Artykuły

Bydgoszcz dobra dla aktora

- Chcę grać, poszukiwać. Kiedyś marzyłem o roli Papkina, nie zdarzyło mi się jeszcze jej zagrać, ale teraz to już nie ma dla mnie takiego znaczenia. Zresztą pojawia się dużo nowej, młodej, ciekawej dramaturgii. A ja staram się być takim aktorem, który wszystko mógłby zagrać - mówi PAWEŁ GILEWSKI, aktor Teatru Polskiego w Bydgoszczy.

Od piłkarza, przez zbuntowanego muzyka do teatru... i to jeszcze nie koniec

Rozmowa z PAWŁEM L. GILEWSKIM [na zdjęciu], aktorem Teatru Polskiego w Bydgoszczy:

Co i kiedy zainspirowało Pana do wybrania takiej właśnie zawodowej drogi?

- Tak naprawdę, od wczesnego dzieciństwa aż do pierwszej klasy szkoły średniej marzyłem o tym, aby zostać piłkarzem. Grałem z kolegami w Białymstoku. Pamiętam, że gdy miałem chyba sześć lat, widziałem spadającą gwiazdę i życzyłem sobie, żeby być jak Pele (śmiech). Ale potem w zaskakujący sposób zacząłem zmieniać się ze sportowca w zbuntowanego artystę, intelektualistę. Zainteresowałem się literaturą, muzyką, razem z kolegami założyliśmy zespół. Sami organizowaliśmy sobie koncerty, grając na różnych dziwnych instrumentach i wylewając z siebie bunt przeciwko rzeczywistości. A jeszcze później zacząłem brać udział w konkursach recytatorskich, kółkach teatralnych i chyba właśnie tak to wszystko się zaczęło.

Skończył Pan szkołę teatralną w Białymstoku, a jak to się stało, że znalazł się Pan w Bydgoszczy?

- Po ukończeniu białostockiej szkoły dwa lata spędziłem w Zielonej Górze, ale szybko zacząłem szukać czegoś nowego, chciałem wyjechać do trochę większego miasta. Przyjechałem więc do Bydgoszczy, porozmawiałem z ówczesnym dyrektorem Teatru Polskiego i tak to się stało. I nie żałuję, bo jest to jakaś droga, którą przebyłem.

A jak, Pana zdaniem, będzie wyglądała dalsza zawodowa droga?

- Szczerze mówiąc nie wiem. Chciałbym dalej się rozwijać, to jest najważniejsze. Ale i to, żeby nie osiąść w miejscu, cały czas iść do przodu.

W jakich spektaklach w tej chwili bierze Pan udział i które dają Panu najwięcej satysfakcji?

- Teraz są to "Sprawa Dantona", "Merylin Mongoł", "Pchła Szachrajka" i "Tymon Ateńczyk". Najwięcej satysfakcji dają mi "Merylin Mongoł" i "Pchła Szachrajka". Są to teksty, które bardzo się od siebie różnią. "Merylin" to świetny tekst Kolady, na którym można pracować, cały czas odszukiwać w nim coś nowego i dzięki temu rozwijać rolę i całą sztukę. To dość trudny tekst, wymaga dużej koncentracji, skupienia. Inaczej jest w przypadku "Pchły Szachrajki". To trochę forma relaksu... Pracowaliśmy nad nią w czwórkę (jeszcze dwoje aktorów i reżyser - przyp. red.). Jest to tekst, w który włożyliśmy mnóstwo naszych pomysłów, rozwiązań. Satysfakcjonujące jest to, że wszelkie nasze przeczucia związane z odbiorem tego spektaklu sprawdziły się. Zarówno dzieci, jak i dorośli rozumieją nasz przekaz, choć wcale nie gramy wprost. Widzowie wychodzą z przedstawienia rozbawieni, zadowoleni i to rekompensuje wysiłek, przede wszystkim fizyczny, jaki wkładamy w realizację tego tekstu.

Wydaje się Pan spełnionym aktorem, czy ma Pan więc jakieś marzenia, życzenia związane z zawodem?

- Przede wszystkim chciałbym wciąż się rozwijać, pogłębiać umiejętności, znaleźć swoją własną technikę, bo sporo ich już poznałem. Chcę grać, poszukiwać. Kiedyś marzyłem o roli Papkina, nie zdarzyło mi się jeszcze jej zagrać, ale teraz to już nie ma dla mnie takiego znaczenia. Zresztą pojawia się dużo nowej, młodej, ciekawej dramaturgii. A ja staram się być takim aktorem, który wszystko mógłby zagrać. Oczywiście są pewne ograniczenia, choćby dotyczące warunków fizycznych, ale wówczas trzeba jak najlepiej zagrać, tak, by nie było widać tych ograniczeń. Poza tym nie chciałbym być zaszufladkowany, nie znoszę tego, a kiedyś przez pewien czas byłem postrzegany jako czarny charakter, poprzez mnogość negatywnych ról, jakie grałem. Ale nigdy chyba nie chciałbym grać amantów, myślę, że to dość niewdzięczne zajęcie.

A jak spędza Pan wolny czas?

- Czynnego wypoczynku już teraz mam niewiele. Czasem rekreacyjnie rower, uwielbiam biegać, parę lat temu graliśmy też w piłkę nożną z ludźmi z teatru. Czas wolny staram się wykorzystywać na to, aby załatwiać sprawy, na które w trakcie sezonu po prostu nie mam czasu. Ale najwięcej uwagi staram się poświęcać i poświęcam moim dzieciom.

TECZKA OSOBOWA

Wiek: 35 lat.

Samochód: nie mam.

Ulubiony kolor: pomarańczowy.

Znak zodiaku: Bliźnięta.

Rodzina: dwoje dzieci.

Miejsce urodzenia: Zabudów k/Białegostoku.

Zainteresowania: kino, żeglarstwo, muzyka, literatura, sport, stolarka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji