Artykuły

Nagroda dla Klaty

- Nie mam satysfakcji z faktu, że reżyser, którego od początku broniłem, został oficjalnie przyjęty do klubu wybitnych. Lepiej by się stało, gdyby nie został tam wpuszczony. Trudno mu będzie teraz utrzymać mit artysty, który wypowiedział wojnę tak zwanym wujom, czyli obrońcom tradycji i literatury przed barbarzyńcami - pisze Roman Pawłowski o Janie Klacie uhonorowanym Nagrodą im. Swinarskiego.

Kiedy Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego zorganizował kilka lat temu festiwal przedstawień Jana Klaty, z kanap, wersalek i innych mebli, na których zasiada warszawski salon teatralny, podniósł się pisk obrażonych ciotek. Jak to, ten chłystek ma w stolicy swój festiwal? Po Lupie i Grzegorzewskim? Jakim prawem! Przecież wszystko, co zrobił w tych Wałbrzychach i Gdańskach, nie jest warte nawet minuty z przedstawień tych dwóch wielkich reżyserów! Na spektakle waliły tłumy, część - z ciekawości, o co ten hałas, część - aby potwierdzić swoje uprzedzenia. Luminarze demonstracyjnie wychodzili w trakcie, trzaskały fotele i drzwi. Nazajutrz po zakończeniu przeglądu ukazały się druzgoczące recenzje, których autorzy nie zostawili suchej nitki na reżyserze. Antytalent, nowy Hanuszkiewicz, niszczyciel literatury, banały, brutalne uproszczenia myślowe i artystyczne - to tylko niektóre epitety, jakimi określano Klatę i jego inscenizacje. Minęły trzy lata i w pewien deszczowy poniedziałek gruchnęła wiadomość, że Klata dostał Nagrodę im. Swinarskiego przyznawaną przez miesięcznik "Teatr". Wczorajszy upraszczacz i banalista dołączył do prestiżowego grona nagrodzonych, w którym są Andrzej Wajda, Krystian Lupa, Kazimierz Kutz, Jerzy Grzegorzewski, Krzysztof Warlikowski. I co? I nic. Niegdysiejsi krytycy siedzą cicho, z kanap i wersalek nie dobiega nic poza chrapaniem.

O czym to świadczy? Czy Klata zmienił się na tyle, żeby zostać zaakceptowany przez mainstream? Nic podobnego. Nagrodzony spektakl "Sprawa Dantona" [na zdjęciu] ani estetyką, ani językiem, ani sposobem potraktowania klasyki nie odbiega od wcześniejszych. Marsylianka grana na piłach spalinowych, wodzowie rewolucji w barakach ze Stadionu Dziesięciolecia, piosenki rockowe - to wszystko już było. Może więc jest to światopoglądowa ewolucja redaktorów "Teatru"? Bez żartów. Jednocześnie z Klatą nagrodę za całokształt otrzymał Andrzej Łapicki, wybitny przedstawiciel teatru pudru i szminki. O co więc chodzi? Mam, niestety, nieodparte wrażenie, graniczące z pewnością, że przyznanie Klacie tej nagrody wynika z koniunkturalizmu i wyrachowania. Dajemy Klacie nagrodę, aby pokazać, że dorósł do naszych oczekiwań, jednocześnie pokazujemy swój liberalizm i otwartość na nowe w teatrze. Dlatego nie mam satysfakcji z faktu, że reżyser, którego od początku broniłem, został oficjalnie przyjęty do klubu wybitnych. Lepiej by się stało, gdyby nie został tam wpuszczony. Trudno mu będzie teraz utrzymać mit artysty, który wypowiedział wojnę tak zwanym wujom, czyli obrońcom tradycji i literatury przed barbarzyńcami. Albo się jest wywrotowcem, albo częścią systemu. Ciekaw jestem, co wybierze reżyser.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji