego roku objął stanowisko dyrektora Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni.