Artykuły

Jesienne Forum Tańca Współczesnego. Choreografie Sosany Marcelino

Klęcząca kobieta ubrana w białą spódnicę baletnicy i czarny gruby kaftan, w zupełnej ciszy zbliża się na kolanach w kierunku widowni. Słychać każde bolesne przesunięcie nogi po podłodze. Kolejne pokonywane z zaciętością odcinki układają jej powoli ewoluujący ruch w niedomknięty kwadrat. Tą pełną napięcia sceną otwarte zostaje studium samotności "Só", autorski projekt Sosany Marcelino z Nancy, gościa Jesiennego Forum Tańca Współczesnego w Lublinie. Pisze Marta Zgierska z Nowej Siły Krytycznej.

Publiczność czeka na wybuch emocji, przeobrażenie się tancerki, muzykę. Nic takiego w jednoznaczny sposób nie następuje. Artystka niespiesznie układa sensy sama przed sobą, a widz, jeżeli chce, może próbować podążać za jej myślą. Zadanie to zostaje jednak utrudnione, gdyż Marcelino przestrzeń wypełnia nie tylko swoim bezruchem i tańcem, ale także śpiewem i monologiem w języku portugalskim i francuskim. Jej słowa pozostają bez translacji, co przez tancerkę tłumaczone jest jako świadomy zabieg artystyczny, dzięki któremu mają zostać wydobyte pewnego rodzaju symbole. Owszem - możemy mówić o zwróceniu uwagi na indywidualność, która sprawia, że każdy mówi swoim własnym wewnętrznym językiem, czy o podkreśleniu związku autorki z dwiema narodowościami. Jednak w istocie zabieg ten poprzez wytworzenie blokady komunikacyjnej (przy jednoczesnym założeniu, że słowa tancerki posiadają istotny sens) przyczynia się do spłycenia przedstawianej refleksji. W efekcie tego Marcelino nie potrafi przez dłuższy czas utrzymać napięcia, a nawet uwagi widzów.

Tancerka z dominujących partii statycznych w siadzie lub leżeniu, przechodzi w znacznie rzadsze dynamiczne układy, oparte na powtarzalności ruchu, ciężkim biegu, rytmie. Spektakl posiada niewątpliwie wiele scen o mocnej sile wyrazu, a sama artystka o wyjątkowo ekspresyjnej twarzy, mieni się raz jako postać niewinna, nieco naiwna, raz jako doświadczona i zdecydowana. W całej opowieści odczuwamy nieustanne balansowanie między skrajnościami, które na scenie symbolizują chociażby dwa, zdejmowane w dalszej części choreografii, elementy stroju artystki. Przenośnią tego świata "pomiędzy" staje się ruch tancerki.

Niestety wszystkie subtelności i sensy zostają zatopione w przeciągającym się czasie tak głęboko, że niewiele z nich pozostaje dla widza. Faktycznie choreografia ta może być kluczem do samopoznania artystki, jednak dla publiczności spektakl zamiast stać się subtelnym zwierzeniem, dotknięciem prywatnej refleksji, okazuje się pustym i przewlekłym obrazem, w głębszej warstwie niezrozumiałym, przez co, jeżeli już interpretowanym, to tylko powierzchownie.

Kolejną przedstawioną choreografią Sosany Marcelino był rozpisany na dziewięć tancerek i skrzypaczkę "Hydrogen bond" - efekt trzytygodniowej współpracy z Grupą Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej. Spektakl rozwija się analogicznie do "Só", co po dwóch obejrzanych projektach choreografki z Nancy skłonna jestem odbierać jako piętno jej twórczości. Ponownie po sugestywnym, utrzymującym w napięciu początku (ciszę na scenie pulsująco przebija bieg tancerek, kończący się głuchym uderzeniem o ścianę, ruch ten powtarzany jest wielokrotnie), dalsza część pozbawiona fabuły, złożona z sekwencji tanecznych, rozchodzi się, pojawia się problem z utrzymaniem spoistości i dobraniem optymalnej długości spektaklu.

W "Hydrogren bond" na artystki czyha jeszcze jedna pułapka. O ile tożsamość narodowa, studium własnej pamięci i osoby, są wdzięcznym tematem do tanecznej refleksji, o tyle inspiracje stanami skupienia wody i podjęcie próby odpowiedzi na pytania typu "dlaczego deszcz pada?", wydają się znacznie utrudniać wykonanie pełnowartościowego projektu (w 3 tygodnie) - bez popadnięcia w banał czy nadinterpretację.

W choreografii tancerki wciąż łączą się i rozpadają na mniejsze grupy, wirują, tańczą solo. Ich ruch, w niektórych sekwencjach efektowny, nastrojowe oświetlenie, jak i kilka ciekawych dźwiękowych rozwiązań, potrafią zatrzymać uwagę widza. Świadczy to jednak bardziej o wartości poszczególnych składowych, aniżeli o udanej koncepcji całości. Liczne zabiegi tworzące nastrojowość pojawiają się z tak różną intensywnością, że w nieoczekiwanym momencie budowana przestrzeń misternej alegorii potrafi rozbić się o chwilowo zbyt dosłowne potraktowanie tematu. W spektakl wkrada się niestety także duża dawka truizmu, mająca swój najbardziej bezpośredni wydźwięk w banalnym tekście, który wypowiadają tancerki.

Pomimo wątpliwości, jakie wzbudziły obydwa spektakle, wizyta Sosany Marcelino nie pozostaje bezowocna. W "Hydrogen bond" dziewczęta z GTWPL poruszały się w zupełnie inny sposób niż w swoich ostatnich produkcjach. W tańcu używały znacznie subtelniejszych technik ruchu, co w przyszłości powinno zaowocować ciekawymi zmianami w autorskich projektach grupy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji