Artykuły

Teraz mam taki fajny moment w życiu

- To taki fajny moment w moim życiu - mówi KATARZYNA KRZANOWSKA. - Trochę tylko żałuję, że te nagrody nie mają takiej mocy jak hollywoodzkie Oscary, po których spłynęłaby na mnie lawina propozycji. Chociaż w gruncie rzeczy nie same nagrody są najważniejsze. Aktor po prostu lubi, jak się go doceni i pogłaszcze.

Jej droga do teatralnych sukcesów raczej nie była standardowa. Chciała być muzykoterapeutką, co nie przeszkodziło jej zdawać do szkoły teatralnej. Kiedy się nie dostała, płakała przez tydzień... po czym zaczęła zgłębiać roma-nistykę. A studiując romanistykę została aktorką. Natomiast sukces teatralny osiągnęła dzięki "Klątwie". Trochę to skomplikowane, bo Katarzyna Krzanowska to aktorka nie tylko utalentowana, ale i nietypowa. Kiedy jest na scenie, całkowicie oddaje się kreowanej przez siebie roli. Zapomina o bólu głowy, katarze, o wszystkim.

- Uwielbiam pracować nad nową rolą, próbować, wtedy czuję się spełniona. Ta praca sprawia, że każdego dnia budzę się i czuję, że to, co robię, ma sens. Potem jest premiera, a po niej chwila smutku, że to już koniec - wyznaje krakowska aktorka, prywatnie żona znanego aktora Błażeja Peszka.

Artystka długo musiała czekać na swoje teatralne pięć minut. Doczekała się. Ostatnio spadł na nią prawdziwy deszcz nagród: wyróżnienie na teatralnym festiwalu "Kontrapunkt" w Szczecinie, nagroda za pierwszoplanową rolę żeńską podczas Konfrontacji Teatralnych 'Klasyki Polskiej w Opolu. A wszystko to dzięki... "Klątwie". To właśnie rola Młodej w sztuce Stanisława Wyspiańskiego, wyreżyserowanej ostatnio na deskach krakowskiego Starego Teatru przez Barbarę Wysocką, przyniosła aktorce szczęście.

- To taki fajny moment w moim życiu - mówi artystka. - Trochę tylko żałuję, że te nagrody nie mają takiej mocy jak hollywoodzkie Oscary, po których spłynęłaby na mnie lawina propozycji. Chociaż w gruncie rzeczy nie same nagrody są najważniejsze. Aktor po prostu lubi, jak się go doceni i pogłaszcze. To taka próżność, bez której w tym zawodzie nie da się funkcjonować - wyznaje aktorka, której raczej próżność nie grozi. Być może dlatego tak długo pozostawała w cieniu. Nigdy też nie podpinała się pod rodzinną popularność aktorskiego klanu Peszków.

- Zawsze w pracy używam mojego nazwiska panieńskiego. To, że znalazłam się w tej rodzinie ani mi nie pomaga, ani nie przeszkadza. Na początku tylko pojawiały się sygnały, że może za dużo tych Peszków w teatrze - żartuje Krzanowska, która w synu Jana Peszka zakochała się jeszcze podczas studiów w krakowskiej PWST.

- To była miłość od pierwszego wejrzenia, a właściwie wejścia do szkoły. Od kiedy poznałam Błażeja, całkowicie skupiłam się na nim - wyznaje aktorka. Później był aktywny okres pracy w łódzkim Teatrze Nowym i... przestój w aktorskiej karierze.

- Wtedy spotkałam się z Barbarą Wysocką, która zaproponowała mi rolę w "Klątwie". Ta rola spowodowała, że dostałam etat w krakowskim Starym Teatrze - opowiada aktorka. W spektaklu zagrała również jej n-letnia córka, Zosia. Czyżby rosła kolejna aktorka w aktorskim klanie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji