Artykuły

Sezon wyłącznie sztuk współczesnych

- Takie będzie otwarcie sezonu: prapremiera polska sztuki Toma Stopparda ["Rock and Roll"], 15 listopada w Lublinie. Liczymy, że autor przyjedzie na prapremierę! - mówi KRZYSZTOF BABICKI, dyrektor artystyczny Teatru im. Osterwy w Lublinie.

Po raz pierwszy lubelska scena dramatyczna zaplanowała sezon wyłącznie sztuk współczesnych - i do tego prapremier. To sztuki wybitnych dramaturgów lub pisarzy, zestaw nazwisk imponujący i pobudzający ciekawość.

Grzegorz Józefczuk: Otwarcie nowego sezonu zapowiada się arcyciekawie: będzie prapremiera sztuki Toma Stopparda. Jak do tego doszło?

Krzysztof Babicki: Kilka lat temu rozmawiałem z Pawłem Huelle i innymi pisarzami o sztuce, która by próbowała opisać całą tę polską paranoję, czyli to, że nagle sprawiedliwi są niesprawiedliwi, że wielcy byli mali, o tym, co znaczy podpis w sprawie otrzymania paszportu na Zachód, a co znaczy współpraca. To są wszystko tylko hasła wywoławcze, ale za tym kryją się wielkie ludzkie tragedie i nieszczęścia. Taką sztukę, jak się okazuje, znaleźliśmy w Anglii. Tom Stoppard urodzony w czeskiej rodzinie, żydowskiego pochodzenia autor, który potem miał ojczyma Anglika i osiedlił się po wojnie w Anglii - trochę nas wyręczył, bo napisał sztukę o tym wszystkim, co można było z ludźmi robić i jak bardzo niebezpieczne jest łatwe postrzeganie i ocenianie ludzi. Jest to sztuka "Rock and Roll", cieszyła się wielkim powodzeniem w Londynie. Staranie o tę sztukę zacząłem już dwa lata temu, wykorzystując - muszę to powiedzieć - swoje doświadczenia ze Stoppardem, bo zrobiłem dwie prapremiery jego sztuk - "Wynalazku miłości" i "Arkadii". Na prapremierę "Arkadii" Stoppard przyjechał do Gdańska.

Mieliśmy życzliwość agenta, tłumacza - i tę zgodę na prapremierę "Rock and Rolla" w Lublinie dostaliśmy! Z czego ogromnie się cieszę, bo to jedna z najważniejszych sztuk, jakie napisano o naszym tu i teraz, zwłaszcza że to "teraz" nie jest takie z wtorku na środę. To jest "teraz", które rozpoczyna się w 1968 r., w roku tak ważnym i w Polsce, i w Czechach, i w Europie. W oparciu o historię mężczyzny, który ma fioła na punkcie muzyki i przemyca do Pragi zakazane tam po inwazji sowieckiej płyty rockowe, sztuka opowiada o środowiskach inteligenckich, o skłóconej opozycji, stawia ważne pytania. Takie będzie otwarcie sezonu: prapremiera polska sztuki Toma Stopparda 15 listopada w Lublinie. Liczymy, że autor przyjedzie na prapremierę! A poprzedzi ją przegląd w kinie Chatki Żaka filmów Stopparda, to przecież zdobywca Oscara za "Zakochanego Szekspira".

Zapowiada się zaskakujący i intrygujący sezon prapremier, sztuk całkowicie współczesnych. Co pana skłoniło do tak odważnej zmiany w doborze repertuaru?

- Do takiej decyzji, aby ten sezon zrobić w czasie mojej dyrekcji pierwszym sezonem sztuk współczesnych, ośmieliły mnie poprzednie sezony. Kiedy obejmowaliśmy z Krzysztofem Torończykiem teatr, frekwencja była poniżej 50 proc. - i musiałem ratować teatr repertuarem frekwencyjnym. A potem widownia bardzo opornie przychodziła na sztuki współczesne. Jednak ostatnie kilka sezonów, zwłaszcza teraz ten ogromny sukces "Sarmacji" Pawła Huelle, ośmieliło nas do takiej próby, że to będzie sezon sztuki współczesnej, w tym trzech prapremier. Oczywiście, w repertuarze pozostają wszystkie sztuki z poprzednich sezonów, takie jak choćby rewelacyjnie przyjęte "Wszystko dobre...", "Szekspir" itd. W zeszłym sezonie mieliśmy frekwencję 81 proc., przy jednej scenie osiągnęliśmy z biletów zysk prawie 800 tys. zł.

Wiemy już, że po Tomie Stoppardzie do Lublina przyjedzie Wiesław Myśliwski.

- Udało się reżyserowi Bogdanowi Toszy uzyskać od Wojciecha Myśliwskiego zgodę, a on daje je niechętnie, na adaptację i prapremierę w Lublinie "Widnokręgu". Ta powieść zdobyła w 1997 r. jako pierwsza Nagrodę Nike. Myśliwski będzie tu na próbach. Liczymy więc, że Myśliwski będzie kolejnym gościem, który spotka się z naszą widownią i będzie na prapremierze. To jest absolwent KUL. Premiera będzie w ostatni weekend stycznia. Scenografię i kostiumy zaprojektuje Jerzy Kalina.

Kolejną, trzecią prapremierą będzie bajka napisana specjalnie dla naszego teatru. Od siedmiu lat nie było u nas nowej sztuki dla dzieci, a mamy sporo głosów, żeby teatr repertuarowy zrobił coś dla dzieci. Lubelska autorka, zresztą nagrodzona kiedyś za książkę dla dzieci, Grażyna Lutosławska, napisała sztukę "O dwóch krasnoludkach i jednym końcu świata". Muzykę do piosenek z bajki komponuje Janusz Grzywacz z Krakowa. A reżyserować będę ja i bardzo się z tego cieszę, że to po wielu latach zaangażowania w zupełnie inną tematykę będę robił bajkę. Bo też sztuka jest niezwykła, a i sam pomysł bajki bardzo interesujący. Mam nadzieję, że będzie to spektakl - użyje bardzo modnego a paskudnego słowa - familijny. Premiera 28 marca. A potem - sztuka Woody'ego Allena "Bóg", nigdy niegrana w Lublinie, może mniej znana niż "Zagraj to jeszcze raz", niemniej - znakomita rozrywka intelektualna. Reżyserował będzie Grzegorz Kempisky. Rzecz dzieje się w teatrze - i mamy wstępną zgodę agenta, że będzie się to działo w realiach teatru lubelskiego i Lublina.

I jest szansa, że Woody Allen przyjedzie do Lublina?

- Ja na pewno zaproszenie wystosuję! Natomiast poza nurtem repertuarowym zrobimy jeszcze jeden spektakl, do którego zaprosiliśmy także aktorów z Teatru Muzycznego i Teatru Andersena, spektakl jubileuszowo-edukacyjny na 90. rocznicę istnienia Związku Artystów Scen Polskich, który zawsze miał bronić ludzi teatru i który zawsze w trudnych momentach - przypomnę choćby czasy okupacji - mówił o honorze ludzi teatru. Dobrałem teksty i autorów, o których często nie myślimy, że w ogóle pisali o teatrze. Będą fragmenty sztuki Norwida "Aktor", napisanej bardzo dowcipnie! Będę fragmenty "Wyzwolenia" Stanisława Wyspiańskiego, fragmenty z Mrożka i z Hemara. Spektakl o tym, co o teatrze pisali nasi wielcy klasycy, chcemy pokazać 28 listopada z okazji 90. rocznicy ZASP, a potem grać go w poniedziałki dla młodzieży. Taką rolę edukacyjną teatr też powinien spełniać.

A ponadto będą w teatrze odbywać się promocje książek, w listopadzie - o Ignacym Gogolewskim, książka o byłym dyrektorze naszego teatru, bardzo kontrowersyjna. Mamy również prapremierę spektaklu teatru Witolda Kopcia według jego scenariusza i w autorskim wykonaniu - "Trzy rozmowy z Panem Herbertem". Myślę, że ten spektakl ukazuje bardzo pełny obraz Zbigniewa Herberta, chociaż przecież nie da się zamknąć tej postaci i twórczości w godzinnym spektaklu. Ale można otworzyć pytania dotyczące postaci wielkiego poety - i taka jest funkcja tego przedsięwzięcia.

A sprawa małej sceny? To coraz większa dolegliwość naszego teatru, że skrępowany jest tylko jedną sceną. Każdy teatr ma takie miejsce małoobsadowych spektakli i teatralnych eksperymentów. Czy nikt tego nie dostrzega?

- Przy każdym wywiadzie mówię, jak bardzo wyraźny jest sens małej sceny. Odbyliśmy ostatnio kilka spotkań z władzami i mam wrażenie, że nasze argumenty o niezbędności takiej sceny były przekonujące. Bo to po prostu zależy od finansów, bowiem jest to kwestia wyposażenia sali dawnej filharmonii. Chcielibyśmy, aby była to scena w stylu surowym i bardzo nowoczesna, na 100-150 miejsc, grająca kompletnie inny repertuar niż na dużej scenie. Projekt programowy takiej małej sceny i jej funkcji złożyliśmy do władz marszałkowskich. Taka scena zwolni nas od ryzyka, nie kokietuję, jakie niosą prapremiery. Bo jesteśmy przecież rozliczani z frekwencji.

Krzysztof Babicki - dyrektor artystyczny Teatru im. Juliusza Osterwy, reżyser.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji