Artykuły

Wolny strzelec przed emeryturą

- Ja mentorem? W żadnym wypadku. Z wiekiem nabieram pokory. Coraz uważniej i pilniej słucham zarówno reżyserów, jak i młodych aktorów. Ci ostatni mają czasami naprawdę fenomenalne pomysły. Byłbym głupcem, gdybym był głuchy i ślepy na ich cenne uwagi - mówi JERZY ZELNIK, aktor, były dyrektor Teatru Nowego w Łodzi.

Rozmowa z JERZYM ZELNIKIEM [na zdjęciu]:

Niezapomniany faraon z filmu Jerzego Kawalerowicza szykuje się właśnie do przejścia na emeryturę. Nie oznacza to jednak, że 63-letni dziś Jerzy Zelnik zamierza próżnować.

Widzowie TVN ponownie zobaczą pana w powakacyjnych odcinkach serialu "Teraz albo nigdy!". Mógłby pan zdradzić, jak potoczą się dalsze losy Waldemara?

- Z Waldemarem widz spotka się w momencie, gdy stanie on przed faktem dokonanym - odejdzie od niego żona. Moim zdaniem - ona częściowo ma rację. Waldemar, po przejściu na przymusową emeryturę, wycofał się z życia, oklapł. To, co się z nim dzieje, jest prawdopodobnie efektem ciężkiej pracy. Na emeryturze może w końcu wypocząć. I jak widzowie sami zauważą, bardzo mu się to spodoba. Podobne zachowania znam z własnego doświadczenia. Wiele bliskich mi osób, po przejściu na emeryturę, nagle uległo pokusie lenistwa. Oczywiście, również słodkie nieróbstwo ma swoje dobre strony, ale należy zawsze zachować w nim umiar.

Nie obawia się pan, że - podobnie jak Waldemar - ugrzęźnie w ciepłych kapciach i w ten sposób spędzi resztę życia?

- Nie ma we mnie takiej obawy. Jestem człowiekiem nad wyraz pracowitym. Zbyt długie leżenie do góry brzuchem po prostu mnie męczy. Natychmiast czuję konieczność zajęcia się czymkolwiek - sportem, reżyserią czy pracami w domu. Uważam, że nawet człowiek zmożony starością, nie w pełni sprawny czy inwalida nie jest z góry spisany na straty. Może przecież zostać studentem, może dalej się uczyć i rozwijać. Żywioł życia jest tak niesamowity i wielobarwny, że w każdej sytuacji, nawet wielkiej tragedii, pozwala człowiekowi na pełną mobilizację i siłę do działania.

Ile Jerzego jest w Waldemarze?

- Tak naprawdę Waldemar to trochę sam Zelnik. Tak samo jak mój bohater przez całe życie ciężko pracowałem. Obecnie znajduję się w podobnej jak on sytuacji - pewien etap mojego życia się kończy (przejście na emeryturę przyp. red.). Z tą jednak różnicą, że ja nie przeżyłem momentu upadku. Często, gdy los mnie nie dopieszczał, wybierałem zupełnie inną ścieżkę niż mój serialowy bohater. Zamiast pogrążać się w paraliżującej bezczynności, zawsze starałem się sam, własnymi rękoma lepić dalsze koleje mojego losu. Nigdy nie zgadzałem się na moment przestoju. Walczę do końca i mam nadzieję, że walczyć będę aż do 90.

Waldemarowi nie udaje się w małżeństwie. A jak jest u pana? Zna pan receptę na szczęśliwy związek?

- Mimo że jestem prawie 40 lat w związku małżeńskim, wciąż kocham żonę tak samo mocno jak w dniu ślubu. Nasz związek przechodził, oczywiście, przez różne etapy, często bardzo gniewne i kryzysowe. Ale dzięki temu staliśmy się sobie jeszcze bliżsi. Oprócz miłości łączy nas też wielka przyjaźń, niedopowiedzenie i rozumienie bez słów. Czasami wystarczy samo spojrzenie, a wiemy o sobie nawzajem wszystko. Równocześnie staramy się nie tracić urody i kondycji. Dbamy o siebie - dla siebie. Myślę, że najgorsze w takich długoterminowych związkach jest zaniedbanie siebie i wychodzenie z założenia, że nie trzeba się już starać. Małżonkowie muszą całe życie pozostawać dla siebie atrakcyjnymi - zarówno pod względem fizycznym, jak i duchowym. Poza tym z wiekiem człowiek powinien mieć w sobie coraz więcej ambicji w dziedzinie doskonalenia siebie. Dużo związków rozpada się w momencie, gdy partnerzy dochodzą do wniosku, że przestali być dla siebie zaskoczeniem. Brakuje wtedy takich elementów zachwytu sobą. I tak wielka miłość umiera...

Na planie serialu "Teraz albo nigdy!" otaczają pana prawie sami młodzi i niedoświadczeni aktorzy. Jak się panu z nimi współpracuje? Czy z racji wieku czuje się pan kimś w rodzaju mentora?

- Ja mentorem? W żadnym wypadku. Z wiekiem nabieram pokory. Coraz uważniej i pilniej słucham zarówno reżyserów, jak i młodych aktorów. Ci ostatni mają czasami naprawdę fenomenalne pomysły. Byłbym głupcem, gdybym był głuchy i ślepy na ich cenne uwagi. Młodzi w sposób bardzo spontaniczny podchodzą do różnych spraw. Tę spontaniczność, niestety, starsi wiekiem z biegiem czasu zatracają. Dlatego nigdy się nie wymądrzam i nie staram się demonstrować, że jestem bardziej doświadczony w zawodzie, który od 45 lat uprawiam.

A jakim aktorem za młodu był sam Jerzy Zelnik?

- Na początku, gdy zaczynałem, była we mnie chęć bycia po prostu prawdziwym. Następnie - był to kolejny etap w moim aktorstwie - dążyłem do tego, by samemu wykreować pewne postaci i co za tym idzie - zmienić zupełnie siebie samego. To jednak trącało o zbyt dużą teatralność i patetyczność. Miało się wrażenie, że aktor gra jakby umownie i nieautentycznie. Od dawna próbuję zawrócić z tej drogi. Coraz mniej prezentuję światu swój warsztat, a coraz więcej wszystkie te słoje życia, które są moim udziałem. Ponadto jako młodzieniec zawsze starałem się odchodzić od konwencji. Byłem również gotów na różne eksperymenty. Zdarzało mi się dosyć często pracować w warunkach, które zmuszały mnie do kompletnej zmiany pojęć aktorskich.

Czy aktywność na własne życzenie oznacza tylko i wyłącznie zajęcie się reżyserią?

- Nie tylko. W sierpniu żegnam się z Teatrem Nowym w Łodzi, w którym 3,5 roku byłem dyrektorem artystycznym. Od tego momentu stanę się wolnym strzelcem, co pewnie spowoduje, że będę miał pełne ręce roboty. Znając siebie samego, narzucę sobie mnóstwo zajęć do wykonania. Pewnie zasiądę za biurkiem i chwycę za pióro, by dać upust mojej reżyserskiej fantazji. Chciałbym paru dyrektorom zaproponować swoje usługi. Poza tym dom - jego utrzymanie, pochłania bardzo dużo mojego czasu. Ale jest to dla mnie raczej przyjemność niż obowiązek. Co do występów na szklanym ekranie, oprócz roli w "Teraz albo nigdy!" widzowie będą mogli zobaczyć mnie w Polsacie w "Jak Oni śpiewają".

Czyżby kolejna pasja śpiew?

- Pasja to za dużo powiedziane. Trochę w życiu śpiewałem, więc ciekaw jestem, jak sobie teraz poradzę. Ale w żadnym wypadku nie traktuję mojego występu w show ambicjonalnie. Jest to dla mnie raczej forma zabawy, umożliwiająca przy okazji zarobienie paru groszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji