Artykuły

Eugenia Podborówna. Wspomnienie (23 X 1897-16 I 1975)

EUGENIĘ PODBORÓWNĘ wspomina Witold Sadowy.

Jak ten czas leci. Przesuwają się wspomnienia. Trudno uwierzyć, tak niewielu już pozostało. Kiedy pada deszcz, kiedy mi smutno, myślę o tych, z którymi łączyła mnie kiedyś nić sympatii czy przyjaźni. Jedną z nich była Eugenia Podborówna. Świetna aktorka. Dobry, prawy człowiek. Kilka razy spotkałem się z nią na scenie. Pamiętam sztukę Janusza Teodora Dybowskiego o strajku szkolnym w 1905 roku wystawioną na scenie Teatru Rozmaitości w Warszawie za dyrekcji Emila Chaberskiego w roku 1958. Genia grała Rosjankę Natalię Iwanowną, przełożoną pensji, starzejącą się despotkę, wyżywającą się na buntujących się uczniach polskiego pochodzenia. Jak cudownie podnosiła głos i krzyczała: "Toż to rrrrewolucja", przeciągając wielokrotnie literę "r". Śmialiśmy się w garderobie i parodiowaliśmy ją, nazywając "Isrolucją". Jakżesz to odległe czasy. Wspominam je z z rozrzewnieniem.

Genia była osobą delikatną, nigdy nie używała wulgarnych słów - toteż zdzwiliśmy się kiedyś jej reakcją na zachowanie jednej z koleżanek, która w ferworze zaczęła bluzgać "mięsem". Zwłaszcza że wtedy było to rzadkością. Koleżanki się oburzyły. Zażądały natychmiast, aby za każde nieparlamentarne słowo płacić kary pieniężne na cele charytawne. Genia, nie zabierając głosu, nagle otworzyła torebkę, wyjęła z niej 100 zł, a były to wtedy duże pieniądze - położyła przed lustrem tej koleżanki, która bluzgała i powiedziała: "Macie dziewczynki nie krępujcie się, jeżeli przynosi to wam ulgę". Wszyscy zaniemówili. Dziś wydaje się to śmieszne. Język się zmienił i reakcje otoczenia też.

Urodziła się w Warszawie. Ukończyła gimnazjum, a potem Szkołę Teatralną Lorentowicza. Debiutowała na scenie Teatru Letniego. Potem grała Toruniu, Poznaniu i Lwowie. W czasie okupacji nie występowałna scenie. Powojenną karierę rozpoczynała od Teatru Nowego w Poznaniu za dyrekcji Zbigniewa Szczerbowskiego. Na inaugurację poszły "Śluby panieńskie" Fredry w reżyserii Ryszarda Wasilewskiego, w których zagrała Panią Dobrójską. Potem Daumową w "Pannie Maliczewskiej". Z Benią Sojecką w roli tytułowej, wdowę w "Subkatorce" Grzymały-Siedleckiego, Podstolinę w "Zemście" Fredry Rachell - żonę Judasza - w "Judaszu z Kariotu" Rostworowskiego z udziałem Ludwika Solskiego w roli Judasza. Był rok 1946. W Poznaniu grała bardzo dużo. Poza wymienionymi rolami była także hr. Reginą w "Majątku albo imieniu" J. Korzeniowskiego, Laurą w "Dwóch teatrach" J. Szaniawskiego, hr. du Barry w sztuce Grzymały-Siedleckiego "Wesele pani du Barry", a także Rejentową w "Krzyku jarzębiny" Kubackiego w reżyserii Wilama Horzycy. W roku 1955 przyjechała do Warszawy do Teatru Domu Wojska Polskiego, który otworzył swoje podwoje w Pałacu Kultury i Nauki (późniejszy Teatr Dramatyczny istniejący do dzisiaj). W inauguracyjnym przedstawieniu "Wesela" S. Wyspiańskiego zagrała Radczynię. Kolejne jej role na tej scenie to między innymi Pani Mi-Tsu w "Dobrym człowieku z Seczuanu" Brechta i przekomiczna Aniela w "Damach i huzarach" Fredry. W roku 1957, kiedy dyrekcja Teatru Klasycznego w Pałacu Kultury (dziś Studio) vis-a-vis Teatru Dramatycznego objął Emil Chaberski, Eugenia Podborówna wraz ze swoim mężem znakomitym aktorem Tadeuszem Chmielewskim przenieśli się do tego teatru. W Klasycznym i w Rozmaitościach - drugiej scenie tego teatru - Genia zagrała szereg interesujących ról, a wśród nich Dziurdziulińską w "Klubie kawalerów" Bałuckiego w reżyserii Józefa Słotwińskiego, Doktorową w "Żeglarzu" Szaniawskiego i Wiercilaską w "Wieku i Wacku". Za dyrekcji Jerzego Kaliszewskiego spotkałem się z nią ponownie, w polskiej prapremierze sztuki Czechowa "Iwanow". Grała znowu Rosjankę Zinaidę. W roku 1965 przeszła na emeryturę.

Odsunęła się od teatru, choć z niektórymi nadal była blisko. Zwłaszcza z Wandą Majerówną, której podarowała swoje precjoza teatralne, i z jej mężem Lolkiem Pietraszakiem. Ja także należałem do tych, których lubiła. Miała dom z ogrodem w Legionowie. Jeździłem z Wandą i Lolkiem do nich w odwiedziny. Po śmierci Tadeusza Chmielewskiego zamieszkała w bloku na Nowolipkach, ale nie czuła się tam dobrze. Brak jej było przestrzeni i powietrza. Tęskniła za Legionowem i Tadeuszem. Odwiedzałem ją w tym nowym mieszkaniu. Cieszyła się na każde nasze spotkanie. Przygotowywała specjalny obiad i na chwilę zapominała, że to nie Legionowo. Któregoś dnia oświadczyła mi, że kupiła nowy domek na Mokotowie z ogródkiem i że wkrótce się do niego przeprowadzi. Byłem tam jeden raz. Nie zagrzała w nim długo miejsca. Ledwo zdążyła się zadomowić, zmarła 16 stycznia 1975 r. Pochowana została na Cmentarzu Ewangelicko- Augsburskim na Woli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji