Artykuły

Łagów. Zmarł Jerzy Duda-Gracz

W piątek wieczorem [5 listopada] zmarł na serce podczas pleneru malarskiego w Łagowie Jerzy Duda-Gracz [na zdjęciu]. Miał 63 lata. Był bez wątpienia jednym z najwybitniejszych polskich malarzy współczesnych. Przygotowywał też scenografie teatralne. W ostatnich latach głównie do sztuk reżyserowanych przez córkę Agatę - pisze Jan Bończa-Szabłowski.

Świat jego obrazów przeraża i fascynuje. Filip Bajon nazwał malowaną przezeń rzeczywistość jako "barokowy dance macabre". Jerzy Duda-Gracz określany był zaś bardzo często jako malarz-filozof świetnie wyczuwający nie tylko nasze tęsknoty, ale i nasze realia. Mówiono o nim, że był "wnikliwym satyrykiem, który reprezentuje ostry program publicystyczno-moralizatorski i osąd nad zdeprawowanym człowiekiem współczesnym". Tworzył sceny rodzajowe, oparte na tradycji malarskiego surrealizmu i ekspresjonizmu.

Urodził się 20 marca 1941 roku w Częstochowie. W 1968 roku uzyskał dyplom Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie na Wydziale Grafiki w Katowicach. W latach 1992 - 2001 był wykładowcą Europejskiej Akademii Sztuk prof. Antoniego Fałata. Potem pracował na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach.

- Gdybym nie mógł malować, być może zajmowałbym się grafomanią, co już zresztą robiłem w latach akademickich, pisząc kabaretowe teksty - powiedział "Rz" w wywiadzie z okazji 60. urodzin. - Mógłbym występować na deskach scenicznych, jeśli oczywiście istnieje teatralny odpowiednik grafomana. Marzy mi się - i to jest chyba jedyne marzenie mojego życia - granie w teatrze. Wtedy pisałbym sobie różne złośliwe tekściki, ale wykonywałbym je na prywatny użytek.

Miał na swym koncie niemal 170 wystaw indywidualnych, brał też udział w ponad 350 wystawach zbiorowych w kraju i za granicą. Wśród najważniejszych cykli malarskich artysty znalazły się: "Motywy i Portrety Polskie", "Obrazy jurajskie", "Obrazy arystokratyczno-historyczne", "Obrazy prowincjonalno-gminne". Od 1999 roku pracował nad cyklem obrazów będących malarską interpretacją wszystkich dzieł Fryderyka Chopina. To bezprecedensowe w skali światowej przedsięwzięcie artystyczne składające się z około 270 obrazów prezentowane ma być podczas XV Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego w 2005 roku. Cykl składa się z serii prac akwarelowych "Etiudy", "Preludia", "Pieśni" oraz olejnych obejmujących wszystkie pozostałe pieśni muzyczne.

Mówił, że "maluje świat, który odchodzi, umiera, gdzie więcej jest snu, zdarzeń z dzieciństwa, świat w pejzażu przedindustrialnym. Na moich obrazach nie ma drutów telefonicznych, kabli, anten satelitarnych, samochodów, samolotów - tego wszystkiego, co zaprowadzi człowieka z powrotem na drzewo, jeżeli nadal będzie się tak intensywnie rozwijał pod tym względem".

Przygotowywał też scenografie teatralne. W ostatnich latach głównie do sztuk reżyserowanych przez córkę Agatę.

Jerzy Duda-Gracz był odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne osiągnięcia artystyczne.

Jerzego Dudę Gracza wspominają

Kazimierz Kutz: - Kiedyś odwiedziłem w szpitalu mojego znajomego, który chorował na serce. W tym samym pokoju znajdował się również Jerzy Duda Gracz, przeszedł wtedy zawał. Właśnie z tej przyczyny umarł tak wcześnie. Dzięki swoim pracom znalazł się w bardzo szczególnej pozycji w środowisku. Jedni go uznawali, inni - przeciwnie. Pozostał jednak wierny swojej wizji malarstwa. Był świetnym rysownikiem, bardzo płodnym twórcą. Lubił przedstawiać typy plebejskie, proletariackie, surowe. Takie wizerunki były dla niego charakterystyczne. Widział bardzo ostro, w krzywym zwierciadle przedstawiał Polaków czasów PRL-u. Jego prace zawierały zawsze wiele aluzji.

Franciszek Starowieyski: - Był to niezwykły talent plastyczny. Miał świetne oko, tworzył wspaniałe pejzaże. Zachwycały jego zdolności manualne - potrafił namalować dwa obrazy dziennie! Jego ręka była niezwykle szybka. Nie miał tylko szczęścia do odpowiedniego środowiska. Myślę, że pisarz może tworzyć w samotności, malarz potrzebuje kontaktu z innymi plastykami. Tymczasem Jerzego opuścili koledzy, był często atakowany. Pamiętam pewną aukcję. Obok siebie wisiały obrazy dwóch naszych postimpresjonistów i pejzaż z faunem Dudy Gracza. Tamci przy Jurku wyglądali, jakby nie mieli pojęcia, co to kolor. To prawda, czasem przekraczał dobry gust, ale miał charakter, wyraz. Zostanie po nim ogromna wyrwa.

Antoni Fałat: - Duda-Gracz był dzieckiem szczęścia, bo zrobił wielką karierę, przynajmniej w Polsce. Na zawsze zapamiętam, że był moim wytrwałym sojusznikiem w walce z prześladowaniem malarstwa figuratywnego. Te jego poglądy spowodowały, że część krytyków wręcz ziajała do niego nienawiścią. Kiedy zaproponowano, by jego wystawę pokazać w "Zachęcie" jedna z dyrektorek powiedziała kiedyś: "Po moim trupie". Miał zmienność nastrojów, co wielu ludziom trudno było zaakceptować. Na szczęście w swojej filozofii pozostał nieugięty. Bardzo ostro piętnował w swym malarstwie nasze narodowe wady, co mogło doprowadzić go do samoudręczenia.

Wiesław Ochman: - Odszedł jeden z największych współczesnych artystów w Polsce. Niezależnie od tego, czy ktoś akceptował jego sztukę, czy nie. A akceptowała ją zdecydowana większość. Był artystą uniwersalnym, a jednocześnie pozostał sobą. Stworzył swój własny styl, a przy tym nie rezygnował z osiągnięć dawnych mistrzów. Kiedy organizowałem akcje charytatywne, zawsze chętnie brał w nich udział, bo był wyczulony na drugiego człowieka. Świetnie czuł teatr, co zaowocowało niezwykłymi projektami scenograficznymi. Stworzył piękną scenografię m.in do "Carmen" i "Don Giovanniego", a ostatnio do "Kaliguli" w Teatrze Słowackiego w Krakowie.

not. b. m., j.b.-s.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji