Artykuły

Aktorstwo to moja pasja

- Była jedynie barwnym salonowym ptakiem - mówi o Tamarze Łempickiej MAGDALENA WÓJCIK, wcielająca się w tę postać w "Tamarze" w reż. Tomasza Dutkiewicza.

Gra właśnie femme fatale, tytułową postać w spektaklu Tamara.

Przeżyła rozpad małżeństwa. Odeszła, gdy odkryła, że jest zdradzana.

Teraz Magda Wójcik [na zdjęciu] powoli oswaja się z tym, że budzi się sama. Ucieka w pracę.

W czarnym płaszczu wygląda bardzo szczupłe. Lubi czerń. Pozwala jej się zgubić w tłumie. Trudno w to uwierzyć, ale uwodzicielska na ekranie, prywatnie Magda Wójcik jest nieśmiała. Nie lubi zwracać na siebie uwagi na ulicy. Mówi cicho, delikatnie się uśmiecha. Uśmiechać uczy się od nowa. Codziennie. Bo codziennie walczy z depresją.

GALA: Mimo ostatnich bolesnych przeżyć pani oczy się śmieją. Chyba nie jest pani nieszczęśliwa?

MAGDA WÓJCIK: Cudownie pracuje się nad rolą Tamary. Ale wie pani, jak to jest w życiu. Dzisiaj euforia i totalny optymizm, a jutro najczarniejszy dół, straszne depresje, myśli samobójcze.

GALA: Tak trudno zapomnieć o tym, co złe?

M.W.: Wiem, że trzeba uczyć się cieszyć dobrymi chwilami i jak najszybciej odcinać od złych. Ale łatwo powiedzieć. Teoria. Niestety działam odwrotnie. Szybko znikają dobre wspomnienia, a złymi dręczę się w nieskończoność. Najbardziej bolą i najtrudniej goją się rany zadane przez najbliższych. Straciłam coś, co było sensem mojego życia - rodzinę. Niektórzy pocieszali, że gorsza jest śmierć. Mówili, że wszystko inne może odwrócić się na dobre. Tłumaczyli, że nie wolno się zamartwiać, raczej wyciągać pozytywne wnioski. Dziś wydaje mi się, że świat się skończył, ale jutro może się okazać, że dobrze się stało, że musiało przyjść coś złego, żeby potem mogło zdarzyć się coś pięknego.

GALA: A lubi pani jeszcze mężczyzn?

M.W.: Życia bez mężczyzn sobie nie wyobrażam, ale być może gdyby na świecie żyły same kobiety, ten świat byłby troszkę lepszy, ładniejszy, nie byłoby wojen. Kobiety są trochę lepszymi ludźmi niż mężczyźni. Są mądrzejsze.

GALA: Moja mama powtarzała, ze to śmiertelny grzech, jeśli kobieta krzywdzi kobietę, rozbijając jej rodzinę. Może nie wszystkie kobiety są dobre?

M.W.: Są ludzie i są potwory. Dziś wiem, jak można być zdolnym do zniszczenia rodziny, w której są dzieci. Rozmaicie się w życiu układa. Są lepsze i gorsze chwile. Jeśli ludzie nie mają dzieci, a czują się ze sobą nieszczęśliwi i nie chcą zabiegać o to, by znów było lepiej, powinni się rozstać. Zdarza się. Ale jeżeli mają dziecko, muszą starać się ratować związek. Rodzina jest najświętszą wartością. Kobieta, która sięga po mężczyznę żonatego i z dzieckiem, nie zasługuje na miano człowieka.

GALA: Jest pani po tym przeżyciu tylko słabsza czy też zarazem silniejsza?

M.W.: Złe doświadczenia hartują, ale przy okazji zabijają coś w człowieku. Życie nie wydaje się już takie piękne. Gaśnie blask w oczach. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze zaufam drugiemu człowiekowi.

GALA: Jak sobie pani radzi z rolą samotnej matki?

M.W.: Staram się spędzać z synem każdą wolną chwilę. Byliśmy na bardzo długich wakacjach: na Krecie, nad morzem, na Mazurach. Razem spędzamy weekendy. Chodzimy do kina, na spacery. Sprawia nam to ogromną frajdę, bo świetnie się czujemy w swoim towarzystwie. To, że go mam, daje mi siłę i wiarę w sens życia.

GALA: Jaki jest Mikołaj?

M.W.: Bardzo wrażliwy. Potrafi czasem powiedzieć coś takiego, że czuję się porażona jego wiedzą i mądrością życiową. Znalazłam mu wspaniałą szkołę w Aninie. Dzieli ją od domu 17 kilometrów. Podróż z powodu korków na drodze jest długa, mamy więc mnóstwo czasu na rozmowę.

GALA: Wysyła pani dziecko do szkoły daleko od domu, żeby porozmawiać w korku?

M.W.: Tę szkołę znalazłam jeszcze w zeszłym roku. Właśnie w tamtych okolicach budowaliśmy dom. Niestety życie zweryfikowało plany, ale szkoły nie chciałam już zmieniać, bo jest wspaniała. Zdarza się, że Mikołaj siedzi w niej do 18, a tam nie ma czasu na nudę i tęsknotę. Może grać w szachy i malować, chodzić na lekcje pływania i treningi ju-jitsu. Ma cudowną opiekę i wspaniałych pedagogów. Uczy się w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Ostatnio jestem wyjątkowo zajęta z powodu prób do Tamary i Mikołaj spędza dużo czasu z ojcem. Bardzo się z tego cieszę.

GALA: Wyobraża sobie pani siebie zamkniętą w domu, zajętą rodziną?

M.W.: Prowadząc dom, gotując obiady, nie czułabym się stłamszona. Ale pracuję już kilkanaście lat i lubię to, co robię. Nie zawsze wszystko było tak, jak chciałam, przeżyłam wiele trudnych chwil. Granie wymaga od człowieka wrażliwości motyla i skóry hipopotama, a ja długo pracowałam na to, by radzić sobie ze swoją wrażliwością. Ale nie raz dzięki pracy byłam szczęśliwa. Aktorstwo to moja pasja, i bardzo chciałabym je traktować wyłącznie jak pasję, żebym nie czuła presji, że muszę grać, żeby się utrzymać.

GALA: Chciałaby pani mieć takie życie jak Tamara Łempicka?

M.W.: Niekoniecznie. Los to uśmiechał się do niej, to odwracał plecami. Urodziła się w Moskwie w zamożnej rodzinie. Wczesna młodość mijała jej beztrosko na podróżach i strojeniu się na bale. Rewolucja październikowa zburzyła ten świat, zabrała majątek. Kiedy wyemigrowała do Paryża, musiała nauczyć się zarabiać na siebie, córkę i męża, który po pobycie w sowieckim więzieniu cierpiał na depresję. Wtedy zaczęła malować. Malowała kilkanaście godzin dziennie, żeby wybić się z tłumu kobiet o artystycznych ambicjach. Portrety książąt i śmiałe akty przyniosły jej miano skandalistki i sprawiły, że stała się modna. Wieczory spędzała w kabaretach, zmieniając kochanków i kochanki jak rękawiczki. Gdy mąż zmęczony jej zdradami odszedł do innej, związała się z węgierskim baronem. Kiedy wydawało się, że może być spokojna i szczęśliwa, do władzy doszedł Hitler. Żydowskie pochodzenie drugiego męża zmusiło Łempicka do ucieczki do Stanów Zjednoczonych. Za oceanem jej styl malarstwa uznano za passę. Była jedynie barwnym salonowym ptakiem. Portrety gwiazd Hollywood nie cieszyły się powodzeniem. Odeszła w zapomnieniu. Chyba pani przyzna, że to dużo jak na jednego człowieka.

GALA: Życie Łempickiej często było tematem plotek. Pani życie też. Jak się pani czuła, kiedy w gazetach pisano, że mąż panią zdradza?

M.W.: To bardzo przykre wstać rano i znaleźć taki artykuł o sobie w gazetach o kilkusettysięcznych nakładach. Ludzie piszą, co chcą, używając moich zdjęć bez pytania o zgodę. Nie mam na to wpływu.

GALA: Co z pani życia przeciekło do prasy?

M.W.: Teraz wiem, że trzeba być ostrożnym w zwierzaniu się ludziom. Ktoś, kogo bierzemy za przyjaciela czy bliską koleżankę, może potem zabijać nudę na przyjęciu czy przy kawie opowieściami o naszych problemach. I nagle informacja dociera do prasy. Zresztą osobom publicznym trudno się ukryć. Są bez przerwy obserwowane, a rozwód to doskonały temat na tekst. Przez rozpad rodziny każdy przechodzi z bólem. A oglądanie bólu fascynuje.

GALA: Niedawno pozowała pani do Playboya. Trudno było się zdecydować na takie zdjęcia?

M.W.: Długo się wahałam. Pierwsze propozycje udziału w takiej sesji pojawiły się kilka lat temu, ale nie bardzo wyobrażałam sobie siebie w roli nagiej modelki. Zawsze wydawało mi się, że są zgrabniejsze i ładniejsze ode mnie.

GALA: A jak czuła się pani, gdy cała Polska była pełna billboardów reklamujących pani sesję?

M.W.: Bałam się, że jak zobaczę te billboardy, będę opuszczać głowę, żeby mnie nikt nie poznał, że nie będę wychodzić z domu. A patrzyłam na swoje zdjęcia umieszczone nad ulicą z przyjemnością. One właściwie nic nie pokazywały. To był po prostu portret uśmiechniętej kobiety, napawający optymizmem. Mnie samą napawał optymizmem. Dostarczał mi sił i wiary w to, że jeszcze potrafię się uśmiechać.

GALA: Syn poznał panią na billboardzie?

M.W.: Nie. Wprawdzie mu go nie pokazywałam, ale wielokrotnie przejeżdżaliśmy obok. Nie zwrócił uwagi.

GALA: Nie wie, że była pani w "Playboyu"?

M.W.: Nie uważam, że powinnam mu o tym mówić.

GALA: Na co wydała pani pieniądze za sesję?

M.W.: Leżą na koncie. Nie jestem w tej chwili rozrzutna. Każdy grosz odkładam z myślą o przyszłości swojej i synka.

GALA: Ostatnio często widuje się panią na przyjęciach. Szuka pani nowego męża?

M.W.: Nie (śmiech). Przyjęcie nie jest dobrym miejscem na szukanie męża. Ale ostatnio dostaję dużo zaproszeń na różne imprezy. Jeśli mam wolny wieczór, wychodzę, by miło spędzić czas ze znajomymi.

GALA: A gdzie się szuka męża, w bibliotece?

M.W.: Wierzę w to, że nasze losy już gdzieś są spisane, że my tylko odgrywamy swoje role i jeżeli mam spotkać kogoś, to go spotkam, jeśli nie, to nie. Nie szukam i nie będę szukać. Chcę, żeby miłość sama mnie odnalazła, żeby mnie dopadła. Bez miłości nie wyobrażam sobie życia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji