Artykuły

Dokąd pofrunie fantazja

Po "Pokojówkach" Geneta i "Sonacie jesiennej" Bergmana w Ateneum EWELINA PIETROWIAK [na zdjęciu] reżyseruje w Teatrze Guliwer w Warszawie baśniowego "Słowika". Czy to znak, ze młoda reżyser radykalnie zmienia swoje zainteresowania?

Słyniesz z tego, że jesteś wyjątkowo wierna tekstowi, który bierzesz na warsztat. Jaką literaturą jest Andersen i jego bajka o słowiku?
Ewelina Pietrowiak: Rzeczywiście, ważnym punktem odniesienia jest dla mnie literatura. Tym razem jednak nie będzie nią bajka Andersena. Podjęłam się pracy nad jej adaptacją Frantiśka Pavlićka - czeskiego pisarza, scenarzysty. A on rozszerzył pole interpretacyjne tej baśni. Napisał ją w specyficznych warunkach, kiedy jeszcze istniała Czechosłowacja i trwał komunizm.

U Andersena mówi się o dwóch słowikach - sztucznym i żywym...
- Tak. Wszystko dzieje się dawno, dawno temu w Chinach na dworze cesarza. Sztuczny słowik jest okuty brylantami, złotem, pięknie śpiewa, ale zawsze tę samą melodię. Prawdziwy zaś jest szary, zwykły, ale śpiewa prosto z serca. Swoją pieśnią ratuje życie cesarza. Andersen pisze więc o triumfie prawdziwej sztuki nad udawaną, o zwycięstwie autentycznego uczucia nad pozornym...

A Pavlićek?
- Adaptacja Pavlicka pogłębia samotność cesarza - dodając jeszcze jeden wątek, który jest rodzajem politycznej satyry. Cesarz ma dwór, w którym obowiązuje ściśle ustalona hierarchia. Wygryzanie tego, który jest wyżej, intrygowanie, to ulubione zajęcia dworzan. Metafora relacji, jak w każdym układzie politycznym, w każdej pracy. Bardzo zresztą zabawna.

Myślisz, że dzieci to zrozumieją?
- Nie wiem. Któregoś razu wyszłam na przerwę w Teatrze Guliwer i zobaczyłam, jak nagle otoczyło mnie morze liliputów... To były bardzo małe dzieci. Poczułam się jak... przerośnięte monstrum (śmiech).

Chciałaś uciec?
- Nie. Bo jednocześnie czułam radość. Nigdy na żadnej sztuce nie słyszałam tak żywych, szczerych, spontanicznych reakcji widza. Przez cały spektakl wrzask, śmiech - z byle czego. Teatr dla dzieci to wspaniałe, nowe doświadczenie.

Co dała ci praca w teatrze dla dzieci?
- Pracując dla dzieci, odrzucasz swoje własne ograniczenia. Odświeżasz wyobraźnię.

Na przykład?
- Razem ze scenografem, przygotowując się do tej pracy, oglądaliśmy dużo epickich, kostiumowych filmów z pogranicza fantasy i sztuk walki, których akcja rozgrywa się w starożytnych Chinach... A jedną z bohaterek w moim spektaklu jest śmierć. Wymarzyłam sobie, żeby pochodziła z takich filmów. Żeby była jak chińska wojowniczka z "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka".

To chyba musi być śmierć-akrobatka...
- Aktorka, która gra śmierć, niestety nie będzie chodziła po suficie, ale będzie ćwiczyła kung-fu. Aktorzy będą mieć peruki i kostiumy nawiązujące do chińskich mitycznych strojów, ale przetworzonych przez współczesne oko scenografa. Budujemy też na scenie pałac chiński - robimy go z ogromnych wachlarzy. Będzie mroczny las, mokradła... Gdzie w teatrze dla dorosłych mogłabym sobie na to pozwolić? Zresztą, pracując w teatrze dla dorosłych, zanim podjęłabym decyzję, wahałabym się milion razy. Zastanawiałam się, czy zachowanie danej postaci jest psychologicznie uzasadnione, czy nie, a tutaj... w którąkolwiek stronę pofrunie fantazja - pozwalam sobie niemal na wszystko.

To trochę jak zabawa, o której jako mała dziewczynka mogłaś tylko marzyć...
- Mam nadzieję, że to moje poradnikowe "wewnętrzne dziecko" nigdy nie dorosło. Mimo oczywistych chwil, kiedy muszę być dorosłą Eweliną Pietrowiak - czyli kiedy płacę rachunki albo oddaję do naprawy samochód... mam pracę, która na szczęście pomaga mi to dziecko pielęgnować i rozpieszczać.

Kiedy cię słucham, pomyślałam, że na swój sposób reżyserem jest każde dziecko.
- W dzieciństwie miałam fascynację - domki dla lalek. Ta fascynacja graniczyła z obsesją - uwielbiałam oglądać przekroje mieszkania, rzuty z góry. Ustawiałam, rysowałam na nich małe mebelki, małe ludziki... Meblowałam, urządzałam, wymyślałam. Opowiadam o tym, bo w całej tej fascynacji ważniejszy był sam dom, przestrzeń - nie te lalki. Myślę, że w tym momencie budził się instynkt teatralny. Może to zabrzmi ryzykownie, ale pewnym sensie reżyserowanie to dla mnie wciąż ustawianie ludzików w jakimś domku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji