Artykuły

Słoneczne odcienie starości

"Słoneczni chłopcy" w reż. Macieja Wojtyszki w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Agnieszka Rataj w Życiu Warszawy.

"Słoneczni chłopcy" to pojedynek dwóch wielkich aktorów, dobrego tekstu i świetnego reżysera. Ze starcia wszyscy wychodzą zwycięsko.

Maciej Wojtyszko zrobił najlepszą rzecz, jaką można wykonać w przypadku takich osobowości jak Zbigniew Zapasiewicz i Franciszek Pieczka: dyskretnie im towarzyszył. Bez fajerwerków, w oszczędnej scenografii małej sceny, która tylko przy pomocy ekranu zmienia się z pokoju hotelowego w telewizyjne studio, tym większą przyjemność dostarcza widowni z podglądania kunsztu aktorskiego. Tak, to jest przedstawienie gwiazdorskie, ale w wydaniu, o którym będzie się opowiadać po latach. Sztuka Neila Simona jest z jednej strony czystym samograjem, popisem aktorskim dwóch odmiennych typów scenicznych.

Z drugiej strony - wymaga jednak odpowiedniego wyważenia proporcji między śmieszącą do łez komedyjką a dramatem samotności dwóch podstarzałych komików, którzy spotykają się po latach, aby wskrzesić swój duet dla telewizji.

Obaj aktorzy świetnie potrafili to wyczuć. Zapasiewicz jako Willy Clark momentami wydaje się eksplodować irytacją na cały świat, który nie docenia jego dawno przebrzmiałej wielkości.

Rozgrywa całą gamę starości: tej obleśnej, kiedy rozparty w zmiętej pościeli poklepuje jowialnie opiekującą się nim pielęgniarkę, tej usiłującej za wszelką cenę zachować pozory godności, kiedy do brudnych spodni od piżamy zakłada garnitur, wreszcie tej najbardziej bezradnej, kiedy dziękuje siostrzeńcowi obiecującemu mu odwiedziny w domu starego aktora. Franciszek Pieczka (Al Lewis) ze swoim pozornie dziecięcym uśmiechem i mrugającymi oczami jest podobny do granych przez siebie często naiwnych prostaczków bożych. Ale niech nas te pozory nie mylą, bo kiedy zacznie czepiać się kanonicznej wersji próbowanego skeczu, a do tego dołoży protekcjonalne dźganie palcem swojego partnera, nie dziwi już, że Willy przez tyle lat dostaje alergii na samo brzmienie jego nazwiska.

"Słoneczni chłopcy" są jak oddech ulgi po modnych eksperymentach teatralnych. To solidnie wykonana robota, która potrafi bawić i fascynować umiejętnościami "starej gwardii". W obliczu duetu Zbigniewa Zapasiewicza i Franciszka Pieczki nie da się inaczej: po prostu chapeaux bas, panowie i panie!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji