Artykuły

Umysł w panice

"Przyjacielowi, który nie uratował mi życia" w reż. Michała Sieczkowskiego, realizowany przez Przestrzeń Wymiany Działań Arteria w Warszawie. Pisze Joanna Mikulska w Dzienniku, dodatku Kultura.

"Przyjacielowi, który nie uratował mi życia" nie ma w sobie nic z progejowskiego manifestu. Niestety, nie ma w nim też artystycznej prowoltacji, a tylko ciąg wysmakowanych wizulanie obrazów.

Po niezbyt dobrze przyjętym debiucie - "Sallingerze" Koltesa - Michał Sieczkowski powrócił. Miało być prowokująco i z rozmachem. Teoretycznie wszystkie warunki zostały spełnione. ,Przyjacielowi, który nie uratował mi życia" to przede wszystkim fragment dużego projektu poświęconego mało znanej w Polsce twórczości Hervé Guiberta - francuskiego pisarza, fotografa i scenarzysty zmarłego na AIDS. Jego auto-tematyczna powieść opisująca ostatnie miesiące życia wstrząsnęła całą Francją lat 90.

Sieczkowski wraz z Fundacją Przestrzeń Wymiany Działań Arteria pokazał artystę działającego na różnych poziomach. Przestrzeń klubu M25 wypełniły kilometry białego płótna. W kokonie bieli otaczającym scenę Magali Murenbacłi, francuska scenografka stworzyła szpital, salon i sypialnie. W takiej samej tonacji kolorystycznej czeski duet Radana i Ivel Ivanaic przygotował wysmakowane kostiumy. Spektakl rozpoczyna się świetnie zakomponowanym obrazkiem. W centrum sceny na łóżku szpitalnym pónagi Hervé obsługiwany jest przez masażystę Gianluccę (Mikołaj Roznerski). W tle multimedialne projekcje przedstawiające plaże i ludzi kąpiących się w morzu, czyżby to Elba, na której Herve spędzał każde wakacje i gdzie został pochowany? Scena kończy się ostrym aktem homoseksualnym. Potem sylwestrowa impreza utrzymana w klimacie artystycznych popisów. Dla wszystkich zaczyna się nowy, pełen obietnic czas, dla Hervé to początek końca. Z kieliszkiem szampana w ręku informuje swoją przyszłą żonę Bertę (Maria Seweryn) i kochanka Juliusza (Grzegorz Stosz), że jest nieuleczalnie chory. Rozpoczyna się terapia, pierwsze wizyty w klinice i badania. Dialogi aktorów pęcznieją od lekarskich terminów. Apogeum precyzji medycznej zostaje osiągnięte w scenach z lekarką Claudette (Agata Buzek), ale ostatecznie męczący przykład to epizod z tunezyjskim uzdrowicielem (Jacek Różański), którego w Maroku odwiedza Hervé. Pełen niepotrzebnych szczegółów, w których gubi się główny temat. Wymaga bowiem podkreślenia, że pomimo tematyki przedstawienie nie jest żadnym progejowskim manifestem. Oparte jest na autobiograficznych powieściach

"Przyjacielowi, który nie uratował mi życia" oraz ,"Protokół współczucia" pełnych nie do końca wykorzystanych w spektaklu intymnych i autoironicznych spostrzeżeń. Nieuleczalna choroba zakłóca postrzeganie i czerpanie z wszystkich ludzkich przyjemności: jedzenia, picia, miłości, seksu. Umysł wpada w intelektualną panikę, dla którego jedyną terapią staje się opisanie dręczącej fizyczności. Ocaleniem dla spektaklu jest świetna rola Waldemara Barwińskiego (Hervé). Konsekwentnie i z precyzją ze sceny na scenę budującego postać umierającego pisarza. Nie sposób nie zauważyć też błyskotliwej Ewy Dałkowskiej w roli podstarzałej ciotki Suzanne, która w starczym szaleństwie daje do wypchania swojego zdechłego psa. Jest jedyną postacią, która pomimo wieku (a może dzięki niemu) posiada poczucie humoru i wypływający z pogodzenia się z losem dystans.

Tak więc nie ma skandalu. Trochę rozczarowania, że spektakl nie prowokuje dyskusji, a jedynie cieszy oko i ucho świetnymi kompozycjami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji