Artykuły

Sztuka pełna grzechu

"Nocą na pewnym osiedlu" w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Monika Rosmanowska w Gazecie Wyborczej - Kielce.

Reżyser "Nocą na pewnym osiedlu", ostatniej premiery w kieleckim teatrze, pokazuje nam grzechy ksenofobicznych, nieufnych, ocierających się o dewiację Austriaków i przypomina, ot choćby na zasadzie porównania, o naszych przywarach. Niestety sam też nie jest bez grzechu

Grzechu dłużyzny i taniego efekciarstwa. Gdyby sztuka była krótsza, nawet o połowę, nic nie straciłaby merytorycznie, a na pewno zyskałaby na dynamizmie.

Po co młody chłopak (w tej roli debiutujący na kieleckiej scenie Wojciech Niemczyk) ofiara ludożerców wyskakuje na scenę w kusym skórzanym wdzianku z batem i udaje, że kopuluje z podłogą?

Po co Paweł Sanakiewicz mówi mi w finałowej scenie, że mogę go pocałować w dupę? Ma to być efektowne, zabawne? Jest nijako i tanio, jak na bazarze, gdzie "k.." rzucane są gęsto (gęsto jest od nich także w spektaklu) nikogo ani nie rażą, ani nie śmieszą - lecą mimo uszu.

Widz w zamierzeniu reżysera miał zapewne - poprzez śmiech - doznać swoistego katharsis: wyśmiać przywary bohaterów, a potem, jak w lustrze, przejrzeć się w tym oczyszczającym śmiechu i zobaczyć siebie gdzieś w pobliżu albo w oddaleniu od karykaturalnych charakterów z jednoaktówek Herberta Bergera.

Ale do oczyszczającego śmiechu nie ma zbyt wielu okazji. Berger w swoich sztukach - na temat ludzkich charakterów, kompleksów, wad i przywar - nie ma nam do zaproponowania nic ponad to, co opowiedziała już choćby Gabriela Zapolska w "Moralności Pani Dulskiej". Cóż więc śmieszy publiczność? Nie - w zamierzeniu oczyszczająca - opowieść o ludzkiej hipokryzji, podwójnej moralności i - jak się okazuje - ponadnarodowej "dulszczyźnie", lecz padające ze sceny raz po raz "spier...", których Berger widzom nie skąpi.

Siekluckiemu udała się na pewno rzecz trudna - połączył w spójną całość pięć jednoaktówek. Świetnie też dobrał zespół. Na scenie wszyscy bardzo dobrze odnajdują się w swoich rolach.

Wrażenie robi scenografia i kostiumy Łukasza Błażejewskiego. Scenograf, tworząc dwupoziomową kamienicę, zrobił coś, co rzadko się w teatrze zdarza. Przez cały spektakl widz może oglądać, co dzieje się nie na jedynym, ale na kilku planach. Do tradycji mam nadzieję wejdzie też zatrudnianie reżysera światła, który sprawił, że wiele scen dodatkowo nabrało plastyczności i osoby dbającej o oprawę muzyczną.

A teraz tematyka. Na scenie kielczanie śledzą losy czterech rodzin, mieszkających w jednej kamienicy. Na kilkuset metrach kwadratowych skupione jest to, co w społeczeństwie może być najgorszego. Są tu ludożercy, podglądacze, podsłuchiwacze, donosiciele i mordercy. Wszystko znamy z codziennych wiadomości w telewizji. Tylko czy chcemy oglądać to też w teatrze?

Gdy słyszę, że reżyserem jest Piotr Sieklucki, nie potrzebuję dodatkowej reklamy spektaklu, jestem przyzwyczajona, że dostanę coś dobrego, że w ciemno mogę polecić sztukę innym. Tym razem trochę się rozczarowałam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji