Artykuły

Podwójne życie Barbary

Kabaret był dla niej odskocznią, ale taką, która zmienia optykę. - Pogłębił moją wrażliwość społeczną - mówi BARBARA WRZESIŃSKA. - Rozwinął poczucie humoru i autoironię, bo ze względu na cenzurę portretowaliśmy siebie - inaczej by się górnicy czy szwaczki poobrażali. A artyści to wariaci, więc władze się nie przejmowały. Często niesłusznie.

Barbara Wrzesińska. Aktorka dramatyczna i charakterystyczna, ale i komediowa, co udowodniła, stając się panną Basieńką w programach Olgi Lipińskiej, które właśnie są wydawane na DVD. Spotkałyśmy się, żeby powspominać tę - tak wciąż lubianą - postać.

Wybrałyśmy Bacio di Angelo, bo pani Barbara przepada za kuchnią Italii. Ale restauracja przy Wilczej 8 miała nam do zaoferowania coś jeszcze. Ściany i sufit są tu - na wzór włoskich lokalików wykutych w skale - wyłożone chropowatym betonem. W pomarańczowym świetle wyglądają abstrakcyjnie. Wszędzie wiszą karnawałowe maski, srebrne bożonarodzeniowe gwiazdy i portrety Marylin Monroe. Ten oszałamiający kolorami wystrój przypomina dekorację sceniczną. Prawie jak w kabarecie.

Zamawiamy. Pani Barbara nie może się oprzeć mulom, ja tatarowi z łososia. Kelnerka jest skonfundowana, kiedy pytamy o wino. Okazuje się, że nie ma różowego - zaskakujące we włoskiej restauracji. Niech będzie białe. W planie mamy także makaron i sałatkę. Nie zauważamy, ile czasu czekamy na dania. Przenosimy się z prawie kabaretu do tego prawdziwego, a miejsce pani Barbary zajmuje panna Basieńka.

Prawdziwie przerysowana

Pod koniec lat 60. Wrzesińska grała w zespole Erwina Axera we Współczesnym. Teatr był poważny, ale czasem i w nim gościł kabaret. Tyle że poza sceną.

- Któregoś dnia w bufecie przy toalecie siedzieli Axer, Bardini, Rudzki i Friedman - opowiada aktorka. - Nagle bufetowa odbiera telefon, chwilę słucha, omiata wzrokiem pochylonych nad stolikiem panów i ze śmiechem rzuca: "prawie". Po czym odkłada słuchawkę. - Kto dzwonił? - pyta Axer. - Pomyłka - słyszy. - Jaka? - docieka. - Ktoś pytał, czy to teatr Żydowski - odpowiada roześmiana bufetowa. Panowie też uśmiali się serdecznie.

U Axera pani Barbara grała role dramatyczne i wydawało jej się, że tak będzie zawsze. Ale pojawiła się Olga Lipińska ze swoim teatrem kabaretowym.

- Kiedy zapytałam, jaką mam grać u niej postać, Olga odpowiedziała: taką jak ty, tylko troszkę przerysowaną - mówi.

Jaką więc? Ciepłą, uśmiechniętą, odrobinę naiwną i bardzo ufną. Ale przede wszystkim roztargnioną. Nikt z takim wdziękiem nie potrafi wejść w futrynę drzwi, nawet wtedy, kiedy ma ona ponad półtora metra szerokości. Albo upierać się, żeby załatwić dzisiaj koniecznie sprawę w urzędzie, a na przypomnienie, że jest sobota, odpowiedzieć: Sobota była w czwartek!

A przerysowaną?

- Basieńka była prawdziwą kobietą, ale tylko w swoim mniemaniu - mówi Wrzesińska. - Nie wiedziała, że żeby chodzić, trzeba jedną nóżkę wysunąć, potem drugą... Pozwalała, żeby to mężczyzna odkrywał jej świat. I dodaje, że sukces postaci z taką mentalnością polega m.in. na tym, że ona dowartościowuje każdego polskiego faceta.

- Przy kobiecie nie tylko ładnej, ale też inteligentnej, pracowitej i mądrej mężczyzna musi stać na palcach przez całe życie - mówi. - A to niewygodna pozycja - lepiej z piwem na kanapie leżeć i mieć głupią blondynkę przy sobie. Tylko tu jest luka. Bo kto ma wtedy zupę ugotować.

Przejście do tematu kulinarnego zbiega się z pojawieniem się potraw. Tatar z łososia z liśćmi rukoli jest okazały i smaczny. Z mulami rzecz ma się nieco inaczej.

- Gatunek jest cudowny, ale cebula surowa - zasmuca się pani Barbara. - A to takie proste. Ja gotuję bulion z czosnkiem, cebulą i winem, wkładam mule, one się otwierają i tyle.

Jest też rozczarowana, że porcja mała, ale po chwili zapomina o tych drobiazgach. Na stole stoi już makaron w pysznym pomidorowym sosie, a my wracamy do kabaretu.

W teatrze jak w miłości

W czasach Lipińskiej życie Wrzesińskiej wyglądało tak jak męża, który bardzo kocha swoją żonę, ale na boku spotyka się z kochanką. - Tak to sobie wyobrażam - stwierdza z uśmiechem aktorka. - To było dla mnie fascynujące. Wieczorem grałam na przykład Honey w "Kto się boi Wirginii Woolf" i zaraz potem - jeszcze ze łzami wzruszenia na rzęsach - biegłam do telewizji i, trzepocząc tymi rzęsami, mówiłam: Ach, panie Piotrusiu... Na temat relacji tych dwóch postaci wyczytała kiedyś w recenzji takie oto zdanie: "A cóż w tym śmiesznego, że brutalny facet znęca się nad nienormalną kobietą". Bawi ją to do dziś.

Kabaret był dla niej odskocznią, ale taką, która zmienia optykę. - Pogłębił moją wrażliwość społeczną - mówi. - Rozwinął poczucie humoru i autoironię, bo ze względu na cenzurę portretowaliśmy siebie - inaczej by się górnicy czy szwaczki poobrażali. A artyści to wariaci, więc władze się nie przejmowały. Często niesłusznie.

Ale podstawową wartością byli ludzie, z którymi pracowała. - To artyści dużej klasy, z fantazją, luzem, co nie jest znowu takie częste - mówi. - Dla Olgi to było dzieło życia, a aktorzy stworzyli tam wielkie kreacje. Na przykład pan Piotruś Fronczewskiego czy Turecki Janusza Gajosa. Przecież ten woźny to Mickiewiczowski Gustaw-Konrad-PRL w waciaku.

Zdarzały się jednak sytuacje, w których kabaretowa postać była niewygodna.

- Pewna reżyserka poprosiła mnie kiedyś, żebym znalazła jej aktorkę do ważnej roli - wspomina Wrzesińska. - Kiedy zapytałam jakiego typu, odpowiedziała, że takiego jak ja, tylko żeby nie była panną Basieńką.

Było to przykre, ale i tak nie zrezygnowała z tego swojego podwójnego życia. Prowadziła je przez ponad 20 lat.

- Interesuje mnie w człowieku to, co bezpretensjonalne - mówi. - Sprawia mi przykrość, że naiwność i łatwowierność uważa się za głupotę i frajerstwo, bo dla mnie to oznacza czystość wewnętrzną. A panna Basieńka taka była.

Rozmowę przerywa nam kelnerka, która przynosi sałatkę. Przeprasza, że dostajemy ją po godzinie, ale "kuchnia zapomniała". Nie przeszkadza nam to, bo nie jedzenie jest tego wieczoru najważniejsze. Zauważamy jednak, że zrobiło się bardzo późno, a pani Barbara wstała o godz. 6 i pół dnia spędziła na planie serialu.

Wychodzimy. Barbara Wrzesińska trzyma wizytówkę Bacio di Angelo. Spodobała jej się atmosfera, więc przyjdzie tu ze swoimi dziećmi. Pytam jeszcze tylko, czy tęskni czasem za panną Basieńką. W odpowiedzi słyszę: - Tak, ale ktoś kiedyś mi powiedział: "W teatrze jest jak w miłości. Lepiej być trzy minuty za krótko niż o minutę za długo".

Nasz gość

Aktorka związana m.in. z teatrami Współczesnym, Narodowym i Ateneum. W tym roku można było ją oglądać m.in. w spektaklu "Lament na placu Konstytucji" teatru Polonia. Znana z ról filmowych, m.in. w "Strukturze kryształu" Krzysztofa Zanussiego, "Trzeba zabić tę miłość" Janusza Morgensterna czy "Człowiek z..." Konrada Szołajskiego. W kabaretach Olgi Lipińskiej występowała od 1968 do 1991 roku.

Z menu

BACIO DI ANGELO

ul. Wilcza 8, tel. 022 622 44 54

tatar z łososia 35 zł

małże nowozelandzkie w sosie z białego wina 33 zł

szpinak z pomidorami na oliwie czosnkowej 35 zł

penne Puttanesca 29 zł

polędwiczki w pieprzu młotkowanym z kopytkami i szparagami pod beszamelem 65 zł

deser Angelo 23 zł

wino białe 90 - 150/but.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji