Artykuły

Hajdpark. Dzień trzeci

O trzecim dniu Hajdparku. III Praskiego Przeglądu Teatralnego pisze Jan Czapliński z Nowej Siły Krytycznej.

Po mocnym i ważnym "Nic co ludzkie" - prawdziwie Hyde Parkowym "Speakers' Corner" - festiwalowa publiczność została ściągnięta do poziomu tzw. lekkiej rozrywki. Trzyczęściowa "Historia" Teatru Ad Spectatores to spektakl na wskroś obciachowy, który chciałby zapewnić widzom bezpretensjonalną rozrywkę, ale zapewnia tylko znużenie. Samobój strzelony sobie zarówno przez teatr, jak i przez festiwal, polega chyba głównie na zestawieniu trzech kolejnych części "Historii" (wszystkie w reżyserii Macieja Masztalskiego) jednego wieczora - spektakle, których kolejne premiery miały miejsce co dwa lata i które w rodzimej przestrzeni zachowują swoją odrębność, tu zlały się w męczący przegląd.

Schemat każdej części wygląda identycznie - z ciemności wyłania się mrugający górniczą latareczką przewodnik, przeprasza za spóźnienie i zaprasza na zwiedzanie muzeum. To jednak dosyć specyficzne muzeum - przemierzając wyciemnione, surowe przestrzenie niezagospodarowanej części Wytwórni, dowiadujemy się o mieszczących się tu niegdyś instytucjach - szpitalu psychiatrycznym, pracowni chemicznej, redakcji lokalnej gazety, tajnej komórce wolnomularzy... Po kilku zdaniach wprowadzenia, opowieść przewodnika przeradza się w teatralną scenkę. A cała zabawa polega na tym, że zarówno rywalizujący między sobą o względy wycieczki przewodnicy (nazywający siebie rezonerami), jak i bohaterowie kolejnych scenek to skończeni wariaci - historyjki są absurdalne, nielogiczne i/lub głupkowate, a ogarnięci obsesją zawładnięcia wycieczką paranoiczni rezonerzy nasyłają na siebie co chwila pogotowie psychiatryczne. Jedno i drugie poziomem sytuuje się gdzieś w okolicach "Kaczora Donalda". Drażni również fakt, że aktorzy pozornie zapraszają widzów do wejścia w spektakl, ale wszelkie przejawy aktywności widowni puszczają mimo uszu, grając dalej swoje - bo to taka zgrywa na interaktywny off z ładnym mottem "ad spectatores" na ustach. Nie popłaca, bo w odwecie rozczarowani całością widzowie mogą zrobić się złośliwi (a widz złośliwy, to widz straszny), zacząć wytykać kolejne błędy - ujmującą regularność pomyłek w tekście, amatorszczyznę gry, nużącą powtarzalność pomysłów - i przypominać bezlitośnie obnażające poziom spektaklu sceny, w których aktorzy stają na głowie, żeby było śmiesznie, a widownia milczy jak grób (sekwencje ze strażniczkami miejskimi, które nie pójdą interweniować w sprawie zamieszek, bo tam jest przecież niebezpiecznie, więźniarką UB, do której śmierć przychodzi na kumplowskie pogaduchy, czy porachunkami homoseksualnych kochanków-masonów). Oprócz tego widz może zastanawiać się nad paradoksem spektaklu, który szczególnie upodobał sobie żart polegający na zrywaniu iluzji (chwyt aktorów grających aktorów rozmawiających o tym, że grają w spektaklu), ale jednocześnie panicznie boi się faktycznego zerwania z iluzją. Więc - dla świętego spokoju - warto się pewnie o widzów zatroszczyć.

Ku pokrzepieniu serc, błyszczy w "Historii" dwóch aktorów, których ogląda się tu - po prostu - z przyjemnością, choć ich role są epizodyczne. To Bartek Firlet i (grający tu na zastępstwie) Jędrzej Taranek. Pierwszy stworzył świetną postać zahukanego i przestraszonego redaktora gazetki ogłoszeniowej, drugi - komicznie melancholijnego i zblazowanego boga seksu, który przerywa nam zwiedzanie, by uwolnić wycieczkę od jednego z paranoicznych przewodników, oraz, w drugiej roli, biegającego po teatrze w skórzanym płaszczu tropiciela wszystkich, którzy złamali zakaz "palenia papierosków". Na ich kontrastującym przykładzie dobrze widać bolączkę tego spektaklu - obciach jest śmieszny, kiedy jest dobrze zagrany i przepracowany przez bawiącego się nim aktora, a nie, kiedy jest obciachem samym w sobie.

Jakiś czas temu można było w Warszawie obejrzeć inny spektakl Teatru Ad Spectatores - na WST pokazywany był "Goryl uciekł z zoo i porwał kobietę". W zestawieniu widać wyraźnie, że Ad Spectatores nie nadaje się na sztandarową pozycję wrocławskiego offu - teatr zbudowany na topornym, głupkowatym (czasem - środowiskowym) humorze, nie ma widzom właściwie nic do zaproponowania. Ani jako teatr, ani jako off, ani jako lekka rozrywka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji