Artykuły

Nie tylko dla dorosłych

Czeski reżyser czyni ze swojego lekkiego i dowcipnego spektaklu opowieść o szlachetnych uczuciach - o spektaklu "Kino Palace" w reż. Marka Zakostelecky'ego w Teatrze Lalka w Warszawie pisze Dorota Kowalkowska z Nowej Siły Krytycznej.

Marek Zakostelecky, twórca ostatniej premiery w Teatrze Lalka, postanowił swoją dziecięcą publiczność wyprowadzić z dobrze znanego jej świata misiów-ptysiów, zwierzaków-cudaków i wszelkiego rodzaju królewien. W zamian zaprosił widzów do alternatywnej rzeczywistości, jakiej ci najmłodsi nie znają. Przywołał czas niemego kina, które w swoim odmiennym niż dzisiejsze medium, może wydawać się światem równie fantastycznym, co opowieści spod znaku siedmiu gór i rzek.

Reżyser przełożył na język teatru dwie odrębne historie filmowe: "Frankensteina" i "King Konga". Ich narratorem uczynił przebranego za Harolda Lloyda grajka (Andrzej Perzyna), który akompaniuje przedstawieniu na żywo. Od początku w spektaklu obecny jest także Charlie Chaplin (Piotr Tworek), który ucieka przed policjantem, próbującym ukarać go za brak biletu.

Bez tych dwóch legend teatralnemu "Kinu Palace" trudno byłoby zaistnieć.

Pierwszy z obrazów przedstawia historię doktora Frankensteina, który tworzy sztucznego człowieka z trupich ciał pozyskanych na cmentarzu. Okazuje się, że maszkara do życia potrzebuje serca. Jego stwórca wszczepia mu (pod sweter) migający organ z diody. W efekcie eksperymentu twór staje się człowiekiem. Uczy się ludzkich gestów, mowy, chodzenia. Jego serce zaczyna jednak tęsknić za kobietą. Doktor wybiera się drugi raz na cmentarną wycieczkę, by z trumiennych łupów stworzyć dla swojego podopiecznego towarzyszkę. Jej martwe serce zaczyna bić w synchronie z sercem Frankensteina. Za białym prześcieradłem, w ciemności, zapalają się już dwie diodowe żarówki. Mężczyzna ożywił kobietę. A z tego ożywienia zrodziły się dzieci i zabawny happy end.

Zakostelecky oswoił istoty, które najmłodszej publiczności mogłyby się kojarzyć z mrocznymi zjawami, potworami z krypty. Brzydkie i wynaturzone, mają jednak ludzkie serca, tak samo jak ludzie zdolne są do miłości i równie mocno jej potrzebują. A przy tym nie są mniej sympatyczne niż kolorowe przytulanki.

W drugiej opowieści - o gigantycznej małpie zakochanej w człowieku, reżyser powtarzając za filmowym pierwowzorem, znowu odkrywa ludzką twarz nieludzkiej istoty. Tym razem King Kong (Mariusz Laskowski), niczym Forest Gump, przemierza glob, by dobiec do Jenny (Aneta Harasimczuk). Kiedy znajdzie ją na iglicy warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki, zostanie zestrzelony przez straż powietrzną broniącą miasta. Z opresji wybawi kobietę Charlie Chaplin, a King okaże się być tylko zraniony. Widzowie znowu staną się świadkami szczęśliwego zakończenia, ukoronowanego pocałunkiem zakochanej pary stojącej na Górze Konga jak figurki małżonków na torcie weselnym.

Zakostelecky przywraca atmosferę przedwojennego kina, łącząc elementy filmu i teatru. Utrzymane w czarno-białej tonacji przedstawienie nie tylko przywołuje miniony czas, ale kreuje świat, który ucieka od pozoru monochromatyczności i przedawnienia.

Reżyser prowadzi narrację przy użyciu stałych dla kina niemego środków - bezgłośnego obrazu, muzyki pełniącej najczęściej rolę ilustracyjną, napisów wyrażających aktorskie kwestie i puentujących akcję. Poza znakomitą muzyką, wyjątkowy charakter tym filmowym spektaklom, które równie dobrze można by nazwać teatralnymi filmami, nadaje aktorstwo. Pełne przerysowania gesty, karykaturalne miny, wykrzywione twarze niosą ze sobą ładunek naiwnej zabawy w opowiadanie bajki. Jej adresatami są dzieci i dorośli. Dla tych drugich "Kino Palace" będzie przypomnieniem charakterystycznej estetyki, ukłonem w stronę ikon przedwojennego kina, zabawą w cytaty. Dla małych widzów, którzy nie mają pojęcia o istniejącym niegdyś niemym filmie, a w kukiełce, której podwiało sukienkę nie rozpoznają Marlyn Monroe, oglądane na scenie postaci (dorosłym znane ze szklanego ekranu) będą po prostu zabawnymi ludźmi. I tak Chaplin to śmiesznie drepczący pan w kapelusiku, Jenny jest dziewczyną o białych włosach, a wirtuoz w przebraniu Lloyda to grajek w śmiesznych okularach. Wszyscy są trochę zdziecinniali, często psotni, czasami markotni. Niekiedy, w swoich wybrykach i wygłupach, przypominają wyrośnięte dzieci. I może dlatego stają się bliscy tym wszystkim, którzy widzieliby w nich kompanów do zabawy.

Czeski reżyser czyni ze swojego lekkiego i dowcipnego spektaklu opowieść o szlachetnych uczuciach. Przekonuje, że przyjaźń może zrodzić się między wszystkimi istotami, które chcą dawać sobie dobro. I choć w świecie dorosłych wydaje się to brzmieć naiwnie, w świecie dziecięcym przemawia z niezwykłą siłą i wiarygodnością. Wówczas najważniejsze staje się to, co powstaje poza napisami, których najmłodsze dzieci nie umieją przeczytać, co działa poza rozpoznaniem gwiazd kina: więź z bohaterami, którzy uosabiają wrażliwość, odwagę, przyjaźń.

I pod tym względem dwie projekcje "Kina Palace" opowiadają podobną historię. A jeśli przy jej okazji dziecko spyta, kim jest "pan z laseczką i wąsikiem", a po latach przypomni sobie pierwsze spotkanie z Chaplinem w "Kinie Lalka", tym większa radość z takich seansów nie tylko dla dorosłych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji