Artykuły

Godzina "Zero" w Elsynorze

Twórcom spektaklu udało się uniknąć starcia ideologii i stworzenia pustego peanu. Kontekst "Hamleta 44" jest jednak na tyle hermetyczny, że ci, dla których narodowe tematy nie mają większego znaczenia, zapewne odrzucą go już na początku - o spektaklu "Hamlet '44" w reż. Pawła Passiniego z okazji Obchodów 64. Rocznicy Wybuchu Powstania Warszawskiego pisze Marta Bryś z Nowej Siły Krytycznej.

Spektakle, powstające "z okazji" często zmieniają się w ku "czci" lub "pamięci" i poza ten schemat nie wychodzą. "Hamlet '44" w reżyserii Passiniego nie stawia pytań o słuszność Powstania, ale próbuje pokazać dramat ludzi, którzy codziennie decydowali się wziąć w nim udział, ryzykując zapłatę najwyższej ceny.

Przestrzeń dziedzińca Muzeum podzielono na trzy odrębne - po lewej stoły i krzesła (sceny z "Hamleta" dziejące się we wnętrzach), na środku pustka z kamienistym podłożem (analogicznie sceny "na zewnętrz") i podest przy Ścianie Pamięci - bezpośrednie odwołanie do rocznicowego kontekstu. Ten podział szybko jednak zanika, zmieniając dziedziniec w jednolitą przestrzeń dla bohaterów Hamleta w świecie wojny, co podkreślają wyświetlane po obu stronach wizualizacje trwających scen.

Dramaturdzy (Artur Pałyga i Magda Fertacz) wybrali z dramatu najistotniejsze sceny, dokonując jedynie koniecznych adaptacyjnych zmian do tematu spektaklu (Klaudiusz doniósł gestapo na Ojca Hamleta, przyczyniając się do jego śmierci). Hamlet (Maciej Wyczański) stoi przed wyborem wzięcia udziału w narodowym zrywie. Jego "być albo nie być" to po prostu "uciec i żyć albo iść i prawdopodobnie zginąć". Hamletowskie wahanie nabiera upiorności, ponieważ towarzyszą mu realne konsekwencje potępienia lub chwały. Podkreślają to postawy pozostałych postaci, które Passini stawia jako równorzędne racje, przeciwwagę Hamleta. Poloniusz (Władysław Kowalski) to człowiek trzymający się na uboczu, drżący o życie Ofelii, nie rozumiejący sensu oddawania życia nawet w tzw. słusznej sprawie. Daleko mu jednak do wyrachowania czy bezwzględności - ucieleśnia przerażenie i zagubienie w wojennej rzeczywistości i jej nie zawsze logicznych zasadach. Ojciec Hamleta (Jan Englert) to majestatyczny oficer Polski, nie słuchający syna, a jedynie przekazujący mu rady w trzymaniu broni i bezbłędnym posługiwaniu się nią. Monumentalny efekt wzmaga jego olbrzymia postać wyświetlana na jednej ze ścian Muzeum. Dla Ojca wybór jest oczywisty - nie zdobywa się nawet na słowo wsparcia młodego żołnierza. Gertruda (Beata Zygarlicka) w przejmującej scenie konfrontacji z Hamletem, szczerze tłumaczy, że wyszła za Klaudiusza (Tomasz Dedek), chcąc ratować synowi życie. Tylko tyle i aż tyle. Dla Hamleta, wciąż zmagającego się z ostateczną decyzją, to kolejny dowód, że wojna ustala reguły, których on nigdy nie zrozumie. Miłość Hamleta i Ofelii (Maria Niklińska) szybko rozbija się o wojenną rzeczywistość - nie ma czasu ani miejsca na czułość. Ofelia przystępuje do szeregów powstańców, zostawiając ukochanego, a jej śmierć jest hołdem artystów dla Powstańców.

Dramaturgicznym trzonem spektaklu jest "Hamlet". Jednak inscenizacja niektórych scen paraliżuje wojenną dosłownością. Jedną z nich jest wizja ducha na zamku. Spod Muru Pamięci z mroku wyłania się dziwna figura pięciu mężczyzn z zabandażowanymi twarzami. Z trudem poruszają się, podpierając o siebie nawzajem. Gdy stają na środku w smudze światła, okazuje się, że to ubrani w pasiaki więźniowie obozu koncentracyjnego. Komentarzem do sceny jest, rzucone przez jednego z żołnierzy, zdanie "źle się dzieje w państwie".

Najważniejszy monolog Hamleta najpierw pojawia się na spotkaniu głównego bohatera z kumplami-żołnierzami i Ofelią. Wszyscy wyśpiewują go niczym undergroundowy hymn, dodający siły i wiary, ale jednocześnie utwierdzający w słuszności dylematów. Później mówią go już klęczący na kamieniach powstańcy. Paradoks "być albo nie być" polega na tym, że odpowiedź na to pytanie jest niemożliwa, a jednocześnie nie można uwolnić od chęci udzielenia jej. Ten wniosek wydaje się główną myślą przedstawienia.

Siłą spektaklu jest jego szczerość. Passini nie odtworzył realiów wojennych, nie udaje, że ma o nich pojęcie więcej niż teoretyczne. Więcej - na chwilę podważa powagę inscenizacji, zamieniając wątek "Pułapki na myszy" na autentyczne wspomnienia siedzących na widowni Powstańców. Horacy wprowadza ich na scenę, przedstawiając: "aktorzy przyjechali" i każe opowiedzieć nam, widzom, jak było naprawdę, jak ryzykując życie przekazywali informacje, uciekali przed niemieckimi patrolami, przypadkiem natykali się na stosy ciał i jak w każdej sekundzie zastanawiali się, kiedy dosięgnie ich strzał okupanta. Dzięki zabiegowi podobnemu jak w "Transferze!" Klaty, spektakl unika zarzutu o pretensjonalność. W "Hamlecie 44" właśnie ta scena jest "naprawdę", bez aktorstwa i reżyserii. Ta specyficzna pauza bierze w nawias umowność wszystkie akcje upamiętniające historyczne wydarzenia. Czarny humor towarzyszy z kolei scenie z grabarzami - na przeciwległych ścianach wyświetlany jest szekspirowski dialog w wykonaniu Grzegorza Miecugowa i Tomasza Sianeckiego.

Twórcom spektaklu udało się uniknąć starcia ideologii i stworzenia pustego peanu. Kontekst "Hamleta 44" jest jednak na tyle hermetyczny, że ci, dla których narodowe tematy nie mają większego znaczenia, zapewne odrzucą go już na początku. Jedynym mankamentem spektaklu jest brak wyraźnej puenty, jego trzy zakończenia. Najpierw Horacy (Łukasz Lewandowski) zwraca się wprost do widzów przekonując, że ojczyzna ma znaczenie nadrzędne, po nim następuje obraz Powstańców leżących na kamieniach, a na końcu wizualizacja nazwisk i pseudonimów prawdziwych Powstańców. Pierwsze za bardzo wprost, drugie bez wyrazu, a trzeci? Przy ostatnim nazwisku Powstańca widnieje pseudonim: Hamlet.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji