Artykuły

Zapasiewicz gra Becketta

"Zapasiewicz gra Becketta" w reż. Antoniego Libery w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Jerzy Pilch w Polityce.

W programie trzech jednoaktówek ("Katastrofa", "Impromptu Ohio", "Ostatnia taśma"), którymi na deskach teatru Powszechnego w Warszawie Zbigniew Zapasiewicz [na zdjęciu] puentuje swe jubileusze (70-lecie urodzin i 50-lecie pracy twórczej), tak on o swym aktorskim fachu opowiada: "Jestem człowiekiem bardzo nieśmiałym i muszę kryć się za rolą. Nie lubię występować prywatnie jako ja sam. Zawsze muszę mieć na sobie maskę w postaci roli, którą gram. (...) Wychodzę po spektaklu i dziewczynki czekają na autografy. Na szczęście do mnie nikt nie podchodzi, bo nikt mnie nie po/naje. I to jest mój największy sukces. Pytają mnie, gdzie jest ten, co grał grubego, a ja mówię, że już sobie poszedł". Otóż gruby nie poszedł. Gruby jest.

Zapasiewicz, jak najsłuszniej uważany za mistrza przepoczwarzeń, jest przecież w tych przepoczwarzeniach świetnie rozpoznawalny. Przepoczwarzenie, któremu nie towarzyszy rozkosz rozpoznania (ależ to on!), jest zbyteczną wirtuozerią. Dziewczynkom, które pytają: gdzie jest ten, co grał grubego? - autografy zwyczajnie się nie należą, winny one tego, który grał grubego, rozpoznać, ma się rozumieć nie od razu, ale jednak omdlewając z zachwytu nad kunsztem, po pewnym czasie, nie później wszakże niż pod koniec pierwszego aktu - tak. Winny go rozpoznać. Winny go rozpoznać, tym bardziej że Zapas, w całym swoim wcieleniowym mistrzostwie, jest aktorem do nierozpoznania niemożliwym. Oczywiście z dawaniem autografów wszystkim jak leci dziewczynkom należy w ogóle uważać, ale to jest - że się tak wyrażę - osobna perypetia.

Zapewne nieprzypadkowo "metamorfoza" jest w centrum wszystkich tekstów. W "Katastrofie" jest mowa o metamorfozie wrogiej, destruktywnej i szyderczej. W "Impromptu Ohio" jest mowa o odwiecznej i nigdy nieskończonej metamorfozie świata w księgę. Księgę zamkniętą definitywnie i zarazem - też prawem wiekuistego przeistoczenia - wiecznie otwartą. I wreszcie w "Ostatniej taśmie" jest mowa o metamorfozach, jakich dokonuje czas.

"Na czterech węgłach - napisał niedawno Leszek Kołakowski - wspiera się ten dom, w którym, patetycznie mówiąc, duch ludzki mieszka. A te cztery są: Rozum, Bóg, Miłość, Śmierć. Sklepieniem zaś domu jest czas, rzeczywistość najpospolitsza w świecie i najbardziej tajemnicza. Od urodzenia czas wydaje się nam realnością najzwyklejszą i najbardziej oswojoną. (Coś było i być przestało. Coś było takie, a jest inne. Coś się stało wczoraj albo przed minutą i już nigdy, nigdy, nie może wrócić). Jest zatem czas rzeczywistością najzwyklejszą, ale też najbardziej przerażającą".

Arcydzieło, jakim jest "Ostatnia taśma", o tej sprawie mówi. O przerażeniu, jakie budzi własny głos sprzed lat (który choć utrwalony nigdy się nie powtórzy), i o fiasku wszelkiej nadziei. Nie o fiasku nadziei, że życie się poprawi - to choć szlachetne, byłoby mimo wszystko trochę za proste. O fiasku nadziei, że przeszłość była marna, a teraz jest lepiej. Jakiż ja głupi przed laty byłem! Jakież ze mnie wtedy było dziecko! Jakie brednie wygadywałem, w jakie afery się wplątywałem i jakie sam wszczynałem! Któż takich okrzyków nie wznosił? Młody byłem i głupi! Któż w iluzji teraźniejszej dojrzałości i mądrości takich nie snuł potoczności! Krapp warianty takich myśli co roku nagrywa na swój szpulowy magnetofon (swoją drogą, by dać nieśmiertelność tak w swej bakelitowatości sezonowemu rekwizytowi - trzeba być chyba tylko Samuelem Becketlem, samemu tego, rzec jasna, nie przewidując) i Krapp nieustannie nadzieję na dobrą przeszłość jadowicie rujnuje. "Wysłuchałem właśnie jakiegoś starego roku wyrywkowo, na chybił trafił (...). Trudno uwierzyć, że byłem kiedyś takim szczeniakiem. (...) Wysłuchałem właśnie tego żałosnego kretyna, którego trzydzieści lat temu uważałem za siebie, trudno uwierzyć, że mogło być ze mną tak źle. Ten głos!". Oczywiście głos.

Nie dziwota, że tekst z jednej strony gorzki bilans życia dający (zawsze wszak, dziś też, jesteśmy szczeniakami sprzed lat, zawsze bowiem jest przed nami jakiś "późny wieczór w przyszłości", podczas którego do takich wniosków dojdziemy), z drugiej strony utwór na substancji samego głosu, metamorfoz głosu oparty, stał się swoistym wzorcem mistrzowskiego popisu wielkich aktorów. Niepodobna nie przypomnieć w tym miejscu kreacji Tadeusza Łomnickiego sprzed lat i niepodobna nie podkreślić, że i tamten spektakl reżyserował Antoni Libera. Człowiek, o którym śmiało rzec można, że nawet jedna beckettowska samogłoska nie ma przed nim tajemnic, a który mimo to, a raczej przez to, z coraz większą pokorą nad coraz dlań głębszą tajemnicą dzieła się pochyla.

Łomnicki grał ostro, szyderczo, błaznował. Kontrastowa to była rola, głos młodego Krappa-Łomnickiego był głosem z innej planety, ale sądinąd w tamtych czasach wszystko było z innej planety. Nawet banany. Tak jest, banany. Człowiek siedział na widowni, podziwiał Becketta, Łomnickiego, ale nie ma co ukrywać, życiowa myśl: skąd oni w teatrze prawdziwego banana wzięli?- nieco zakłócała (amoże sublimowała) percepcję artyzmu. Dziś banany są wszędzie i powszedniość tego rekwizytu przybliża i spektakl. Nie ma barier i poczucia uczestnictwa w widowisku nieco egzotycznym, jest mocne poczucie udziału w prawdzie. Zapasiewicz gra Krappa w ten sposób, że nie on w Krappa, ale Krapp przeistacza się w Zbigniewa Zapasiewicza. Jest więc to Krapp śmiertelnej powagi, wielkiej, ale po męsku przyjmowanej goryczy i szyderstwa - gdy trzeba bardzo - jadowitego. Nie ma tu wielkich kontrastów, rac, wirtuozersko zmienianego głosu - jest przejmująco wzruszający i chwilami przeraźliwy spokój. Wielka godność, którą chyba tylko dać może wielkie zrozumienie banalności życia.

Tego wieczoru nawet najmniej lotne dziewczynki nie pytały pod teatrem, gdzie jest ten, co grał starego? Prawdę powiedziawszy nie było ich wcale. "Zapasiewicz gra Becketta" - nie jest to bowiem spektakl nawet dla bardzo przenikliwych dziewczynek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji