Artykuły

Trud życia po cudzie

- Jestem ostatnim facetem od wymierzania moralnych ocen - mówi JERZY PILCH, którego "Narty Ojca Świętego" wystawi w Teatrze Narodowym Piotr Cieplak.

Jacek Cieślak: - Mówimy o tym, że tęsknimy za papieżem, czekamy na jego pielgrzymki i słowa. Pan postawił swoich bohaterów w sytuacji powrotu Karola Wojtyły do kraju, co jedna z postaci komentuje bez hipokryzji: "Niepodobna żyć w blasku majestatu Ojca Świętego". I to jest chyba prawda o polskiej religijności na pokaz i grzesznej codzienności. Co by było, gdyby papież wrócił do ojczyzny?

Jerzy Pilch [na zdjęciu]: - Byłaby to inna sztuka. Moja opowiada o czekaniu na przyjazd papieża. Niech mnie Pan Bóg broni, bym chciał napisać o hipokryzji, o tym, że jest powinność świętości, której nie realizuje się w życiu. Dzień powszedni nie jest od tego, żeby był stuprocentowo święty. Moje postaci bronią swojego życia, a nie hipokryzji. Gdybym powiedział, że jestem po stronie grzechu, nieostrożnie bym powiedział, ale rozumiem banalną grzeszność życia.

- Nie chce pan mówić o hipokryzji, to porozmawiajmy o rozdarciu między dekalogiem a codziennością, która bywa zaprzeczeniem dekalogu.

- Wydaje mi się, że większość przykazań jest dziś niedościgła. "Nie zabijaj" może w pewnych warunkach bywa osiągalne, choć bez przesady. Ale już "Nie kradnij" albo "Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu"? Teraz? W Polsce? Zdaje się, iż dekalog, którego prostota pozwalała na ogólnodostępną regułę, że mianowicie wystarczy przestrzegać 10 przykazań, stał się trudniej osiągalny i trzeba sobie życzyć, by choć istniała pamięć takiego wzorca. Żeby przynajmniej ten, co kradnie, miał świadomość, że łamie jakieś przykazanie. Moim zdaniem i taka szlachetność jest na wymarciu. Wyrozumiałość dla ludzkiej nikczemności nie oznacza jej akceptacji. Poza wszystkim ja jestem ostatnim facetem od wymierzania moralnych ocen. Źdźbło w oku bliźniego widzę, ale o tym, że w moich oczach są całe sterty belek nie zapominam. Wiem, że doskonałość - najgorsza. Przed doskonałymi, a specjalnie - przed przedwcześnie doskonałymi niech Pan Bóg broni. Za doskonałością idzie rygoryzm.

- Z rygoryzmu biorą się religijne frustracje.

- Nie tylko z rygoryzmu, ale jest ich bez liku. Żyjemy w rzeczywistości fałszywych proroków. Jeszcze jakby to byli ci fałszywi prorocy, których obecność poprzedza Drugie Przyjście - byłoby pół biedy. Ale nie, to jest nikczemne żerowanie na tandetnej nadziei, że życie może być błyskawicznie łatwe i przyjemne. Z zimną krwią daje się ofertę, jak wypięknieć, jak zrobić karierę, jak schudnąć, jak zdobyć miłość, jak się nie zestarzeć, czyli jak być nieśmiertelnym. Tymczasem lepszego opisu mechaniki życia i śmierci niż w czterech Ewangeliach, na Ziemi nie ma.

- Świętość nie jest kategorią ludzką?

- Nie jest.

- To kogo wynosi papież na ołtarze w Watykanie?

- W moim luterskim Kościele poza Panem Bogiem, Panem Jezusem i Duchem Świętym żadnych świętych nie ma i żadnych tego rodzaju kultów, co rzecz jasna ma pewne wady, bo np. daje nadmierną skłonność do świętości - że tak powiem - chałupniczej. Toteż jako niekatolik nie znam się na procedurach beatyfikacji i kanonizacji, ale myślę, że są dobrze pomyślane, jeśli chodzi o upływ czasu, który sprawia, że wzorzec postępowania staje się abstrakcyjny.

- Ale papież abstrakcją nie jest.

- Nie. Jest dany Polakom i daje Polsce rzeczywistą ważność. W moim przekonaniu Wojtyła daje też polskiej literaturze i sztuce jedyną w dziejach szansę swoistej uniwersalności. Słynne jest zdanie Kisiela, że na specjalnej opiece Matki Boskiej Polska niespecjalnie wychodziła. No, ale na obecności polskiego papieża wychodziła fantastycznie, wszyscy zaznawaliśmy cudów. Wybór - cud. Pierwsza pielgrzymka - cud. Wezwanie Ducha - cud. Upadek systemu - cud. Ucztowaliśmy w cudach i teraz po uczcie jest trudniej. W "Nartach" jest mowa o tej sprawie.

- Z jednej strony mamy księdza Rydzyka i Jankowskiego, z drugiej arcybiskupa Życińskiego i nie można powiedzieć, że to są te same Kościoły, chociaż działają pod jednym episkopatem.

- Pierwszy raz w życiu czuję się jak ksiądz. Synu, to, że ja luteranin piszę, a teraz mówię o polskim katolicyzmie, to jest mój osobisty gest ekumeniczny. Oczywiście, Kościół katolicki jak każda potężna i wszechogarniająca instytucja nie jest jednorodny. Oczywiście, że Biblia czytana przez Rydzyka i Życińskiego to są dwie różne książki. Oczywiście, że ci, co mówią o zimnej schizmie, mają mocne argumenty. Ale to są odwieczne problemy planetarnej, bardzo dobrze przy tym skoordynowanej instytucji, która z wyjątkiem pewnego nieposłusznego augustianina, Marcina Lutra, radziła i radzi sobie dobrze.

- Pojawiają się jednak problemy nowe - homoseksualizm i pedofilia.

- Jestem w tej kwestii szalenie powściągliwy. Posłużę się przykładem z mojej ulubionej dziedziny, czyli piłki nożnej. Wizerunek kibiców morderców, myślenie, że trybuny są miejscem kaźni, jest podsycane przez tych, którzy futbolu nie lubią.

- Posługując się pana ulubionym przykładem, mogę powiedzieć, że uwielbiam piłkę nożną, ale nie chciałbym, żeby mojego syna uczył pedofil.

- Nie dam się namówić na lamentowanie nad degradacją seksualną księży polskich, ponieważ - poza wszystkim - mnie to nie interesuje. Ci, co grzeszą, łamią śluby czystości, żyją rozpustnie itd., istnieją, zawsze istnieli, choć dawniej nie byli pokazywani przez telewizję. Ale ton nadają dziesiątki, setki uczących religii po wioskach i prowincjach, przestrzegających ubóstwa, wierzących księży. Oni, bezimienni - to jest prawdziwe oblicze Kościoła. A, że życie popędowe to jest potężna siła, której ludzkość zawdzięcza i niesłychane zbrodnie, i niezwykłe arcydzieła, to jest osobna sprawa. Sprawa miarkowania popędu. Biblijne pokonywanie siebie. Tischner pytany przez studentów o celibat odpowiadał, żeby spróbowali wyobrazić sobie, jak wielką wartość wybrał, skoro z tak wielkiej zrezygnował. Inna sprawa, że jak kładł się na popołudniową drzemkę, zwykł prosić prowadzące mu gospodarstwo siostry, by nie budziły go pod żadnym pozorem. Chyba żeby - podnosił głowę z kanapy - był telefon z Watykanu, że znieśli celibat.

- Półtora roku temu losy "Nart Ojca Świętego" nie były oczywiste. Narodowy bał się pikiet LPR.

- Janek Englert zamówił tekst, ja napisałem, ale jednak kluczowe było pojawienie się reżysera, który przeczytał to z niezwykłą uwagą i emocją. Spotkaliśmy się anegdotycznie, w teatrze "Roma" na uroczystości rozdania "Paszportów Polityki". Jako człowiek palący poszedłem tam, gdzie się zwykle w teatrach pali, to jest w okolicę toalety. Patrzę, a tu jakiś miły, łysy facet, już pali. Zagaił i od razu zyskał wysoką notę, bo zagaił w sposób niezwykle inteligentny. Powiedział mianowicie: "Cracovia wejdzie do pierwszej ligi". To był Piotr Cieplak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji