Artykuły

Jarzyna podbije Amerykę

"Makbet" jest najdroższym polskim spektaklem w historii. Zapierające dech efekty pirotechniczne, multimedia, gaże i wysoka na 12 m scenografia - to wszystko kosztuje. Reżyser Grzegorz Jarzyna zgromadził ponad milion dolarów, by uwieść nowojorskich teatromanów - pisze Magdalena Rigamonti w Polsce.

Za takie pieniądze można w Polsce nakręcić fabułę (Janusz Kamiński wyreżyserował "Hanię" za 1,2 mln zł). - Część pieniędzy na "Makbeta" pochodzi od sponsorów polskich, a część od amerykańskich. Sporo dostaliśmy też od naszego Ministerstwa Kultury - wylicza reżyser. - Na razie w Nowym Jorku damy 12 spektakli. Najdroższe bilety kosztują 50 dol., najtańsze połowę mniej. O tym, czy Amerykanie padną na kolana przed polskim reżyserem, przekonamy się tuż po premierze "Makbeta", którą zaplanowano na 17 czerwca.

Do pierwszej odsłony pozostało niewiele czasu, więc ekipa uwija się jak w ukropie. Robotnicy pod okiem scenografa wznoszą olbrzymią scenę, a technicy montują ostatnie siedziska na 400-osobowej widowni. Z kolei spece od dźwięku główkują nad tym, jak sprawić, by amerykańska publiczność słyszała, co mówią do niej aktorzy. - Nowy Jork to chyba najgłośniejsze miasto świata. A my będziemy grali w plenerze, w dodatku pod brooklińskim mostem, którym przejeżdżają setki tysięcy samochodów.

Pierwszy raz w historii teatru widzowie dostaną słuchawki, w których będą słyszeli mówiących po polsku aktorów, a także muzykę i atmosferę, czyli nieco ściszone odgłosy miasta - ekscytuje się 40-letni Jarzyna, na co dzień dyrektor artystyczny warszawskiego Teatru Rozmaitości, jednej z najważniejszych polskich scen.

Jarzyna, który trzy lata przygotowywał się do nowojorskiej inscenizacji, na dniach wylatuje do Stanów, by wszystkiego dopilnować. - Statystów wybrałem spośród nowojorczyków, ale aktorów zabieram swoich. Będą wybuchy, dużo multimediów, efektów filmowych i iluzjonistycznych - zapewnia.

Na wysokich na 10 m murach dawnych doków stanęła wielopoziomowa scena, tuż poniżej zaplanowano widownię. - Ale będzie bezpiecznie - obiecuje reżyser i zaczyna opowiadać, jak starał się o wystawienie swojej wersji Szekspirowskiego dramatu. - Szukaliśmy pieniędzy i lokalizacji. Odbyłem kilka podróży do Nowego Jorku, a tam wiele pieszych wycieczek.

Okazało się, że żaden nowojorski teatr nie pomieści tak monumentalnej scenografii, jaką sobie wymyśliłem. W końcu wylądowałem pod mostem. I to najlepsze miejsce. Publiczność, oglądając spektakl, jednocześnie będzie widziała Manhattan i miejsce, gdzie kiedyś stały budynki WTC. Lepiej nie mogłem tego wymyślić - opowiada uradowany.

Bo, jak się łatwo domyślić, jego spektakl nie jest klasyczną interpretacją napisanego w 1606 roku dramatu. To raczej wariacja na temat "Makbeta". - Mnie interesuje fakt, że w głowie jednego człowieka rodzi się straszna idea, która doprowadza do wywrócenia wszystkiego do góry nogami. Według mnie o tym opowiada "Makbet" - tłumaczy reżyser. Możemy więc być pewni, że w przedstawieniu nie zabraknie nawiązań do terroryzmu i wojny w Iraku.

W 2005 roku, w nieistniejącej już hali opuszczonej fabryki Waryńskiego, Jarzyna wystawił pierwszą wersję swojego "Makbeta" zatytułowaną "2007: Macbeth". Sława spektaklu dotarła aż do Susan Feldman, dyrektor artystycznej St. Ann's Warehouse, jednej z najbardziej prestiżowych nowojorskich scen teatralnych.

Feldman ma ogromną renomę w amerykańskim środowisku teatralnym. Dotąd nie odmówili jej współpracy Meryl Streep, Philip S. Hoffman, Steve Buscemi i Lou Reed. W jej teatrze reżyserowali Charlie Kauffman i obsypani Oscarami bracia Cohen.

Teraz Feldman postawiła na Jarzynę. Przyznaje, że od ponad siedmiu lat bacznie śledzi jego poczynania. W porozumieniu z Instytutem Kultury Polskiej w Nowym Jorku postanowiła doprowadzić do wystawienia "Makbeta" w stolicy świata sztuki. - Na początku chyba nie zdawałem sobie sprawy, że to takie ogromne przedsięwzięcie i że pochłonie tyle kasy. Jeśli dostaniemy dobre recenzje, to o publiczność nie musimy się martwić i zagramy więcej niż 12 spektakli - wyjaśnia reżyser.

Amerykanie wciąż rozdrapują rany po 11 września, a przy tym mają słabość do wszystkiego, co monumentalne. Najprawdopodobniej więc Grzegorz Jarzyna i jego trupa teatralna z Cezarym Kosińskim (Makbet) na czele wróci do Polski dopiero późną jesienią, kiedy ziąb i słota uniemożliwią jej plenerowe występy pod brooklińskim mostem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji