Artykuły

Trzy tysiące poetów w głowie

- Dla mnie poezja jest sposobem najpełniejszego wyrażenia egzystencji. Dlatego mam w głowie trzy tysiące poetów, od Kochanowskiego, Mickiewicza, Tetmajera, Broniewskiego, Wierzyńskiego po rozmaite awangardy. Wszystko jest podporządkowane jednemu - sztuce deklamacji, którą traktuję jako bardzo ważną, dla mnie najważniejszą formę ekspresji aktorskiej - mówi WOJCIECH SIEMION.

Z WOJCIECHEM SIEMIONEM [na zdjęciu] w 80. rocznicę urodzin rozmawia Krzysztof Lubczyński:

Kiedy Panu, chłopakowi z Krzczonowa, przyszło do głowy, żeby zostać artystą, w szczególności - aktorem,, czyli zająć się. zawodem, w którym roi się od egocentryków?

- Nie było takiego momentu. To przyniosło mi życie, ale pamiętam, że gdy jako miody chłopak uczestniczyłem w krzczonowskich weselach, to przecież tam były rozpisane role jak na scenie. Ludzie wsi wyrażali się w sztuce, choć często było to realizowanie się bezwiedne. Czy moja babcia, która śpiewała ludowe piosenki, uprawiała sztukę, czy nie? Myślę, że tak, choć nie miała tego pełnej świadomości. Dla niej to była część życia. A co do aktorstwa to zetknąłem się z nim podczas studiów prawniczych w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, kiedy to zapisałem się do studia teatralnego przy tamtejszym teatrze.

A skąd pomysł studiów prawniczych?

- Z pragnienia stabilizacji. Moja rodzina została ciężko doświadczona przez wojnę. Ojciec, wiejski nauczyciel, zginął w Auschwitz. W czasie wojny straciłem też dwóch starszych braci. Gdybym więc ukończył prawo, to może byłbym dziś spokojnym, emerytowanym urzędnikiem izby skarbowej. Jedynym źródłem utrzymania mojej rodziny było 6-hek-tarowe gospodarstwo.

Jest Pan aktorem o bardzo charakterystycznym, plebejskim, ludowym emploi będąc od dziesięcioleci wręcz ucieleśnieniem, symbolem, syntezą tego typu aktorstwa. Witold Filier pisał o Pana kreacji w dejmkowskiej "Historyi o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" wg Mikołaja z Wilkowiecka: "Jego Chrystusik niefrasobliwy miał czar i autentyzm starych świątków przydrożnych". Pięknie powiedziane, ale czy nie czuł się Pan ograniczony tymi warunkami?

- W filmie tak, w teatrze nie. Wiąże się z tym pewien paradoks. Film ma tę cechę, że ujmuje sylwetkę aktora dosłownie, cieleśnie. W teatrze, mimo że przed widzem staje żywy aktor, a nie widmo na taśmie celuloidowej, może on - paradoksalnie - unieść się ponad postać, dodać do niej nadwyżkę duchową. Dlatego też w teatrze nigdy nie czułem się skrępowany, bo nawet grając postać bardziej jednotonową, jednoznaczną mogłem przypisać jej wiele subtelnych tonów, znaczeń, sensów.

Chyba jednak na film też nie może się Pan skarżyć, bo dane było Panu stworzyć wiele niezapomnianych kreacji, a kadrowy Kacperski w "Zezowatym szczęściu" Andrzeja Munka, czy Wilczek w "Ziemi obiecanej" Andrzeja Wajdy to w Pana wykonaniu prawdziwe, fenomenalne majstersztyki drugiego planu...

- Dziękuję. Toteż się nie uskarżam. A skoro Pan przypomniał rolę Wilczka, to tę rolę najbardziej sobie cenię wśród wszystkich moich ról filmowych. Jednakże reżyserem, z którym czułem się najbardziej artystycznie związany, był Andrzej Munk,

u którego zagrałem zarówno w "Zezowatym szczęściu", jak i w "Eroice".

Ten Wilczek to drapieżny, zachłanny plebejusz-lichwiarz, a Pan zawsze bronił plebejuszy...

- Wilczek to nie taki plebejusz, którego bym bronił. To kwintesencja nie tylko zła, ale także hipokryzji, udawania, że jest się kimś innym niż w rzeczywistości. Trochę żałuję, że Andrzej Wajda przygotowując nową wersję filmu mocno przykroił tę postać.

Postać kadrowego Kacperskiego w "Zezowatym szczęściu", czy rola Arnolfa w "Szkole żon" Moliera w Teatrze Telewizji pokazały, że obok owej ludowości styl groteskowy, satyryczny, szyderczy to Pana drugi żywioł w grze aktorskiej...

- Tak, bo satyra, groteska są nieodłącznie związane także z ludowym widzeniem świata.

Wystarczy popatrzeć choćby na niektóre rzeźby czy obrazki ludowe, by się o tym przekonać.

Jedni mówili o Pana grze aktorskiej w rolach ludowych, że Pan jakby intuicyjnie, bezwiednie, naturalnie, spontanicznie zsyntetyzował cechy wielu ludowych, plebejskich bohaterów ogniskując w jedną ich słownictwo, sposób bycia, mówienia myślenia. Inni twierdzili, że to wyłącznie kreacja artystyczna. Za taką postać-syntezę uważany był kapral Naróg, wieśniak na wojnie, chłop-żołnierz ze Świętokrzyskiego wędrujący przez kilka filmów, zabawny, stateczny, godny, uczciwy, a jednocześnie taki trochę polski Szwejk. Która z tych opinii jest bliższa prawdy?

- Ta druga, bo choć posiłkowałem się swoim życiem, to zawsze staram się tworzyć świadome kreacje artystyczne, bo tylko takie mogą być w pełni dojrzałe. Kiedy w STS pracowałem nad "Wieżą malowaną", która odebrana była przez krytykę jako wielki pean na cześć poezji i sztuki ludowej, to przecież koncepcja artystyczna tego monodramu została precyzyjnie przeze mnie przemyślana. Podobnie było z góralskim bohaterem monodramu "Wowro".

O moich z kolei rolach w sztukach Tadeusza Różewicza "Śmieszny staruszek", "Kartoteka", "Stara kobieta wysiaduje" krytyka pisała, że dokonuję w nich autodemaskacji i kontestuję do granic ostatecznych swoją własną, ludową jarmarczność. Tak więc artystyczna świadomość jest nieodzowna zawsze.

Wygląda jednak na to, i to nie od dziś, że kluczowe miejsce w Pana życiu, nie tylko stricte artystycznym, zajmuje poezja, a także, oczywiście, Pana sztuka deklamacji aktorskiej. Dlaczego właśnie ona?

- Bardzo trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie, tak jak trudno wyjaśnić źródła miłości. Dla mnie poezja jest sposobem najpełniejszego wyrażenia egzystencji. Dlatego mam w głowie trzy tysiące poetów, od Kochanowskiego, Mickiewicza, Tetmajera, Broniewskiego, Wierzyńskiego po rozmaite awangardy. Wszystko jest podporządkowane jednemu - sztuce deklamacji, którą traktuję jako bardzo ważną, dla mnie najważniejszą formę ekspresji aktorskiej.

Dziękuję za rozmowę.

WOJCIECH SIEMION

ur. 30 lipca 1928 w Krzczonowie, pow. Lublin. Aktor; reżyser, pedagog, profesor sztuk, arcymistrz deklamacji aktorskiej i monodramu. Po wojnie w. Siemion przeprowadził się do Kalisza, gdzie w 1947 r. ukończył Liceum im. T. Kościuszki. Tam też po raz pierwszy wystąpił na scenie w 1946 w sztuce "Krakowiacy i Górale". Studiował prawo na UMCS w Lublinie (1947 -1950) jednocześnie uczęszczając do Studia Dramatycznego K. Borowskiego, w 1951 ukończył warszawską PWST. Debiutował w 1948 r. w rołi pana Zgody w "świętoszku" Moliera w teatrze lubelskim, w sezonie 1950 -1951 był aktorem Teatru Polskiego w Szczecinie, a potem występował w teatrach warszawskich: Ateneum, Młodej warszawy. Komedii, Narodowym, Ludowym. Dramatycznym. Współpracował z STS-em grając m.in. w spektaklu poetyckim "Wieża malowana" (1959). w teatrze Komedia zagrał w 1957 r. rolę "dość szmatławego, francuskiego kombinatora w sztuce Marceau Jajkc*". "Z tego Jajka wykluł się talent zdyscyplinowany, o rysach ostrych, aktor świadomy swoich środków" - napisał w. Filier. W latach 1966 -1968 był dyrektorem i kierownikiem artystycznym teatru Komedia, od 1972 przez wiele lat byt dyrektorem warszawskiego teatru stara Prochownia. Ważniejsze role teatralne to min: Chrystus i Waluś w "s: jwie o Jakubie Szeli" B. Jasieńskiego (1962), Józef w "Żywocie Józefa" M. Reja (1965), Bohater w "Kartotece" T. Różewicza (1973), Grabiec w "Balladynie" J. Słowackiego (1974), Chochoł w "Weselu Wyspiańskiego.

Na ekranie debiutował w 1951 występując min. w filmach: "Załoga", "Gromada" (1952) J. Kawalerowicza, "Przygoda na Mariensztacie" (1955) Leonarda Buczkowskiego, "Eroica" (1958) i "Zezowate szczęście" (1959) A. Munka. "czarne skrzydła" (1963) E. i Cz. Petelskich, "Skąpani w ogniu" (1964) j. Morgensterna, "Barwy walki" (1964), "Kierunek Berlin" (1968) J. Passendorfera, "salto" (1965) T. Konwickiego, "Prom" (1970) J. Afanasjewa, "Ziemia obiecana" (1974) A. Wajdy, "Filip z konopi" (1981) J. Gębskiego, "Kolejność uczuć" (1993) R. Piwowarskiego, "Przedwiośnie" (2001) F. Bajona, "Król Obu" (2003) R Szulkina. Grał też w serialach telewizyjnych, min.: "Czterej pancerni i pies" (1966) K. Nałęckiego, jytematywy4" (1982) St Barei. w telewizji prowadził kiedyś program "wszystko jest poezją". Zagrał też wiele ról w Teatrze Telewizji. Niezrównany interpretator poezji polskiej. Na koncertach dla Polonii zagranicznej występował w Londynie, Brukseli, Paryżu, w USA i Kanadzie. Odznaczony orderem Polonia Restituta - komandorią z Gwiazdą oraz orderem Zasłużony dla Kultury Polskiej. Obecnie radny sejmiku woj. mazowieckiego. W uznaniu dla jego zasług w Petrykozach odbywają się rokrocznie "Siemionalia". Witold Filler napisał o Siemionie: "Aktor o takiej nadwyrazistości talentu, że zdaje się po prostu wchłaniać w siebie granych bohaterów podporządkowując ich sobie w stopniu absolutnym. Zamiast postaci Wyspiańskiego, Reja. czy Iredyńskiego staje niezmiennie przed widzem ten sam rozrośnięty blondas z rozczochraną czupryną i dudniącym głosem".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji