Artykuły

Eksplozje Jana K.

- Moim założeniem nie było bycie wiecznym buntownikiem, teraz nie jest nim bycie postacią ze spiżu. Nie wydaje mi się, że grozi mi akademizm, nie zapadam się w zatęchłą kanapę i nie krytykuję młodszych kolegów, którzy dopiero wystrzeliwują swoje pierwsze pociski - mówi reżyser Jan Klata, laureat Wrocławskiej Nagrody Teatralnej.

Wrocławską Nagrodę Teatralną odbierał w poniedziałek Jan Klata, autor "Sprawy Dantona" w Teatrze Polskim. - Nie chcę być wiecznym buntownikiem, nie chcę też być postacią ze spiżu - mówi reżyser.

Rozmowa z Janem Klatą* [na zdjęciu]:

Wrocławska Nagroda Teatralna przyznawana jest od trzech lat. W tym roku kapituła złożona z wrocławskich dziennikarzy i recenzentów nagrodziła Jana Klatę za konsekwencję w budowaniu własnego języka teatralnego. Produkcja Teatru Polskiego pokonała "Legendy wrocławskie" Teatru Lalek, "1612" Grupy Ad Spectatores i moskiewskiego Teatru doc. oraz "Cesarskie cięcie. Próby o samobójstwie" Teatru ZAR.

To już kolejna Wrocławska Nagroda Teatralna dla Klaty: trzy lata temu razem z zespołem Teatru Współczesnego został wyróżniony za "Nakręcaną pomarańczę", a rok temu za "Transfer!".

Katarzyna Kamińska: We Wrocławiu zadebiutował Pan "Uśmiechem grejpruta" w 2003 roku. Pana myślenie o teatrze bardzo się zmieniło w ciągu tych pięciu lat?

Jan Klata: Ciągle szukam podejścia pozbawionego rutyny, takiego, które nie jest zużyte. Trudno mi porównywać poszczególne spektakle, bo różnią się od siebie. Łączy je to, że zrobiłem je ja i zespół bliskich mi twórców, jak m.in. Justyna Łagowska, Maćko Prusak i Mirek Kaczmarek. Pani znajduje jakiś inny wspólny mianownik?

Tak. Często wspomina Pan o tym, że coś w spektaklu musi eksplodować - ja znajduję różne rodzaje eksplozji w każdym z nich.

- To wynika z moich podstawowych, aksjologicznych założeń, żeby nie robić teatru tylko dla siebie i żeby każdy ze spektakli był gorący. Gorący stosownie do tematu, w inny sposób w każdej ze stref klimatycznych. Cały czas chcę wciągnąć widza, dać mu materiał do przemyśleń.

Zaczynał Pan jako buntownik, teraz jest Pan środowiskową znakomitością.

- Moim założeniem nie było bycie wiecznym buntownikiem, teraz nie jest nim bycie postacią ze spiżu. Nie wydaje mi się, że grozi mi akademizm, nie zapadam się w zatęchłą kanapę i nie krytykuję młodszych kolegów, którzy dopiero wystrzeliwują swoje pierwsze pociski.

Głosy o tym, że wchodzę w teatralny establishment, pojawiały się już parę lat temu, gdy w Warszawie odbył się przegląd moich spektakli. Reakcja warszawskiego środowiska na niego była jednak zupełnie odwrotna: byłem dla nich barbarzyńcą, chamem depczącym ich wypielęgnowany trawnik. To, co o mnie mówią i piszą, przeplata się: są krytycy, którzy co kilka miesięcy ogłaszają, że się skończyłem, przeżywam kryzys, inni piszą pochlebnie. Ja dalej mam zamiar dostarczać pożywki jednym i drugim.

Polskiego widza teatr jeszcze obchodzi?

- Myślę, że polskiego widza teatr obchodzi o wiele bardziej niż widza w Austrii. Mamy w sobie autentyczną chęć oglądania sztuki. Polski teatr ma dziś bardzo wiele do zaproponowania i każda reakcja widza jest uzasadniona: przyszedł, zapłacił, jego sprawa, co z tym czasem zrobi.

Wrocław daje Panu kopa?

- Rykoszetem na spektaklu odbija się to, w jaki sposób w danym mieście się żyje i myśli. Pod tym względem Wrocław jest wyjątkowy, nieporównywalny np. z Krakowem. Atmosferę miasta tworzą ludzie i kamienie: bywa tak, że ludzie nie dorastają do kamieni, bywa też odwrotnie. Tutaj jest symbioza. Z tego powodu Wrocławska Nagroda Teatralna jest dla mnie znaczącym odznaczeniem.

W tym sezonie będzie Pan znowu pracował w Teatrze Polskim.

- Najchętniej bym stąd nie wychodził: uwielbiam tutejszych aktorów. Będę z nimi pracował nad tekstem, który Małgorzata Sikorska-Miszczuk pisze specjalnie dla tej sceny. We wrześniu przyszłego roku z okazji łódzkiego Festiwalu Czterech Kultur z aktorami Teatru Polskiego przygotujemy "Ziemię obiecaną" Reymonta.

* Jan Klata - reżyser i autor dramatów, jeden z najgłośniejszych twórców polskiego teatru ostatnich lat. Wyreżyserował m.in. "Rewizora" i "... córkę Fizdejki" w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, "Transfer!" i "Nakręcaną pomarańczę" w Teatrze Współczesnym, "Weź, przestań" i "Szewców u bram" w TR Warszawa czy "Sprawę Dantona" w naszym Teatrze Polskim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji