Artykuły

Rodzynki w zakalcu

Aktorzy teatru Polonia wyszli na ulicę, by korzystając za Esther Vilar, zamanifestować, że "Starość jest piękna". To ostami akcent zakończonego właśnie sezonu teatralnego w Warszawie. Dość przeciętnego z kilkoma wartymi uwagi spektaklami - pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej - Życiu Warszawy.

Najbardziej twórczymi scenami okazały się - Teatr Narodowy i teatr Polonia. Obie sceny zresztą sporo łączy - proponują repertuarowy eklektyzm, nie boją się artystycznego ryzyka i sięgają po renomowanych twórców. Narodowy pod wodzą Jana Englerta konsekwentnie kontynuuje dialog z inteligencją. Najlepszym tego przykładem była refleksyjna inscenizacja "Iwanowa", dokonana przez Englerta. Miłośnicy teatru aktorskiego w najczystszej postaci mieli powody do satysfakcji - "Żar" Hamptona z Danutą Szaflarską, Zbigniewem Zapasiewiczem i Ignacym Gogolewskim (Narodowy). Były wielkie kreacje Bergmanowskie Ewy Wiśniewskiej [na zdjęciu] w "Sonacie jesiennej" (Ateneum) i Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej w "Sarabandzie" (Scena Prezentacje). Nieznane oblicze zaprezentował Borys Szyc jako Józef K. w "Procesie" Kafki. Maciej Englert we Współczesnym wyszedł daleko poza krytykę machiny biurokratycznej, przedstawiając obraz egzystencjalnego niepokoju młodego inteligenta, bezbronnego i samotnego w zmaganiu z otaczającym światem. Miniony sezon był udany dla Piotra Cieplaka. Osiem opowiadań Singera posłużyło mu do stworzenia w Narodowym niezwykłego moralitetu, wysmakowanego plastycznie za sprawą scenografii Andrzeja Witkowskiego. Pełen poezji był również przygotowany przez Cieplaka ze zespołem Montowni "Utwór sentymentalny na czterech aktorów".

Jeśli o magii mowa - czaruje teatr Polonia Krystyny Jandy, która w dobie mody na niemieckich brutalistów udowadnia, że prawdziwą awangardą jest dziś wystawienie Bałuckiego ("Grube ryby"). W teatralnym torcie minionego sezonu pojawiło się więc sporo rodzynek, choć pozostaje on zakalcem. Wszystko za sprawą władz miasta które podejmowały decyzje przypadkowe, czasami szkodliwe. Dotyczyły one choćby dyrekcji teatrów Na Woli i Studio. Zniszczenie jednego z najciekawszych ośrodków, jakim było stworzone przez Szajnę i rozwijane przez Grzegorzewskiego Centrum Sztuki Studio i nierozpisanie konkursu na nowego dyrektora jest skandalem. Bartoszowi Zaczykiewiczowi sprawnemu dyrektorowi z Opola wyrządzono krzywdę, mianując go szefem sceny o takich tradycjach. Kuriozalnym posunięciem okazało się też przekształcenie Teatru Na Woli w scenę autorską Macieja Kowalewskiego.

W Dramatycznym na zakończenie sezonu odbyła się wyprzedaż dawnych rekwizytów. Akcja symboliczna i jednocześnie znamienna w kontekście zmian zapowiadanych przez Pawła Miśkiewicza. Dyrekcja Jana Buchwalda okazała się plastrem gojącym rany w Powszechnym, choć na wydarzenia artystyczne trzeba będzie poczekać. Nie za bardzo sprawdził się w tym sezonie wychwalany ponad miarę TR Warszawa. Teraz przypomina wielki balon, z którego powoli uchodzi powietrze, choć nikt tego nie chce dostrzec. Zagłaskany komplementami Grzegorz Jarzyna żyje wspomnieniami dawnych sukcesów, odcina kupony od swojego "Makbeta" i nieswoich "Aniołów w Ameryce". I to mu wystarczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji