Artykuły

Konferencja Tańca Współczesnego i Festiwal Sztuki Tanecznej. Odsłona dziewiąta

O Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tanecznej pisze Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.

Środa na Konferencji Tańca Współczesnego była dniem polsko-amerykańskim. Najpierw swoje premierowe przedstawienie "Człowiek na pełni księżyca" zaprezentował Dawid Lorenc, później wystąpił Joe Alter i Hybrid Autorship Project ze spektaklem "Wesoła gonitwa czy powracająca synteza iluzji".

Trwający nieco dłużej niż kwadrans autorski projekt Dawida Lorenca pozostawia wiele do życzenia. Kilka króciutkich układów choreograficznych, niezbyt skomplikowanych i pozbawionych wspólnego mianownika, połączone zostało z monologami tancerza, stylistyką i treścią przypominającymi rozmowy studentów, którzy zmęczeni całonocną imprezą plotą trzy po trzy. Zaskakujący jest też tytuł choreografii, niczym nie uzasadniony w spektaklu. "Moon-walk" pojawia się co prawda na początku choreografii, ale wolę nawet nie myśleć, że to właśnie esencja przedstawienia i tytułu. Żeby było jasne - nie oczekuję księżyca na scenie, ale jeśli nadaje się czemuś tytuł, to było by miło, gdyby ten tytuł był w jakikolwiek sposób powiązany z treścią, którą ma definiować. Chyba, że "Człowiek na pełni księżyca" to według Lorenca człowiek po spożyciu alkoholu lub innych środków odurzających - wtedy tytuł i przedstawienie nabierają sensu. W innym przypadku pozostają tylko niezbyt interesującą wprawką studenta szkoły teatralnej bądź baletowej, etiudą wykonaną na zaliczenie semestru (i to najwyraźniej jednego z początkowych). A na takie wymysły odpowiednim miejscem jest szkoła właśnie, ewentualnie amatorski teatrzyk, a nie międzynarodowa konferencja tańca.

Na szczęście bytomskiej publiczności nie zawiódł Joe Alter, tym razem w projekcie "Hybrid Autorship Project", zrealizowanym we współpracy z choreografami: Liamem Clancy i Erykiem Geigerem oraz dramaturgiem D.J. Hopkinsem i neuropsychologiem Markiem Witmanem. "Wesoła gonitwa" podejmuje temat niemożności komunikacji, braku możliwości wyrażenia siebie, a także problemów z wypowiedzeniem tego, co nie daje się ująć w słowa. W spektaklu wielokrotnie padają pytania: "Jak mam zacząć?", "Jak mam do ciebie mówić żebyś usłyszał?", "Co mam zrobić żebyś zrozumiał?". Pytania ważne nie tylko w życiu, ale także w teatrze tańca, gdzie słowo jest rzadkim narzędziem komunikacji, gdzie za pomocą ruchu próbuje się przekazać pewne treści. Do zadawania tych pytań twórcy wykorzystują nie tylko dojrzałe choreografie Joe Altera, ujmujące prostotą i perfekcyjnym wykonaniem, ilustrujące niemożność nawiązania kontaktu pomiędzy trzema tancerzami. W spektaklu używa się także podglądu video w czasie rzeczywistym, który przybliża widzom sekwencje ruchowe górnych wykonywane przez tancerzy na niskim stole. Na ekranie pojawiają się także podstawowe dla spektaklu pytania, wątpliwości. W ten sposób spektakl przypomina program telewizyjny, wymagając od widza podobnej percepcji, ukierunkowanej na jednoczesny odbiór kilku komunikatów. Ale od programu telewizyjnego "Wesołą gonitwę" różni przede wszystkim poziom refleksji - u Altera jest to refleksja dojrzałego człowieka i twórcy, który dostrzega i analizuje jeden z najważniejszych problemów współczesnych społeczeństw - nieumiejętność komunikacji międzyludzkiej. Jak jest z refleksją w telewizji - wszyscy wiemy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji