Artykuły

Genialny scenograf kiepskiego reżysera?

Szajna to było wtedy olśnienie. Teatr Ludowy, koniec lat 50., potem 60. Miałem kilkanaście lat, przeprowadziliśmy się niedawno do Nowej Huty, dyrektor Skuszanka założyła przy Ludowym Koło Miłośników Teatru i wszyscyśmy obowiązkowo biegali na każdą premierę. Bujne, półabstrakcyjne, barokowo-wizyjne scenografie Szajny powalały na kolana, tak obrazowego teatru dotąd nie było.

Potem Szajna został sam dyrektorem Ludowego, wyreżyserował parę przedstawień, których pomysłowość inscenizacyjna była znów niebywała jak na owe czasy. To, co robił później w Warszawie, w Studio, te sławne spektakle objeżdżające świat, o dziwo nie robiły już takiego wrażenia. Przynajmniej na kimś, kto widział w Hucie "Puste pole", "Rewizora", "Śmierć na gruszy". Może dlatego, że w robocie Szajny było już widać samozachwyt i pewną łatwiznę w szermowaniu... jak by to nazwać... moralnym szantażem.

Przeżycia oświęcimskie, na których zbudował swoją wewnętrzną mitologię artystyczną, im bardziej stawały się znakiem firmowym, tym głębiej traciły na wiarygodności. Różewicz, który też z traumy wojennej wyrósł, potrafił w pewnym momencie zmienić swój poetycki świat; Szajna nie zorientował się w porę i zabrnął trochę za daleko w eksploatowanie Zagłady. Usiłował się wyrwać w inne strony, ale nie znalazł nowego, równie inspirującego tematu i powoli wycofał się z teatru, i generalnie z pola bitwy o sztukę. Co ciekawe, do końca świetnie myślał i pisał, a jego manifesty artystyczne, gdyby naprawdę zrobił to, co w nich postulował, wywindowałyby go wyżej Kantora. A tak zostanie dla jednych wielkim wizjonerem i nowatorem, a dla drugich - genialnym scenografem kiepskiego reżysera, z którego aktorzy podśmiechują się w bufecie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji