Artykuły

Oczarowana jestem czasem przeszłym

- Moim problemem pozostaje to, że z wielkim trudem przystosowuję się do tego, co proponuje dzisiejszy teatr. Jego estetyka, tematyka i forma sceniczna są mi obce - mówi ANNA POLONY, aktorka Starego Teatru w Krakowie.

Gdyby przyszło Pani opisać swój stosunek do Krakowa jednym słowem, to jakie by Pani wybrała?

- Kocham!

A właściwie to za co?

- Za wszystko, co tu jest - i piękne, i nieznośne, i smutne, i czarujące. Kocham to, i koniec. Jest pełne jakiejś tajemnicy. Nie wiem, na czym ona polega. Bo przecież takie zabytki jak u nas albo jeszcze wspanialsze są w wielu miejscach na świecie. Ale nasze miasto ma jakąś majestatyczną godność, a z drugiej strony jest ciepłe, przytulne, życzliwe ludziom. Jestem w stanie bezustannego zachwytu Krakowem. Mnie się po prostu tu wszystko podoba. No, może przesadzam, lecz na pewno to, co jest w obrębie Plant. Ale też plac Matejki, Kleparz, gdzie uwielbiam robić zakupy, i moja Krowoderska, i rozwalające się chodniki na Długiej. Gdy chodzę po Rynku, to wydaje mi się, że to jest takie miejsce, które powinno wiecznie trwać i zawsze będzie istniało. Może to działanie wawelskiego czakramu.

Czuje Pani tam jakieś wibracje?

- No, nie. Ja się zresztą Wawelu boję, chociaż jest taki wspaniały. Tyle tam nieszczęść, dramatów było. Dopiero niedawno się dowiedziałam, że nie wolno umawiać się tam na randki.

Słyszałem tylko, że nie wolno brać ślubów.

- To też. A ja wzięłam w katedrze. Z Markiem Walczewskim. I nie było to udane małżeństwo.

Przywiązała się Pani do Krakowa samodzielnie, czy ktoś Panią uczył miasta?

- Mieszkam przecież od urodzenia przy ulicy Słowiańskiej... Matka była związana z Krakowem, ale nie miała na to czasu, była zapracowana, ojciec mój zmarł tuż przed moim urodzeniem, więc uczyły mnie tego miasta moje starsze siostry, a potem Konrad Swinarski. On też je kochał i świetnie znał. Łaziliśmy razem po Plantach, Kanoniczej, Grodzkiej. Opowiadał mi mnóstwo historii, pokazywał jakieś zakamarki, dziwne ozdoby, uwrażliwiał na nastrój.

W tym odnowionym Krakowie też się Pani dobrze czuje?

- Teraz ma atmosferę rozbawionego europejskiego miasta, pełnego młodych ludzi, tłumów turystów, przepełnionych kawiarni. Na odnowionych zabytkach widać wreszcie te wszystkie detale, rzeźby, cegły, kamienie. Oczarowana jestem czasem przeszłym. Boję się przyszłości, współczesność mnie denerwuje, bo jest taka plastikowa. Kocham dawne wieki. Chciałabym poznać ludzi z tamtych czasów, zobaczyć, jak naprawdę żyli, jak tworzyli to wszystko, co nas dziś tu otacza, jak się kochali, okazywali sobie miłość.

Tak pogadać z Boną?

- O tak! Albo zobaczyć Jagiełłę wracającego spod Grunwaldu. Czuję jakąś niezwykłą więź z. ludźmi, którzy byli tu przed nami. Żal będzie oddalić się od serca Krakowa...

Wyprowadza się Pani gdzieś?

- Muszę. Współwłaściciele kamienicy proszą mnie o to. Niestety, przeprowadzam się poza centrum.

Daleko? Dalej niż były Dębniki dla Dulskiej?

Dalej... na Kurdwanów.

Może jest tam jakiś Kraków do odnalezienia?

- To małe nowe miasto. Choć ten mój kawałek osiedla jest bardzo zielony i sympatyczny.

Cała nadzieja w szybkim tramwaju do centrum?

- I w rodzinie, która tam mieszka, a zwłaszcza w jej najmłodszej latorośli, mojej prawnuczce siostrzanej. To takie cudo, że niech już będzie ten Kurdwanów. Zresztą od paru lat już tam trochę pomieszkuję, ludzie mnie poznają, na tamtejszym "Kleparzu" mówią do mnie "Pani Aniu". Ale przeżywam to, bo likwidować duże mieszkanie to trudna sprawa. Postanowiłam umeblować się na nowo i wszystko zacząć od nowa. Przed samą siedemdziesiątką! Śmieszne, nie...

Odważne, dowodzące optymizmu. Przeprowadzi się Pani jednak z własnym kawałkiem tej części legendy dawnego Krakowa, którą do dzisiaj się żywimy. Występowała Pani przecież w Piwnicy pod Baranami zaraz po jej założeniu, w przedstawieniach Swinarskiego w Starym Teatrze itd.

- I to było niesamowite, że w mieście przepojonym duchem sprzed wieków działy się rzeczy, które do dziś są symbolem parcia do przodu, niszczenia starego i budowania nowego w sztuce.

A nasze pokolenia dokładają coś wartościowego do tej legendy?

- Pewnie tak, lecz jak widzę, że na placu Wszystkich Świętych pałac Wielopolskich przysłania nowy gmach, który nie pasuje ani do magistratu, ani do Grodzkiej, ani do kościoła Franciszkanów, to mi się płakać chce. Z drugiej strony cieszą mnie młodzi. W szkole teatralnej prowadzę grupę studentów, wśród których jest wielu mądrych, wrażliwych ludzi. Interesuje ich przeszłość, lubią też trochę szalone próby szukania w człowieku zaskakujących barw, odmienności, nowych przestrzeni. Rozumieją, że sztuka nie polega na szokowaniu wulgaryzmami, ale na odkrywaniu relacji między postaciami, żeby zbliżyć się do tajemnicy drugiego człowieka. Moim problemem pozostaje to, że z wielkim trudem przystosowuję się do tego, co proponuje dzisiejszy teatr. Jego estetyka, tematyka i forma sceniczna są mi obce.

Przecież gra Pani, próbuje.

- Idzie mi to jednak opornie, choć ostatnio przyjęłam rolę w ciekawym przedsięwzięciu. Zaczęliśmy w Starym Teatrze próby "Król umiera" Ionesco. To będzie takie pożegnanie z teatrem naszych czasów, teatrem Jerzego Treli, a także moim. Reżyser Piotr Cieplak mówi, że w tym tekście o pozostawianiu królestwa jest coś, co powoduje, że myśli o Treli, bo on odchodzi z królestwa swoich Konradów i legendy tamtych przedstawień. Ja się w tej inscenizacji znalazłam, bo jeśli król ma trzy kobiety koło siebie, to wiadomo, że najstarszą królową musi być Polony i ona mu powie: "Zostaw to wszystko i chodźmy stąd".

***

Anna Polony (ur. w 1939 r.). Absolwentka krakowskiej PWST wydziału aktorskiego i reżyserii. W Starym Teatrze pracowała od 1964 do 2002 roku. Ulubiona aktorka Konrada Swinarskiego. Zagrała we wszystkich jego przedstawieniach, m.in. w "Dziadach" (1973), "Wyzwoleniu" (1974 r.), "Weselu". Grała też Dulska w"Z biegiem lat, z biegiem dni" Andrzeja Wajdy. Wyreżyserowała m.in. "Urodziny Stanleya" (Harolda Pin-tera), "Przed sklepem jubilera" (Karola Wojtyły). Grała w filmach Wajdy i Kieślowskiego. Za swoją najwybitniejszą rolę uważa kreację w "Dzienniku dla moich dzieci" w reż. Marthy Meszaros.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji