Artykuły

Grube ryby", czyli rarytas, ciastko z Kremem!

Krystyna Janda przygotowuje w Teatrze Polonia na 28 czerwca premierę "Grubych ryb" Michała Bałuckiego. Dlaczego zdecydowała się na tę sztukę? Jakie ma następne plany? Co będzie się działo latem na placu Konstytucji? - opowiada Dorocie Wyżyńskiej w Gazecie Wyborczej, dodatku Warszawa.

Dorota Wyżyńska: Nazwała pani "Grube ryby" ciastkiem z kremem dla publiczności. Ciastko?

Krystyna Janda: Tak, ciastko. Pani profesor Anna Kuligowska-Korzeniewska, historyk teatru, napisała na naszą prośbę tekst do programu opowiadający o inscenizacjach "Grubych ryb" w Polsce i potwierdza moje spostrzeżenie. Przytacza np. fragmenty listów dyrektorów teatrów do Bałuckiego, w których widać to wyraźnie: "Panie, jesteś mężem opatrznościowym teatru. Wszystko, co pan napiszesz, jest dla publiczności rarytasem. Ratujesz pan teatr". Sztuki Bałuckiego zawsze postrzegane były jako przyjemność dla publiczności. Oczywiście wszystko w rękach aktorów. Kiedy grali mistrzowie, spektakl sięgał wyżyn. Bo to komedie charakterów. Mistrzowie umieli wydobyć z tych komedii ludzkich, które pisał Bałucki, subtelności, śmiesznostki i gorzkie prawdy. Im więksi mistrzowie, tym większa przyjemność dla widzów!

Ale zamiast Bałuckiego mogła pani wystawić np. angielską farsę?

- Tak, można grać różne farsy, komedie, ale Bałucki ma dla nas ten walor, że jest to polska klasyka. "Grube ryby" są zaliczane do żelaznych tytułów polskiego repertuaru teatralnego. Sztuka przypomina nam Polskę tamtych lat - końca XIX i początku XX wieku. Pokazuje tamtą mentalność, zwyczaje, polskie mieszczaństwo, wymaga pewnego rodzaju stylizacji, innego sposobu mówienia, mimo że ani charaktery, ani ludzie, ani konflikty właściwie nie zmieniły się do dzisiaj. To wszystko sprawia przyjemność i jest dziś absolutnym rarytasem.

Czy tę sztukę "dobrze skrojoną" trzeba było dziś jeszcze trochę przy kroić? Czy dokonała pani skrótów, zmian?

- Absolutnie nie. Wykreśliłam tylko jedną dużą scenę. Zrezygnowałam ze sceny wspólnej kolacji, żebyśmy nie musieli siedzieć na scenie przy stole i jeść, ale teksty przeniosłam do innych scen. Trzymamy się zasad tej sztuki dobrze skrojonej. Jest z nami pan Ignacy Gogolewski, który z wielkim pietyzmem uczy się tych wszystkich śmiesznostek i dba o każdy szczegół. Zresztą wszyscy aktorzy polubili tę pracę.

Są też z nami pani Magdalena Tesławska i pan Maciej Maria Putowski - autorzy kostiumów i scenografii, którzy z wielkim znawstwem zwracają uwagę na drobiazgi i szczegóły. Pani Marta Broczkowska dba o oprawę muzyczną, opierając się na muzyce z tamtego okresu. A Zosia Rudnicka uczy wszystkich kadryla i walca.

Uprzedzam, że nie będzie specjalnie nowocześnie, bo po co? Zepsulibyśmy tylko wszystkim przyjemność. Ale oczywiście nie będzie to też rekonstrukcja dawnej inscenizacji. Gramy inaczej, niż się wtedy grało, szybciej, jakby z nawiasem.

A zasada jest taka, że publiczność od początku wie, o co chodzi, i z uśmiechem obserwuje kolejne nieporozumienia, jakie wynikają z naiwności i śmieszności bohaterów.

Trzeba dodać, że nie jest to pani pierwszy związek z Bałuckim. W Teatrze Telewizji kilka lat temu reżyserowała pani "Klub kawalerów". Recenzent "Gazety" napisał wtedy, ze był to "aktorski koncert".

-Obsada była gwiazdorska! Cudem udało się zgromadzić na kilka dni kręcenia spektaklu tych wspaniałych aktorów. Ale siłą tego projektu było też to, że wszyscy graliśmy w tym "Klubie kawalerów" z wielką przyjemnością. Myślę, że to widać.

Tym razem do obsady zaprosiła pani też dwie młodziutkie studentki...

- Tak, to ostatnio mój konik. Praca z młodzieżą. Małgorzata Kocik i Justyna Kulig to studentki zaledwie II roku łódzkiej i krakowskiej szkoły teatralnej. I myślę, że przeżywają prawdziwą edukację przy takich aktorach jak Ignacy Gogolewski, Wiesława Mazurkiewicz, Artur Barciś, Sławomir Orzechowski, Cezary Żak, Krzysztof Kiersznowski, Witold Bieliński czy Piotr Bajtlik, którym partnerują na scenie.

A zaraz po premierze "Grubych ryb" kolejna nowość w repertuarze - "Starość jest piękna" Esther Vilar. Teatr Polonia powraca na plac Konstytucji.

-Teatr Polonia powraca na plac Konstytucji, i to z wielką siłą. Okazało się, że pomysł, aby latem za darmo grać w jednym z najbardziej ruchliwych miejsc w stolicy, jest trafiony. Upewniała nas w tym publiczność, której w zeszłym roku nie brakowało. Upewnili nas też przedstawiciele miasta, bo przekazali nam na tę działalność środki, które wystarczą, abyśmy mogli wyprodukować skromne spektakle i grać je w formie prezentu dla publiczności.

A "Starość jest piękna" jest niczym manifest uliczny. Esther Vilar didaskaliach pisze, że w sztuce grają młodzi aktorzy, którzy mają maski starych ludzi. Ta forma daje już pewną widowiskową otoczkę.

Zaproponowałam wyreżyserowanie tego tekstu panu Łukaszowi Kosowi. To reżyser inteligentny, z poczuciem humoru, przewrotny, a jednocześnie o dużym wyczuciu formy.

Na placu Konstytucji gramy też "Pchłę szachrajkę" - to spektakl, który kilka lat temu wyreżyserował Krzysztof Kołbasiuk, a moim zdaniem idealnie sprawdza się w plenerze. To prezent dla dzieci - pokażemy go we wszystkie soboty i niedziele czerwca i sierpnia.

Ale gramy też "Lament na placu Konstytucji", w dwóch obsadach. Jeździmy z "Lamentem..." po Polsce... Graliśmy na dworcu w Radomiu, na głównym placu w Lublinie, zagramy go na festiwalu w Międzyzdrojach i w Gdańsku. Wszędzie cieszy się niezmiennie powodzeniem. Wśród przechodniów, samochodów jadących na sygnale, pociągów, komunikatów dworcowych, ta historia trzech samotnych kobiet, zagubionych w dzisiejszym świecie - matki, babci i wnuczki -brzmi szczególnie dotkliwe. I porusza.

Przeglądam plany repertuarowe Teatru Polonia na nowy sezon i widzę, że będzie "Romulus Wielki" Dürrenmatta w reżyserii Krzysztofa Zanussiego z Januszem Gajosem w roli tytułowej i "Bóg" Woody ego Allena w pani reżyserii. 0 "Bogu" marzyła pani od dawna.

- Tak, czekam na ten spektakl od dwóch lat. Ale tak się zawsze składało, że kiedy miałam go robić, to pieniądze, które już uzbieraliśmy, musiałam oddać komuś na inną naszą produkcję, bo brakowało (śmiech). Ale myślę, że warto było czekać, bo mamy fantastyczną obsadę. Zagra w nim m.in. Teatr

Montownia. Okazało się, że ci młodzi utalentowani aktorzy, którzy od kilku lat tworzą niezależną grupę teatralną, też od dawna myśleli o "Bogu". Będzie też Piotr Machalica, Cezary Żak, Elżbieta Czerwińska, Patrycja Szczepanowska...

A rolę gwiazdora zaproponowała pani... Marii Seweryn, tłumacząc: "Małaszyński nie mógł, więc pomyślałam o tobie". Tak było? Dlaczego gwiazdora zagra kobieta?

- Tak, tak to opowiada, śmiejąc się, Marysia. Jest tam rola gwiazdy. Proponowałam ją kilku naprawdę wielkim nazwiskom: Kondratowi, Lindzie, Małaszyńskiemu jako ostatnio najpopularniejszemu. Nie mogli. Pomyślałam więc inaczej. Postanowiłam w roli mężczyzny obsadzić kobietę. A komu proponuje się trudne rzeczy? Córce.

Na małej scenie planuje też pani kolejny spektakl o kobietach pod roboczym tytułem "Ciało kobiety", który - jak zapowiadacie w materiałach prasowych - powstaje w ramach międzynarodowego projektu teatralnego zaplanowanego na październik 2008 r.

- To będzie projekt francusko-niemiecko-polsko-ukraińsko-turecki. Zwróciła się do nas francuska reżyserka Judith Depaule, która chce w każdym z tych krajów zrealizować monodram o kobiecie sportowcu z udziałem aktorki z danego kraju.

Kobieta sportowiec to niezwykle ciekawy temat, szczególnie w krajach wschodnich To ważny temat. Co taka kobieta myśli o swoim życiu, o swoim ciele, o wysiłku. Co dla niej jest ważne, jak patrzy na świat.

Monodram oparty będzie na przygotowanym wcześniej filmie dokumentalnym o karierze konkretnej kobiety sportowca. W Polsce historię kariery Kamili Skolimowskiej opowie Bogusława Schubert. Na koniec wszystkie te monodramy maj ą się spotkać na jednej scenie, m.in. w Teatrze Polonia.

Powiem jeszcze o jednym tekście o którym myślę - "The Lady of Birma", monodram o Aung San Suu Kyi, noblistce, więźniu politycznym, pozostającej od 12 lat w areszcie domowym. Ważny tekst o wolności.

Teatr Polonia gra przez całe lato, bo miał już wakacje...

- Zrobiliśmy sobie krótki urlop w maju i gramy przez całe wakacje, po dwa-trzy spektakle dziennie, a na placu Konstytucji prawie codziennie. Całe wakacje w służbie narodu (śmiech).

I publiczność jest w wakacje, bo niektórzy dyrektorzy teatrów w to nie wierzą?

- Była w tamte wakacje, więc liczymy, że będzie i teraz. Publiczność przyzwyczaiła się, że Teatr Polonia gra latem, więc do nas przychodzi. Co więcej, niektóre wycieczki włączają wizytę w Teatrze Polonia w tzw. zwiedzanie Warszawy. W Warszawie latem jest wielu gości. Spektakle na placu Konstytucji cieszą się szczególną frekwencją. Obserwowałam w zeszłym roku wielu starszych ludzi, którzy przychodzili co wieczór i siadali w tym samym miejscu. Widzieli "Lament..." może 40 razy. Nie zapominajmy, że bardzo wielu ludzi nie stać na teatr. A tu mogą przychodzić, kiedy tylko mają na to ochotę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji