Artykuły

Sen o bezgrzesznej

Chciałam podzielić się swo­imi wrażeniami z ostatniej pra­premiery krakowskiego Starego Teatru. Myślę o spektaklu pt. "Sen o bezgrzesznej". Jak podaje afisz teatralny jest to "rzecz dla teatru w dwóch częściach ułożona przez Jerzego Jarockiego i Józefa Opalińskiego na podstawie tekstów Stefa­na Żeromskiego, dokumentów epoki i cytatów literackich". Spektakl ten, który stał się ważnym wydarzeniem teatralnym, wyreżyserowali wspomniany wyżej Jerzy Jarocki i Je­rzy Stuhr. Autorem opracowa­nia muzycznego jest Stanisław Radwan.

Przedstawienie składa się z kilku scen pozornie z sobą nie związanych, które jednak w su­mie dają przekrój nastrojów, dążeń i poglądów społeczeństwa polskiego w okresie od powsta­nia styczniowego do lat międzywojennych z jednej strony, z drugiej natomiast, przypomina­ją mniej lub bardziej znane fakty historyczne związane z losami Polski w tym właśnie czasie.

Przedstawienie rozpoczyna Jerzy Stuhr, który recytując regulamin wojsk zaborczych, demonstruje równocześnie ubiór i broń żołnierzy tych trzech armii. Odbywa się to przy akompaniamencie głośnego, twardego stukotu butów masze­rujących żołnierzy. Kiedy jesz­cze w uszach brzmi nam ten żołnierski krok, słyszymy ci­chy, przejmujący śpiew. Uka­zuje się procesja - znużeni i zgnębieni Polacy idą ze spusz­czonymi głowami, ale śpiewają. Śpiew ten ma dziwną moc. Ma się ochotę przyłączyć do nich, iść razem z nimi i śpiewać.

Scena procesji zrobiła na mnie wrażenie jak żadna w tym spektaklu. Myślę, że nie tylko ja ją tak odebrałam, bo wszyscy ruszyliśmy tuż za ak­torami, pomimo karcących uwag portierek, aby zachować pewien odstęp.

Procesja aktorów i widzów wędruje z sali do sali. W jed­nej odbywa się scena balu, w trakcie którego pojawiają się zjawy, uosobienia postaw Pola­ków. W innej jesteśmy świad­kami przesłuchania polskiego bojownika w carskim więzie­niu. Scena balu pełna jest sym­boli i niedomówień, natomiast w tej małej salce, w której uczestniczymy w przesłuchaniu, widzimy nagromadzenie realizmu - prawie dokument. Dokładnie prezentuje się nam ro­dzaje używanych kajdan, na­rzędzi tortur, sposób wybiera­nia kata itd. I tak właśnie sce­ny realistyczne, udokumento­wane w historycznych zapi­sach, przeplatają się ze scenami z utworów literackich, pełnymi symboli, mistycznymi.

Opisywanie tego fascynujące­go widowiska nie ma zresztą sensu, należy je razem z akto­rami przeżyć. Spektakl jest trudny, wielowarstwowy. Wy­nika to z faktu, iż scenariusz został zbudowany na podstawie dokumentów historycznych i materii literackiej. Jest w tym widowisku wiele niejasności i niedomówień, które jednak są nieodzowne, jeśli mają zmusić widza do osobistego przeżycia, do czynnego uczestniczenia w nim, a myślę, że właśnie takie było założenie twórców "Snu o bezgrzesznej". Niezależnie bo­wiem od czasów, w jakich ży­jemy, my, Polacy, zawsze "śni­my o bezgrzesznej", a czy na­prawdę będzie ona bezgrzeszna, to zależy wyłącznie od nas. Spektakl kończy pastisz kaba­retu z lat międzywojennych. Niestety, ja miałam pecha, z powodu nagłej niedyspozycji Jerzego Stuhra kabaret odwołano.

Oddzielne słowa uznania na­leżą się aktorom. Włożyli oni ogrom pracy w ten spektakl. Przygotowania do widowiska trwały dziewięć miesięcy, gdy zazwyczaj trwają dwa. W trak­cie przedstawienia widzowie zostają podzieleni na dwie części. Ja znalazłam się w gru­pie, która zajęła małą Salę im. Modrzejewskiej. Po chwili weszli aktorzy, podchodzili do nas, widzów i pokazywali swo­je prywatne pamiątki, mające nieraz kilkadziesiąt lat, opowia­dali o ich losach. Przedmioty te w namacalny sposób dokumen­towały sceny, które przed chwilą oglądaliśmy. Efektem tej ogromnej pracy i osobistego zaangażowania aktorów jest w pełni autentyczna, szczera, bar­dzo przekonywająca i wciągają­ca nas, widzów, gra.

Już w czasie przerwy w spek­taklu słyszałam różne krytycz­ne uwagi na temat konwencji, w jakiej był on grany. Mnie osobiście ten typowy sposób oglądania przedstawienia, kiedy siedzę cały czas w wygodnym fotelu, ale przecież w spektaklu uczestniczę biernie, mniej od­powiada niż to, co nam propo­nuje Jerzy Jarocki, kiedy wi­dzowie włączają się do pochodu aktorów, kiedy stojąc przy gro­bie poległych powstańców czują zapach świec palących się na tym grobie itd. Oczywiście, w tej konwencji dużo trudniej jest wyreżyserować i zorgani­zować spektakl, stąd też mogą powstać pewne niedociągnięcia natury organizacyjnej. Ale dla­czego skazywać się na bierność w fotelu i rolę wyłącznie po­stronnego obserwatora, kiedy można czynnie uczestniczyć w spektaklu i niejako go współ­tworzyć, dlaczego wyrzekać się przeżyć, które wygodny fotel spłyca i wygasza?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji