Artykuły

W teatrach na Wybrzeżu (fragm.)

Spieszymy do Gdań­ska, gdzie na scenie Teatru Wielkiego Teatr Wybrzeże gra pierwszy raz po wojnie, sztukę Karola Huberta Rostworowskiego "KAJUS CE­ZAR KALIGULA".

Nie należy ona niestety do najlepszych dzieł autora "Nie­spodzianki". Pobrzmiewają w niej echa Młodej Polski, i to tej gorszej. Wiersz jest dęty, rymy nieraz raczej częstochow­skie. Mimo to nie dziwimy się Zygmuntowi Hübnerowi, że po­ciągnęło go ambitne zadanie wystawienia tej rzadko grywa­nej tragedii, wsławionej wielki­mi nazwiskami inscenizatorów i aktorów, podejmujących się pracy nad nią. Wydaje mi się, że reżyserów i aktorów pocią­gał w niej przede wszystkim akt drugi i czwarty, gdzie sa­me sytuacje dawały wielkie możliwości inscenizacyjne i ak­torskie. Uczta u Kaliguli, odby­wająca się pod grozą śmierci, jak również wielka scena z ak­tu czwartego, kiedy Kaligula prowadzi ryzykowną i prowo­kującą grę ze spiskowcami i przegrywa ją nie z własnej wi­ny, lecz skutkiem strachu jed­nego ze swych przyjaciół, któ­ry w najfatalniejszym momen­cie zawezwał straż - oto wdzię­czne zadanie dla ludzi teatru. Większe walory tkwią bowiem w tej sztuce w sytuacjach sce­nicznych, niż w tekście, dość pustym i nie bardzo sensow­nym.

Po linii wykorzystania tego sce­nariusza poszedł też ZYGMUNT HÜBNER. Najlepiej udały się w przedstawieniu dekoracje, pięknie i prosto zaprojektowane przez ALEGO BUNSCHA. Na tle monu­mentalnych dekoracji bardzo do­brze wypadły sceny zbiorowe dru­giego i czwartego aktu. Gorzej było natomiast z realizacją aktor­ską spektaklu. W roli tytułowej BOGUMIŁ KOBIELA stworzył po­stać interesującą, oddając zarówno inteligencje, i spryt Kaliguli, jak i jego strach i małość, graniczącą z obłędem. Niestety ogromna i nie­zbyt akustyczna sala Teatru Wiel­kiego w Gdańsku pochłaniała zna­czną część głosu Kobieli (i nie tyl­ko jego), a brak odpowiedniej siły brzmienia jego głosu, czy też ce­lowo stłumione mówienie powodo­wało, ze tylko część tekstu docie­rała do uszu widowni. Dotyczyło to w jeszcze większej mierze in­nych aktorów przedstawienia z wyjątkiem MIROSŁAWY DUBRAWSKIEJ, która wyróżniała się w tym przedstawieniu nie tylko dobrą grą, lecz także dźwięcznym, nośnym głosem i dobrą dykcją. Wspomnieć jeszcze należy młodego aktora ZE­NONA DĄDAJEWSKIEGO (wycho­wanka PWST), który ładnie zary­sował postać Regulusa, wystawia­jąc swą dykcją również dobre świadectwo swym wychowawcom.

Sądzić wolno, te przedstawienie "Kaliguli" zyskałoby, gdyby grano je na mniejszej scenie, o bardziej kameralnym charakterze. Bogumił Kobiela wypadłby na niej na pe­wno lepiej, a publiczność mogłaby z bliska i z większym zaintereso­waniem śledzić psychologiczne niuanse i odcienie jego roli.

Mimo takich czy innych sła­bości przypomnienie sztuki Rostworowskiego wydaje się in­teresujące choćby ze względu na możliwość porównania z "Kaligulą" Camusa. Ale trudno nie zrobić przy tym uwagi, że gdyby rzetelny wysiłek włożo­ny przez Zygmunta Hübnera w opracowanie sztuki Rostworowskiego zainwestowany został w utwór bliższy naszym czasom i naszym sprawom, procentował­by chyba znacznie lepiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji